Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skra nadal jest druga na świecie

Paweł Hochstim
Siatkarze Skry pokonali już Trentino podczas spotkania w Łodzi. Czy dziś będą mieli powody do radości?
Siatkarze Skry pokonali już Trentino podczas spotkania w Łodzi. Czy dziś będą mieli powody do radości? Dariusz Śmigielski/archiwum
Po raz drugi z rzędu siatkarze PGE Skry Bełchatów zdobyli srebrny medal klubowych mistrzostw świata. We wczorajszym finale w katarskiej Ad-Dausze przegrali z Trentino Volley 1:3. Za drugie miejsce dostaną od Katarczyków 170 tys. dol.

24 listopada obie drużyny zagrały w Łodzi w meczu drugiej kolejki Ligi Mistrzów. Wówczas bełchatowianie byli zespołem lepszym o kilka klas i wyraźnie wygrali 3:0. W Ad-Dausze można było odnieść wrażenie, że między obiema drużynami rozpętała się wojna psychologiczna. Matej Kazijski na każdym kroku podkreślał, że porażka w Atlas Arenie była przypadkiem. Nawet Łukasz Żygadło niezbyt często korzystał z możliwości rozmowy z rodakami.

Być może wpływ na to miało jego letnie rozstanie z reprezentacją Polski, bo w wywiadzie telewizyjnym Żygadło zasugerował, że nie wszyscy reprezentanci są jednakowo traktowani. Wczoraj Łukasz tylko na chwilę pojawił się na boisku, bo w Trentino, gdy zdrowy jest Brazylijczyk Raphael, Polak zawsze odgrywa rolę rezerwowego.

Rok temu w finale klubowych mistrzostw świata mistrzowie Polski przegrali z włoskim zespołem bez walki 0:3. Wczoraj rozpoczęli grę bardzo skoncentrowani i przed drugą przerwą techniczną odskoczyli graczom Radostina Stojczewa na dwa punkty. Trudno jednak wytłumaczyć fakt, że za chwilę stracili sześć punktów z rzędu i było już jasne, że pierwszego seta wygra Trentino.

Podopieczni Jacka Nawrockiego nie mogli poradzić sobie z zagrywką Osmany'ego Juantoreny, który raz za razem słał atomowe serwisy, najczęściej w Bartosza Kurka, który jest najgorszy z czwórki przyjmujących PGE Skry w odbiorze, ale za to dysponuje bardzo mocnym atakiem. Z 16:14 dla PGE Skry zrobiło się 16:20. Trentino takich szans już nie wypuszcza z rąk.

Niestety, sytuacja powtórzyła się w drugim secie, gdzie również gra była wyrównana do czasu, gdy zagrywać zaczął Brazylijczyk Riad. Od stanu 4:4 obrońcy tytułu klubowego mistrza świata zdobyli siedem punktów z rzędu i spokojnie kontrolowali przebieg gry.

Trener Jacek Nawrocki zmianami próbował powstrzymać włoski zespół, ale bez rezultatu. Zdjął z boiska Miguela Falascę, Mariusza Wlazłego i Bartosza Kurka, ale po wejściu Pawła Woickiego, Jakuba Novotnego i Stephane'a Antigi nie było lepiej. Rozluźnieni zawodnicy z Trentino mogli bawić się siatkówką, bo nawet w przypadku popełnienia błędu mieli wyraźny zapas punktów. Bez presji radzili sobie bardzo dobrze.

Choć w trzecim secie mistrzom Polski wreszcie udało się dopaść rywali z Trentino, to na więcej nie było ich stać. W czwartym secie znów od początku przewagę miał zespół z Włoch, który po raz kolejny świetnie radził sobie na zagrywce. A Skra, pozbawiona jednego ze swoich największych atutów, czyli Kurka, który nie radził sobie wczoraj i został zmieniony, nie umiała się temu przeciwstawić. Dziś bełchatowianie wracają do kraju. Po świętach zaczną odrabiać ligowe zaległości, a 5 stycznia raz jeszcze zagrają z Trentino - w Lidze Mistrzów. Skra ma już niemal pewne pierwsze miejsce w grupie, Włosi wciąż walczą o awans.

Więcej powodów do zadowolenia od siatkarzy Skry miała Katarzyna Skowrońska-Dolata. Fenerbahce Stambuł, z byłą reprezentantką Polski w składzie, pokonało 3:0 (25:23, 25:22, 25:17) brazylijski Sollys Osasco i zdobyło klubowe mistrzostwo świata. Ten turniej w wykonaniu pań został reaktywowany po 16 latach przerwy. Poprzednim zwycięzcą był brazylijski zespół Leites Nestlé Jundiai.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki