MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Rozpędzić PZPN? Jest takie oczekiwanie

Marcin Darda
Andrzej Biernat, wiceszef Sejmowej Komisji Sportu i Turystyki.
Andrzej Biernat, wiceszef Sejmowej Komisji Sportu i Turystyki. Dziennik Łódzki/archiwum/Grzegorz Gałasiński
Z Andrzejem Biernatem, wiceszefem Sejmowej Komisji Sportu i Turystyki, rozmawia Marcin Darda.

Jakie przełożenie na wynik reprezentacji Polski miała, według Pana, jakość funkcjonowania Polskiego Związku Piłki Nożnej?

Trzeba by sięgnąć do samych podstaw, czyli szkolenia młodzieży. Ale akurat jeśli chodzi o jakość drużyny, to trudno związkowi coś zarzucić. Przygotowanie do imprezy chwalili nawet sami piłkarze. Dlaczego zatem mamy tak mało dobrych piłkarzy, że nie potrafimy zbudować silnej jedenastki z równie silnymi zmiennikami? To już jest związane ze strukturą PZPN i jakością pracy działaczy, którzy tworzą związek.

Nie wiedzą, jak szkolić młodzież? A może brakuje pieniędzy i strategii?

Oni zawsze się zarzekają, że pieniędzy mają dość dużo i możnych sponsorów. Mówią, że są systemy szkolenia, jak choćby twierdził trener Jerzy Engel, ale nikt żadnych systemów nigdy nie widział. W Niemczech na przykład młodzieżowe grupy w całym kraju mają wspólny system, wyrabia się w nich te same nawyki ruchowe, a u nas to zawsze zależy od miejsca i trenera, a nie wieku i zapotrzebowania.

I jak się zmieni PZPN, to będzie lepiej i zaczniemy osiągać półfinały wielkich imprez?

Jest duże oczekiwanie społeczne, żeby coś z tym PZPN zrobić. Tyle tylko, że to jest związek sportowy. Nie trzeba zmieniać związku, ale ludzi nim zarządzających. Model byłego piłkarza w roli szefa się nie sprawdził, bo każdy ma jakieś zastrzeżenia. Model z byłym sędzią piłkarskim też, bo na jaw wyszła afera korupcyjna. Model peerelowski sprawdzał się w warunkach PRL, a nie w demokracji. Trzeba wymyślić coś, co sprawdzi się w warunkach demokracji i spełni oczekiwania i zapotrzebowanie na piłkę nożną. Czyli potrzeba młodych ludzi z międzynarodowym doświadczeniem oraz wykształceniem i ubrać to w system szkolenia. Trzeba, innymi słowy, wejścia do związku ludzi zdolnych i zdeterminowanych, by odmienić całą strukturę PZPN od dołu. Przecież ten związek to nie tylko centrala, ale przede wszystkim okręgowe związki, które na najniższym poziomie zarządzają rozgrywkami ligowymi. W tych najniższych strukturach wybory byłoby wygrać najłatwiej, chociaż starzy działacze bronią się tym, że pracują za czapkę gruszek, że nikt tego za darmo nie będzie chciał robić, a jak oni odejdą, to rozgrywki piłkarskie w Polsce umrą. A ja bym wolał nawet, by one na chwilę umarły, a potem odrodziły się w nowym, właściwym porządku.

Starzy działacze, to przecież stare wygi, którzy specjalizują się w tym, jak nie stracić stołka.

Sama organizacja piłki nożnej w Polsce warunkowana jest pieniędzmi, bo bez nich wielu rzeczy nie da się zrobić. Po to jest potrzebna dynamiczna zmiana na młodszych, bo oprócz nowoczesnego spojrzenia na zarządzenie i szkolenie dostrzegą sposoby na pozyskiwanie pieniędzy z zewnątrz. Dróg jest kilka, a najczęściej mówi się o ewolucji albo rewolucji. Rewolucja to likwidacja PZPN i powołanie nowego związku, co się łączy z reperkusjami międzynarodowymi na czele z wykluczeniem na jakiś czas z rozgrywek polskich drużyn i reprezentacji . Za rok czy dwa te drużyny wróciłyby do gry i jakaś część społeczeństwa na takie rozwiązanie liczy. Ewolucja to z kolei wygrywanie wyborów w regionalnych związkach przez nowych ludzi i dzięki nim powołanie nowego zarządu PZPN spośród ludzi, którym autentycznie zależałoby na odmianie jakości szkolenia piłkarzy.

Może likwidacja związku by się opłaciła, skoro nasze drużyny oraz kadra i tak sukcesów międzynarodowych nie odnoszą?

Byłoby na to iluśprocentowe przyzwolenie społeczne, tylko, że tak naprawdę opiera się to na tezie, że jeśli rozpędzimy starych działaczy, a na ich miejsce przyjdą nowi, to na drugi dzień będziemy mieli wielką polską piłkę nożną. A tak nie jest. Trzeba się wziąć za organiczną pracę, czyli jeśli chodzi o szkolenie to pracować z dziećmi od sześciolatków, a organizacyjnie zacząć od ludzi, którzy zarządzanie korporacyjne mają we krwi. Bo PZPN to jest przecież korporacja.

A jaki pomysł ma na uzdrowienie polskiej piłki Donald Tusk? Może sporo by ugrał na rozwiązaniu związku?

Premier ma świadomość tego, że nie może jako szef rządu wtrącać się w struktury pozarządowe. PZPN od budżetu państwa jest niezależny, może poza tym, że dotowane są szkoły mistrzostwa sportowego czy reprezentacje juniorskie. Taka ingerencja, jak rozwiązanie związku, kłóci się jednak z podstawowymi zasadami demokracji, bo żyjemy w państwie prawa. Cóż z tego, że federacja piłkarska jest pełna niekompetentnych działaczy, skoro od strony prawnej ciężko im coś zarzucić. Trzeba zatem przyjąć drogę ewolucji, bo konsekwencje ostrego cięcia jednak by były, a my nie jesteśmy taką potęgą sportową jak Wielka Brytania czy nawet Rosja. W związku z tym nie byłoby nam tak łatwo się z tego zamętu obronić, choć mogę się mylić.
rozmawiał Marcin Darda

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki