Do dramatycznych wydarzeń doszło w nocy z 31 marca na 1 kwietnia 2018 roku. Według prokuratury, o godz. 3.20 do szpitala w Skierniewicach zgłosiła się 38-letnia kobieta w ciąży, dwa tygodnie przed wyznaczonym terminem porodu. Oskarżony pełnił wtedy dyżur na oddziale położniczo – ginekologicznym. Pacjentce wykonano badanie tętna płodu (KTG), które wykazało nieprawidłowości wymagające pilnej interwencji w postaci cięcia cesarskiego.
Niestety, do zabiegu nie doszło. Kobiecie podano jedynie kroplówki z oksytocyną, aby przyśpieszyć poród naturalny. Stan noworodka pogarszał się, zaś dyżurny ginekolog – jak ustalił śledczy – na pewien okres opuścił szpital i jedynie telefonicznie kontaktował się z personelem medycznym. Tymczasem stan dziecka stał się tak fatalny, że praktycznie doszło do zaniku pracy serca. Dopiero wtedy – po godz. 7 – obecna w szpitalu lekarka podjęła decyzję o wykonaniu cięcia cesarskiego.
Chłopiec urodził się niedotleniony. Zaczęto go ratować i przewieziono na oddział intensywnej terapii szpitala Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. Wprawdzie lekarze uratowali chłopczyka, ale doznał on – jak stwierdzili biegli - „ciężkiego kalectwa i ciężkiej choroby długotrwałej”.
- Podczas przesłuchania podejrzany przyznał, że błędem było nieprzystąpienie wcześniej do zabiegu cesarskiego cięcia. Potwierdził, że opuścił szpital podając jednakże, że jego nieobecność trwała krótko, czemu przeczą inne zebrane dowody. Prokurator tytułem środka zapobiegawczego zastosował wobec podejrzanego zawieszenie w wykonywaniu zawodu lekarza – informuje Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi.

Szymon Hołownia ma duże ego, większe ma tylko Lech Wałęsa
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?