Dzieci są w bardzo ciężkim stanie, jedno z nich ma potwornie poparzoną część twarzy. Zszokowaną matką zajęli się psychologowie.
Dramat rozegrał się w czwartek koło południa przed Zespołem Sportowych Szkół Ogólnokształcących w Skierniewicach, blisko centrum miasta. Na parking podjechała seatem 25-letnia kobieta. Wysiadła i zostawiła w środku dwóch synków,1,5-rocznego i niespełna 4-letniego. Nie wiadomo, jak długo dzieci same siedziały w samochodzie. Policję i strażaków około godziny 11.40 wezwała przerażona matka, do której w szkole przybiegli inni rodzice. Zauważyli, że z wnętrza pojazdu wydobywa się dym.
Widok był potworny. 25-letnia kobieta tuliła młodszego synka w ramionach. Starszy leżał na chodniku, reanimacja trwała. Obaj - niemal czarni od sadzy. Z twarzy młodszego chłopca płatami schodziły fragmenty skóry...
Przyczyną pożaru mogło być nieumyślne zaprószenie ognia lub niewłaściwie dogaszony w popielniczce papieros.
- Matka zapewniała, że to nie ona paliła w samochodzie i nie ona zostawiła niedopałek - mówi Mariusz Wielgosz z Państwowej Straży Pożarnej w Skierniewicach. - Nie wykluczamy też zwarcia instalacji elektrycznej. Ustaliliśmy co prawda, że elektryczna zapalniczka w samochodzie działała prawidłowo, ale mało prawdopodobne, aby dzieci przy niej coś majstrowały.
Obaj chłopcy w ciężkim stanie zostali przewiezieni do szpitala w Skierniewicach, a stamtąd karetkami na stadion, gdzie boisko wykorzystywane jest jako lądowisko dla helikopterów. Stąd pod opieką lekarzy przetransportowano ich do łódzkiego szpitala im. Konopnickiej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?