Zabytkowy efektowny pałac Heinzla to jedna z wizytówek Łodzi. Przed wojną należał do znanego rodu fabrykanckiego, a w czasach PRL został przejęty na rzecz Skarbu Państwa. Dawni właściciele musieli się wyprowadzić.
W rezydencji i budynkach do niej przylegających znalazły swoje siedziby Urząd Miasta i Urząd Wojewódzki.
Po przemianach w 1989 roku spadkobiercy dawnych właścicieli rezydencji mogli wystąpić o jej zwrot. Skorzystała z tego prawa Danuta Porter z Londynu i upomniała się o obiekt. W końcu odzyskała go, decyzją ministra infrastruktury. Władze miasta na początku nie wiedziały, co zrobić: oddać budynek czy go kupić.
W 2006 roku doszło do negocjacji ze spadkobierczynią i reprezentującymi ją prawnikami. Po kilku miesiącach rozmów ustalono, że miasto kupi pałac za ponad 4,5 mln złotych. Cena nie była zbyt wysoka, bowiem magistrat potrącił sobie koszty remontów.
Wydawało się, że na tym sprawa się zakończy, gdy nieoczekiwanie Danuta Porter zażądała odszkodowania za to, że magistrat zajmował pomieszczenia w spornym budynku - od ul. Piotrkowskiej aż do sali obrad Rady Miasta, mające w sumie 3,4 tys. mkw. powierzchni użytkowej - nie płacąc za nie czynszu. Chodzi o zaległości z lat 1997 - 2007. Z tego tytułu spadkobierczyni domaga się od miasta 5 mln złotych. Czy samorząd zapłaci?
- Nie, gdyż roszczenia pani Porter są całkowicie bez- zasadne - podkreśla wiceprezydent Marek Michalik.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?