Sprawa jest wyjątkowa i niecodzienna. Tarapaty zdrowotne i finansowe zmusiły 39-latka z wyższym wykształceniem do tego, aby – jak zeznał w sądzie – na drukarce byłej żony i w jej mieszkaniu wytwarzać fałszywe banknoty. Nic więc dziwnego, że ze współczesnej perspektywy Jerzy K. bardzo krytycznie ocenił swój proceder.
- Żałuje tego, co robiłem. Jest mi po prostu głupio, że tak postąpiłem. Nie mam nic na swoją obronę – przyznał oskarżony.
Przyczyną tego desperackiego kroku były problemy zdrowotne i finansowe. Otóż Jerzy K. stracił wzrok w jednym oku i wskutek pechowego upadku doznał złamania szyjki kości udowej, przez co trafił do szpitala i przeszedł operację. Problemy zdrowotne sprawiły, że przez dwa lata nie pracował, po czym miał kłopoty ze znalezieniem nowej posady.
Dlatego postanowił drukować fałszywe banknoty. I wymieniać je na prawdziwe. Za pomocą swojej nieświadomej procederu babci Krystyny S. Otóż oskarżony dobrał się do jej oszczędności: kradł prawdziwe banknoty, a pozostawiał fałszywe. W ten sposób – według prokuratury – przywłaszczył ponad 10 tys. zł, które chciał wydawać na utrzymanie 10-letniego syna i na swoje bieżące potrzeby. Stąd drugi – obok fałszowania banknotów – zarzut: kradzież pieniędzy.
I tu nastąpił zaskakujący zwrot akcji, bowiem Krystyna S. nieoczekiwanie wycofała swój wniosek o ściganie wnuczka z powodu kradzieży gotówki. Dokument w tej sprawie – poświadczony przez notariusza – obrońca oskarżonego przedstawił w czwartek w sądzie. W tej sytuacji sędzi Marii Motylskiej – Kucharczyk nie pozostało nic innego, jak umorzyć postępowanie w sprawie kradzieży pieniędzy.
Zobacz też: Prezes Sądu Okręgowego w Łodzi odwołany za "niską efektywność". Wcześniej sąd podjął uchwałę przeciw zmianom w KRS
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?