Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Samozwańczy parkingowi znów naciągają łodzian

Marcin Bereszczyński
Za pilnowanie auta żądają nawet 5 zł
Za pilnowanie auta żądają nawet 5 zł Artur Kostkowski
- Daj pan piątkę, to popilnuję samochodu - mówi niewysoki mężczyzna w ciemnej kurtce do kierowcy wysiadającego z pojazdu na parkingu przy delegaturze Łódź Bałuty. - Wie pan, tu tylu wandali. Mogą ukraść lusterko lub porysować lakier. Szkoda by było...

Takie sytuacje zdarzają się ostatnio coraz częściej i na coraz większej liczbie parkingów. Choć na jakiś czas dzicy parkingowi zniknęli z ulic Łodzi, to w ostatnich miesiącach wrócili i stają się coraz bardziej natarczywi.

- Boję się, że jeśli nie zapłacę, to rzeczywiście ktoś mi zniszczy samochód. Wolę dać 5 zł, niż ryzykować - wzdycha Jolanta Jędrzejak. Zapłaciła haracz u zbiegu ul. Zachodniej i Zielonej.

Stacze, czyli samozwańczy parkingowi, byli zwalczani dwa lata temu. Wtedy to były wiceprezydent miasta Dariusz Joński (SLD) postanowił dać im pracę, aby nie wyłudzali pieniędzy na parkingach. Stacze mieli zostać zatrudnieni w ramach robót publicznych do remontów i prac porządkowych. Mieli zarabiać po 1,4 tys. zł. Pieniądze miały pochodzić z Funduszu Pracy. Zatrudnić miał ich Łódzki Zakład Usług Komunalnych. - Ten program nigdy się nie zaczął - przyznaje Zofia Piskorz-Kostrzewińska, zastępca dyrektora ŁZUK.

Dlaczego? Gdy Dariusz Joński przestał pełnić funkcję wiceprezydenta Łodzi nie pojawił się nikt, kto podchwyciłby jego pomysł. Pozostały jedynie patrole straży miejskiej, które miały przeganiać dzikich parkingowych.

- W ubiegłym roku było jedno lub dwa zgłoszenia dotyczące staczy. Każdy im płaci, a prawie nikt tego nie zgłasza. Kierowcy sami są sobie winni, że dali tak duże przyzwolenie społeczne dla takich zachowań - uważa Radosław Kluska, rzecznik Straży Miejskiej.

Policja też nie otrzymuje sygnałów o nieprawidłowościach na parkingach, również tych płatnych, gdzie oprócz opłaty za parkomat musimy jeszcze zapłacić staczom.

A stacze nie narzekają na swój los. Dziennie zarabiają od 50 do 100 zł. Bywa i znacznie więcej, gdy właściciel ekskluzywnego pojazdu woli dać im banknot 100 zł, a obcokrajowiec nawet 100 euro. - Kilkanaście złotych zbiorę każdego dnia z drobniaków, jakie wypadają kierowcom ze spodni - przyznaje stacz, który "pilnuje" samochodów w pobliżu szpitala im. Pirogowa.

- Mam komornika na głowie. Co bym zarobił, to by mi zabrał. A tu cały zarobek jest dla mnie - cieszy się dziki parkingowy przy Pałacu Poznańskiego zastrzegając, że naprawdę pilnuje samochodów i pod jego opieką żaden nie został uszkodzony.

CZYTAJ TEŻ:
* Wojna o miejsca parkingowe na Teofilowie
* Łódź: parkingowi stacze na etat

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki