Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sekundniki świateł pozostają na skrzyżowaniach

Maciej Wiśniewski
Maciej Wiśniewski
Sekundniki, które odmierzają czas do zmiany świateł pozostaną na skrzyżowaniach. Ministerstwo Infrastruktury uznało apele kierowców.

Kierowcy, którzy zdążyli już je pieszczotliwie nazwać „czasoumilaczami”, teraz mogą z zadowoleniem przyjąć decyzję Andrzeja Adamczyka, ministra infrastruktury i budownictwa. Podpisał on rozporządzenie, które daje, nomen omen, zielone światło do stosowania sekundników, odmierzających czas do zmiany świateł na skrzyżowaniach. Do tej pory nie były one ujęte w szczegółowych przepisach regulujących warunki techniczne dla znaków i sygnałów drogowych oraz urządzeń bezpieczeństwa ruchu drogowego i warunków ich umieszczania na drogach.

W ubiegłym roku wydawało się, że sekundniki trzeba będzie zdejmować. Taka informacja popłynęła nawet z ministerstwa. Pojawiły się opinie, że zegary odmierzające czas do zmiany świateł nie poprawiają bezpieczeństwa na drogach, a wręcz przeciwnie. Piotr Graczyk ze Stowarzyszenia Klub Inżynierii Ruchu podkreślał nawet na łamach „Dziennika Łódzkiego”, że niektórzy kierowcy widząc, iż do zmiany światła z zielonego na czerwone pozostaje mało czasu, przyspieszają, żeby zdążyć przed zmianą, powodując jeszcze większe zagrożenie.

**Zobacz też:

Sekundniki na sygnalizacji świetlnej znikną ze skrzyżowań miast?

**
Ale za „czasoumilaczami” murem stanęli sami kierowcy. Pochlebnie o sekundnikach wypowiadała się także policja, widząc ich zalety w poprawie bezpieczeństwa, gdyż kierowcy odpowiednio wcześnie mogą przygotować się do wjazdu na skrzyżowanie. Do akcji poparcia włączyli się także samorządowcy.

- Interweniowaliśmy w tej sprawie w ministerstwie, wysłaliśmy oficjalne pismo z prośbą o to, aby stosowanie wyświetlaczy czasu było dozwolone i abyśmy nie musieli ich zdejmować - mówi Ireneusz Owczarek, wiceprezydent Bełchatowa. - Mieliśmy wiele sygnałów od kierowców, którzy chcą pozostawienia „czasoumilaczy”.

Bełchatów był jednym z pierwszych w regionie miast, gdzie urządzenia odmierzające czas do zmiany świateł pojawiły się przy skrzyżowaniach. Pierwsze zamontowano już w 2009 roku i szybko przypadły kierowcom do gustu. W zamyśle sekundniki miały poprawić płynność jazdy i przepustowość skrzyżowań w mocno zakorkowanym mieście, gdzie liczba samochodów przypadających na mieszkańca jest jedną z najwyższych w Polsce.

Z poparciem dla włączenia „czasoumilaczy” do oficjalnych urządzeń bezpieczeństwa i sygnalizacji w ruchu drogowym występowali też inni samorządowcy.

**Zobacz też:

Piesi w Łodzi za długo czekają na zmianę świateł na przejściach. Fundacja Fenomen chce zmian

**

- Może nie była to wspólna, zorganizowana akcja, ale wielokrotnie poruszaliśmy ten temat podczas spotkań Związku Miast Polskich - mówi wiceprezydent Bełchatowa. - Tak naprawdę żaden przepis nie mówił o tym, że należy je zlikwidować, nie były jednak wpisane jako urządzenia dopuszczone, istniała więc pewna rozbieżność w interpretacji przepisów.

W regionie łódzkim „czasoumilacze” pojawiły się m.in. w Piotrkowie, Radomsku, Kutnie, czy Zduńskiej Woli. Te w Piotrkowie nawet zniknęły z części ulic, po tym, jak w ubiegłym roku wydawało się, że będą zakazane. W Bełchatowie, mimo pierwotnego sprzeciwu ministra, urządzenia zostały. Teraz magistrat chciałby zamontować kolejne.

- Będziemy o nie apelować do zarządców dróg - dodaje Ireneusz Owczarek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki