Wśród oskarżonych był m.in. Damian Sz., który w jednym z zeznań oznajmił: - Pamiętam sytuację, że pewien starszy pan płakał przez telefon. Chodziło o to, że bał się swojej żony i jej reakcji. Twierdził, że żona go zabije, jeśli się dowie, że wydał nam 10 tys. zł.
Damian Sz. organizował i prowadził tzw. podbieraków, którzy jako fałszywi policjanci odbierali pieniądze od oszukanych seniorów. Okazało się, że członkowie szajki mieli odznaki policyjne – tzw. blachy, które kupowali w internecie. Mieli nawet mundur policyjny, ale tylko do czasu, gdyż jeden z członków gangu go spalił.
Oskarżeni działali w Łodzi, innych miastach Polski i w Berlinie. Byli tak sprytni i przekonywający, że od swych ofiar wyłudzali od 25 tys. zł aż do 907 tys. zł. Nie gardzili też złotą biżuterią. W tym przypadku pokrzywdzeni szacowali swoje straty od 7 do 19 tys. zł.
To właśnie Damian Sz. - jak zaznaczył sędzia Piotr Wzorek uzasadniając wyrok – po zatrzymaniu poszedł na współpracę z policją i prokuraturą i ujawnił kulisy działań szajki. Jednak nie do końca był szczery i część faktów zataił, dlatego nie mógł zostać małym świadkiem koronnym i też został skazany.