Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stéphane Antiga: W kadrze zagrają ci, którzy chcą [WYWIAD]

rozm. Paweł Hochstim
Dariusz Śmigielski
Rozmowa ze Stephanem Antigą, trenerem reprezentacji Polski siatkarzy i zawodnikiem PGE Skry Bełchatów.

Jaka była Pana pierwsza myśl, gdy przyszła wiadomość, że ludzie w Polskim Związku Piłki Siatkowej chcą, by Stephane Antiga poprowadził reprezentację Polski?
Była to dla mnie bardzo duża niespodzianka. Zacząłem się zastanawiać, jak to w ogóle jest możliwe, że to się stało? Te myśli też oczywiście dotyczyły końca mojej kariery zawodniczej, który w tej sytuacji musi nastąpić. Do góry nogami zostanie przewrócone również moje życie osobiste, bo przecież czas, który latem poświęcałem rodzinie teraz będę poświęcał kadrze, więc musiałem również porozmawiać z rodziną. Moja żona była bardzo dumna, a ja również byłem bardzo usatysfakcjonowany, że dostałem taką propozycję.

Skoro kilka miesięcy temu podpisał Pan dwuletni kontrakt, to znaczy, że jeszcze niedawno planował Pan, że przynajmniej przez dwa najbliższe sezony będzie jeszcze siatkarzem.
Pierwsze, co zrobiłem po otrzymaniu oficjalnej propozycji ze związku, to porozmawiałem z prezesem Skry Konradem Piechockim, bo wiadomo, że mam ważny kontrakt z klubem i nie mogłem ot tak go sobie zerwać. Prezes zachował się bardzo w porządku, bo od początku widziałem, że chciał mi pomóc. Rozmawiałem oczywiście także z Miguelem Falaską, trenerem Skry, ale i moim przyjacielem. Musieliśmy wszyscy ustalić, w jakim zakresie będę mógł dzielić te obie funkcje - trenera i siatkarza. I myślę, że dobrze to wszystko ustaliliśmy i spokojnie ze wszystkim sobie poradzę.

Jest takie powiedzenie w polskiej siatkówce: "Kto ma Wlazłego, ten wygrywa". Stephane Antiga będzie miał w swojej drużynie Mariusza Wlazłego?
Kto ma Wlazłego, ten wygrywa. Jeśli to hasło działa, to będę bardzo szczęśliwy, bo to oznacza, że coś wygram w tym sezonie na boisku, który będzie moim ostatnim w życiu. Ale wiem, że pyta pan o drużynę narodową i na to pytanie nie jestem w stanie odpowiedzieć. Po pierwsze jeszcze nie podpisałem kontraktu, podobnie zresztą jak Philipp Blain, z którym będę współpracował, więc nie mogę jeszcze rozmawiać z zawodnikami pod kątem wyboru ich do reprezentacji. Ale jedno mogę powiedzieć - na podstawie mojej kariery w reprezentacji Francji wiem, że żeby grać w drużynie narodowej, trzeba być odpowiednio zmotywowanym. I na pewno takich zawodników będę chciał wybierać do reprezentacji. Czy Mariusz zagra w reprezentacji? Bardzo bym chciał, ale jeszcze jest zbyt wcześnie. Na pewno ze wszystkimi zawodnikami, których będę chciał powołać porozmawiam, a później dokonam ostatecznego wyboru.

Propozycja zatrudnienia na stanowisku drugiego trenera wieloletniego selekcjonera reprezentacji Francji Philippa Blaina wyszła od Pana, czy od władz związku?
To była moja propozycja. Wiele lat współpracowaliśmy w reprezentacji Francji, którą on prowadził, a w której ja grałem. Jest wiele powodów takiej decyzji. Przede wszystkim Philipp ma bardzo wiele doświadczenia, którego ja, jako trener, na razie nie mam. Myślę, że zwłaszcza w pierwszej fazie mojej pracy będzie to bardzo ważne. I jestem przekonany, że to będzie bardzo dobry wybór, bo Philippe to naprawdę bardzo pozytywna postać.

