Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmierć z lekką nutką erotyki

Sławomir Sowa
Rok temu dwie modelki odmówiły pozowania z trumnami. Teraz problemu nie było.
Rok temu dwie modelki odmówiły pozowania z trumnami. Teraz problemu nie było. SMARTFOTOS.PL/LINDNER
Modelka Aleksandra nigdy nie wzięłaby udziału w reklamie wibratorów czy prezerwatyw. Na trumny się zgodziła. Zastrzegła tylko, że nie wystąpi w samej bieliźnie i nie będzie siadać na trumnie.

"Potrzebujesz wrażeń? Nie masz pomysłu na prezent dla znajomych? Już jest i możesz mieć! 12 pięknych trumien, 12 fantastycznych dziewczyn."

Tak firma Lindner z Wągrowca, jeden z największych producentów trumien w Polsce reklamowała swój kalendarz na 2010 rok. Wzbudził szok. Roznegliżowane, tryskające seksem dziewczyny na trumnach. Najbardziej dosłowny był sierpień, miesiąc żniw. Powabna blondyna zaopatrzona w kosę, w tle trumna oparta o snop ściętego zboża.

Kto potrzebował wrażeń i nie miał pomysłu na prezent, nie zawiódł się i w tym roku. W tym nowym kalendarzu Lindnera śmierć ubrano w kostium prohibicji i gangsterskich porachunków z lat 30. Do śmierci i seksu doszedł trzeci element - przemoc. Pistolety, spętane sznurem ręce młodych mężczyzn, którzy za chwilę stracą życie. Na jednej fotografii dziewczyna w czarnej bieliźnie rozbija młotem trumnę. Przez dziurę widać parę butelek whisky - takie alibi dla rozbijania trumny młotem.

- Chcieliśmy uchwycić pewien klimat, stąd pomysł na lata trzydzieste - tłumaczy Piotr Falencik ze studia Smart Fotos z Tczewa, które wykonało kalendarz dla Lindnera.

Nie miał oporów przed łączeniem seksu z śmiercią:
- Jaki tam seks? To tylko lekka nutka erotyki. Był pan w zakładzie produkcyjnym trumnie? Ja byłem - mówi Falencik. - Na początku człowiek czuje się nieswojo, ale się przyzwyczaja. To przecież zwykły produkt. Jak krzesło.

Dla modelki Aleksandry, która wystąpiła w kalendarzu Lindnera na 2011 rok trumna nie jest jak krzesło. - Kiedy dostałam do ręki kalendarz z zeszłego roku i zobaczyłam dziewczynę z zadartą suknią ślubną siedzącą okrakiem na trumnie, byłam zszokowana - opowiada. - Kilka lat temu mój mężczyzna zginął w wypadku na motocyklu. Poczułam się jak kobieta siedząca na trumnie.

Mimo to zgodziła się na udział w sesji zdjęciowej z trumnami.
- Wytłumaczyłam sobie, że przecież śmierć jest tym, co towarzyszy nam w życiu, tym bardziej, że zabrała tak bliską mi osobę - dodaje. - A ten kalendarz pokazuje cały nasz świat z jego brutalnością, zabijaniem, przemocą, alkoholem, seksem.

Ale nie wszystko można sobie wytłumaczyć. - Często występuję w reklamach bielizny, ale nie zgodziłam się na samą bieliznę w sąsiedztwie trumny. Nie mogłam. I żadnego siadania na trumnie - wyjaśnia.

Ma zasady. Nie wystąpi nago, nie wystąpi w reklamie wibratora i prezerwatywy, a jak przy trumnie to bezdotykowo i w przyzwoitej sukience kończącej się tam, gdzie zaczynają się uda.

W zeszłym roku, kiedy Lindner i Smart Fotos pierwszy raz łączyli nutkę erotyki z lekką nutką śmierci, niektóre modelki były wstrząśnięte.

- Dwie odmówiły udziału w sesji - mówi Falencik. - W tym roku już nie było problemu. Wszystkie wiedziały co to będzie.

Jak mówi Piotr Falencik, z pomysłem zareklamowania trumien przez seksowne dziewczyny przyszedł do niego właściciel Lindnera. Zobaczył taki kalendarz we Włoszech i chciał lepszy.
- I jest lepszy - chwali się Falencik.
- Tamte kobiety jakieś bez klasy i nie takie ładne jak nasze - dodaje Aleksandra.

Bartek Lindner nie widzi nic zdrożnego w łączeniu trumien z seksem. - W Polsce śmierć to wciąż tabu, chcemy działać na rzecz oswojenia go - mówił Wirtualnej Polsce. I zapewniał, że jego babci kalendarz też się podobał.

- Mam ten kalendarz, bo jak mógłbym go nie dostać jako prezes Polskiej Izby Pogrzebowej? - mówi Witold Skrzydlewski, łódzki przedsiębiorca pogrzebowy. - Ale to jest przegięcie. Mam 58 lat i nie jestem taki nowoczesny. Śmierć to poważna sprawa. Dziewczyny mogę pooglądać, ale nie przy trumnach.

Aleksandra ma nieco inne zdanie: - Kalendarz jest adresowany do przedsiębiorców pogrzebowych, a tam w większości pracują mężczyźni. Na kalendarz z trumną żaden by nie spojrzał, a piękne kobiety zawsze przyciągają spojrzenia mężczyzn.

Jak się już odłoży na półkę całą tę walkę z tabu, zostają pieniądze.

Bartek Lindner: - Kalendarz spowodował zwiększenie świadomości naszej marki wśród zakładów pogrzebowych i hurtowni artykułów funeralnych.

Witold Skrzydlewski: - Jakby wydali kilkanaście tysięcy sztuk zwykłego kalendarza, to o tej firmie dowiedzieliby się najwyżej ci, co kupili albo dostali kalendarze. A tak mają reklamę za darmo.

Jak się raz złamie tabu, to trudno przestać, bo oczekiwania rosną. Pytanie, gdzie należy przestać. Włoska firma Cofani Funebri pierwszy kalendarz wydała na rok 2003. Dla przedszkolaków, można powiedzieć. Dziewczyny jak aniołki, przyzwoicie ubrane, w tle fragment trumny. Sielsko i anielsko. W ostatnich kalendarzach aniołki zamieniły się w demony seksu i piekła, spętane łańcuchami, dla których trumna to rodzaj takiej większej gabarytowo viagry. Jaki kalendarz wydadzą Lindner i Smart Fotos za rok? Jeszcze "ostrzejszy"?

Piotr Falencik: - Nie wiem, czy ostrzejszy to jest dobre słowo. Ciekawszy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki