Gdzie jeżdżą posłowie z woj. śląskiego? Które kraje cieszą się ich największym zainteresowaniem i dlaczego? Czytaj więcej...
Z kuluarowych plotek wynika, że najlepiej jest się zapisać do polsko-tajwańskiej grupy parlamentarnej, bo każdy z jej członków na Tajwan choć raz w kadencji poleci. Szczególnym sentymentem posłów PiS, wiernych zagranicznej polityce byłego prezydenta Lecha Kaczyńskiego, cieszy się grupa polsko-gruzińska.
- W Gruzji zbliżają się wybory. Kompletowany jest zespół polskich parlamentarzystów, ale jeszcze nie wiem, czy się w nim znajdę - wyjaśnia poseł Waldemar Andzel (PiS), który swoją poselską aktywność międzynarodową skierował też w stronę Singapuru oraz Hiszpanii i Tybetu. - Nie zapisałem się tam, licząc na wyjazdy - dodaje.
Podobnie mówi posłanka PO Ewa Kołodziej. - Znam hiszpański, więc jestem w grupie polsko-hiszpańskiej. Uczę się niderlandzkiego, a zatem znalazłam się w grupie polsko-niderlandzkiej. Jestem posłanką z przemysłowego regionu, a więc zależy mi na wspieraniu kontaktów np. z Chinami. Nawet interpelowałam do ministra spraw zagranicznych, by zwiększył obsadę naszej ambasady w Pekinie, ale Wielkiego Muru jeszcze na żywo nie widziałam i raczej się nie wybieram - mówi Kołodziej, pierwszy raz w parlamencie. Cóż, debiutanci mają gorzej.
Na atrakcyjne wyjazdy, np. odwiedziny Polonii w Brazylii, wypad do Izraela, czy Tajlandii, nie mówiąc o zawsze wartych odwiedzenia Stanach Zjednoczonych, mają szansę przede wszystkim starzy wyjadacze, zaś w przypadku tzw. grup bilateralnych ich przewodniczący i wiceprzewodniczący. Np. niewykluczone, że po pierwszych demokratycznych wyborach zawita w Libii poseł z Katowic, szef polsko-libijskiej grupy parlamentarnej, Zbyszek Zaborowski. Posłowi Markowi Baltowi, obecnemu szefowi śląskiego SLD, też nie jest obojętny los Libii. Niedawno polscy posłowie zaprosili mieszkających w Polsce Libijczyków, by opowiedzieli o sytuacji w swoim kraju.
Wszystkim posłom jednak daleko do dwóch parlamentarzystów: Piotra Chmielowskiego (Ruch Palikota) i Piotra van der Coghena (PO). Pierwszy należy do 17 grup uskuteczniających przyjaźń międzypaństwową, a drugi do 16. Z ich aktywnością nie wiążą się jednak egzotyczne wyjazdy.
- Najbardziej interesują mnie nie Indie, Korea czy Peru, ale Czechy, bo jestem czechofilem i świetnie znam czeski - mówi nam poseł Chmielowski.
- Udział w grupach bilateralnych wynika z mojej ciekawości świata, kultur, zwyczajów. W ciągu poprzedniej i tej kadencji (czyli pięciu lat) byłem służbowo, jako członek sejmowej Grupy Polsko-Izraelskiej, raz na trzydniowej konferencji parlamentarzystów Europy, związanej z bezpieczeństwem na Bliskim Wschodzie. Polski podatnik nie zapłacił za mój wyjazd ani złotówki - wyjaśnia poseł van der Coghen.
Ze strategicznego punktu widzenia najważniejsze są grupy poselskie, których zadaniem jest zbliżenie z sąsiadami. Nawet opozycja chwali kierowaną przez posła PO Marka Krząkałę grupę polsko-niemiecką. Nie brak za to narzekań na sposób działania grupy polsko-rosyjskiej i polsko-ukraińskiej.
- Marszałek Sejmu zmniejsza liczbę uczestników delegacji do minimum. Tajwan jest do przełknięcia, bo to zapraszający ponoszą wszystkie koszty. W innych przypadkach trzeba przynajmniej płacić sobie za przeloty - skarży się jeden z posłów.
Jak podało biuro prasowe Kancelarii Sejmu, w ciągu 9 pierwszych miesięcy obecnej kadencji za granicę wyjechało 146 posłów, co kosztowało 1,44 mln zł. Najczęściej posłowie latali do Brukseli, Strasburga i Waszyngton, ale nie brakowało też lotów do RPA, Ugandy czy na Katar.
Możesz dowiedzieć się więcej: Zarejestruj się w DZIENNIKZACHODNI.PL/PIANO
*Marsz Autonomii 2012: ZDJĘCIA, WIDEO, OPINIE
*Olimpiada w Londynie 2012: RELACJE, ZDJĘCIA, CIEKAWOSTKI
*KONKURS FOTOLATO 2012:
Przyślij zdjęcia, zgarnij nagrody!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?