Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skierniewice: poparzeni chłopcy na święta w domu

Agnieszka Kubik
Bartek, Kuba, Wiktoria i rodzice. Rodzina znów jest razem
Bartek, Kuba, Wiktoria i rodzice. Rodzina znów jest razem Agnieszka Kubik
Kuba i Bartek, chłopcy ze Skierniewic poparzeni w pożarze auta, od kilku dni są w domu. Pierwszy zaraz po powrocie biegał po mieszkaniu, które jego rodzice otrzymali dwa tygodnie przed wypadkiem, starszy wyściskał niewidzianą dawno siostrę Wiktorię.

Gdy wreszcie, zmęczeni wydarzeniami ostatnich miesięcy, chcieli wspólnie pobyć, do ich domu znów zawitali dziennikarze.

- Szczerze? Mam już dość - wzdycha Sebastian Markowski, ojciec rodziny. - Wiem jednak, że media bardzo nam pomogły i nie możemy odmówić wywiadu. To dzięki nagłośnieniu sprawy nie musimy się martwić, za co będziemy leczyć i rehabilitować chłopców.

Istotnie, dzięki aktywności skierniewickiej Fundacji Chodźmy Razem i wielkim sercom ludzi z całej Polski na konto wpłynęło już 76 tys. zł.

- Taka duża suma powinna wystarczyć na leczenie chłopców i to przez dłuższy czas - mówi wzruszona Beata Czyżewska, szefowa fundacji, która przez wiele tygodni niestrudzenie nagłaśniała problem poprzez media.

Jak się czują maluchy? Kubuś szybko wraca do zdrowia, ale widać, że w zabawie przeszkadzają mu poparzone rączki. Sen z powiek pani Natalii, mamie maluchów, spędza stan starszego Bartka. Chłopiec jest po przeszczepach i naprawdę cierpi. Bandaż na główce ciśnie i uwiera, a skóra na twarzy boli i szczypie. Gdy zostaje niechcący zbyt mocno dotknięty, płacze z bólu. Co trzy godziny Bartek musi być smarowany dwiema maściami, rodzice rozmasowują mu również rączki. Na szczęście maluchowi zaczyna dopisywać apetyt.

- Niech ten rok jak najszybciej się skończy - mówi cicho Natalia Markowska. - Najpierw miałam niegroźny wypadek samochodowy wraz z chłopcami, później zginął brat mojej mamy, a wkrótce potem przydarzył się pożar samochodu. Gdy patrzę na buziunię Bartunia, na jego cierpienia, gdy myślę, jak będzie dalej żył, nie mogę pozbyć się myśli, że to wszystko moja wina. Gdybym tylko mogła cofnąć czas...

Wigilię i święta Markowscy chcą spędzić tylko z dziećmi, bawiąc się z maluchami na dywanie w dużym pokoju. Do tej pory nie zdążyli się nawet nacieszyć nowym mieszkaniem.

- Ale nasza dalsza rodzina chce się spotkać z synkami, więc znów będzie gwarno - mówi pani Natalia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki