Jakie przełożenie na wynik reprezentacji Polski miała, według Pana, jakość funkcjonowania Polskiego Związku Piłki Nożnej?
Trzeba by sięgnąć do samych podstaw, czyli szkolenia młodzieży. Ale akurat jeśli chodzi o jakość drużyny, to trudno związkowi coś zarzucić. Przygotowanie do imprezy chwalili nawet sami piłkarze. Dlaczego zatem mamy tak mało dobrych piłkarzy, że nie potrafimy zbudować silnej jedenastki z równie silnymi zmiennikami? To już jest związane ze strukturą PZPN i jakością pracy działaczy, którzy tworzą związek.
Nie wiedzą, jak szkolić młodzież? A może brakuje pieniędzy i strategii?
Oni zawsze się zarzekają, że pieniędzy mają dość dużo i możnych sponsorów. Mówią, że są systemy szkolenia, jak choćby twierdził trener Jerzy Engel, ale nikt żadnych systemów nigdy nie widział. W Niemczech na przykład młodzieżowe grupy w całym kraju mają wspólny system, wyrabia się w nich te same nawyki ruchowe, a u nas to zawsze zależy od miejsca i trenera, a nie wieku i zapotrzebowania.
I jak się zmieni PZPN, to będzie lepiej i zaczniemy osiągać półfinały wielkich imprez?
Jest duże oczekiwanie społeczne, żeby coś z tym PZPN zrobić. Tyle tylko, że to jest związek sportowy. Nie trzeba zmieniać związku, ale ludzi nim zarządzających. Model byłego piłkarza w roli szefa się nie sprawdził, bo każdy ma jakieś zastrzeżenia. Model z byłym sędzią piłkarskim też, bo na jaw wyszła afera korupcyjna. Model peerelowski sprawdzał się w warunkach PRL, a nie w demokracji. Trzeba wymyślić coś, co sprawdzi się w warunkach demokracji i spełni oczekiwania i zapotrzebowanie na piłkę nożną. Czyli potrzeba młodych ludzi z międzynarodowym doświadczeniem oraz wykształceniem i ubrać to w system szkolenia. Trzeba, innymi słowy, wejścia do związku ludzi zdolnych i zdeterminowanych, by odmienić całą strukturę PZPN od dołu. Przecież ten związek to nie tylko centrala, ale przede wszystkim okręgowe związki, które na najniższym poziomie zarządzają rozgrywkami ligowymi. W tych najniższych strukturach wybory byłoby wygrać najłatwiej, chociaż starzy działacze bronią się tym, że pracują za czapkę gruszek, że nikt tego za darmo nie będzie chciał robić, a jak oni odejdą, to rozgrywki piłkarskie w Polsce umrą. A ja bym wolał nawet, by one na chwilę umarły, a potem odrodziły się w nowym, właściwym porządku.
Starzy działacze, to przecież stare wygi, którzy specjalizują się w tym, jak nie stracić stołka.
Sama organizacja piłki nożnej w Polsce warunkowana jest pieniędzmi, bo bez nich wielu rzeczy nie da się zrobić. Po to jest potrzebna dynamiczna zmiana na młodszych, bo oprócz nowoczesnego spojrzenia na zarządzenie i szkolenie dostrzegą sposoby na pozyskiwanie pieniędzy z zewnątrz. Dróg jest kilka, a najczęściej mówi się o ewolucji albo rewolucji. Rewolucja to likwidacja PZPN i powołanie nowego związku, co się łączy z reperkusjami międzynarodowymi na czele z wykluczeniem na jakiś czas z rozgrywek polskich drużyn i reprezentacji . Za rok czy dwa te drużyny wróciłyby do gry i jakaś część społeczeństwa na takie rozwiązanie liczy. Ewolucja to z kolei wygrywanie wyborów w regionalnych związkach przez nowych ludzi i dzięki nim powołanie nowego zarządu PZPN spośród ludzi, którym autentycznie zależałoby na odmianie jakości szkolenia piłkarzy.
Może likwidacja związku by się opłaciła, skoro nasze drużyny oraz kadra i tak sukcesów międzynarodowych nie odnoszą?
Byłoby na to iluśprocentowe przyzwolenie społeczne, tylko, że tak naprawdę opiera się to na tezie, że jeśli rozpędzimy starych działaczy, a na ich miejsce przyjdą nowi, to na drugi dzień będziemy mieli wielką polską piłkę nożną. A tak nie jest. Trzeba się wziąć za organiczną pracę, czyli jeśli chodzi o szkolenie to pracować z dziećmi od sześciolatków, a organizacyjnie zacząć od ludzi, którzy zarządzanie korporacyjne mają we krwi. Bo PZPN to jest przecież korporacja.
A jaki pomysł ma na uzdrowienie polskiej piłki Donald Tusk? Może sporo by ugrał na rozwiązaniu związku?
Premier ma świadomość tego, że nie może jako szef rządu wtrącać się w struktury pozarządowe. PZPN od budżetu państwa jest niezależny, może poza tym, że dotowane są szkoły mistrzostwa sportowego czy reprezentacje juniorskie. Taka ingerencja, jak rozwiązanie związku, kłóci się jednak z podstawowymi zasadami demokracji, bo żyjemy w państwie prawa. Cóż z tego, że federacja piłkarska jest pełna niekompetentnych działaczy, skoro od strony prawnej ciężko im coś zarzucić. Trzeba zatem przyjąć drogę ewolucji, bo konsekwencje ostrego cięcia jednak by były, a my nie jesteśmy taką potęgą sportową jak Wielka Brytania czy nawet Rosja. W związku z tym nie byłoby nam tak łatwo się z tego zamętu obronić, choć mogę się mylić.
rozmawiał Marcin Darda
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?