W trakcie swojej karierze zawodniczej współpracował Pan z wieloma wielkimi trenerami, choćby Glennem Hoagiem, Marcelo Mendezem, czy Danielem Castellanim. Można powiedzieć, że na którymś z nich będzie się Pan wzorował?
To prawda, współpracowałem z wieloma doskonałymi trenerami i z wieloma z nich zdobywałem różne sukcesy. Ale jest jeden trener, którego najbardziej cenię, bo bardzo się przy nim rozwinąłem i to właściwie on pozwolił mi grać na najwyższym poziomie. To Glenn Hoag, z którym pracowałem w Paris Volley. Razem zdobyliśmy wszystkie możliwe tytuły, bo wygrywaliśmy mistrzostwo Francji, Puchar Francji, ale również najbardziej prestiżową Ligę Mistrzów. Tak, obecnego selekcjonera reprezentacji Kanady mogę uznać za swój wzór trenera.

Hoag był właściwie Pana kontrkandydatem do pracy z reprezentacją Polski...
Wiem o tym, bo nadal jesteśmy z bardzo bliskim kontakcie. I dowiedziałem się, że kilka tygodni przed tym, jak ja dostałem propozycję poprowadzenia reprezentacji Polski, taką ofertę otrzymał Glenn Hoag. Ale ostatecznie jej nie przyjął.

Ponad sześć lat jest już Pan w Polsce, więc dokładnie wie Pan, jak dla kibiców ważna jest reprezentacja siatkarzy, właściwie druga po piłkarskiej drużyna w kraju. Czego siatkarzom brakuje, by wskoczyli na stałe do światowej czołówki, a nie zaglądali tam tylko na chwilę?
Polska ma bardzo dobrą drużynę i właściwie mogę powiedzieć, że nie ma szerszego wyboru graczy do drużyny, bo zdecydowana większość najlepszych siatkarzy w tej reprezentacji gra. Na pewno w tej drużynie nie będzie rewolucji. Trzeba byłoby zrobić dokładną analizę tego, co szwankuje. Problem może tkwić w zbyt dużej liczbie własnych błędów, czy w nieodpowiedniej regularności w zespole. Ale sądzę, że potencjał tej drużyny jest bardzo duży. I z pewnością, gdy będzie już na to odpowiedni czas, dokonamy analizy i sądzę, że dojdziemy do tego, czego brakuje chłopakom, by częściej zajmowali medalowe miejsca.

Kto ma dzisiaj silniejszą reprezentację siatkarską - Polska, czy Francja?
Ostatnie mecze wygrywali Francuzi, ale sądzę, że to jednak polska drużyna ma większy potencjał. Czegoś jej jednak w ostatnich turniejach brakowało, by to udowodnić.

W czasach gry Stephane'a Antigi w reprezentacji Francji to raczej Trójkolorowi byli zespołem wyżej klasyfikowanym od Polaków. Są jakieś mecze przeciwko polskiej drużynie, które utkwiły Panu w głowie? Wiadomo, że dla polskich kibiców najbardziej pamiętnym meczem jest finał mistrzostw Europy w Izmirze, którego Pan dobrze wspominać nie może, bo to Polacy wtedy zdobyli złoty medal.
To były moje ostatnie momenty w reprezentacji Francji. Doskonale pamiętam ten mecz, dla nas srebrny medal mistrzostw Europy też był przecież dużym sukcesem. To był bardzo trudny finał, bo polska drużyna, choć zbudowana w dużej mierze z młodych zawodników, grała wtedy wyśmienicie.

Gdy trenerami reprezentacji Polski byli Raul Lozano i Daniel Castellani, wówczas oficjalnym językiem drużyny był włoski. Gdy zatrudniono Andreę Anastasiego, w drużynie mówiło się po angielsku. Jaki będzie oficjalny język, gdy trenerem będzie Stephane Antiga?
Mogę powiedzieć, że będę starał się używać najwięcej, jak tylko będę mógł, języka polskiego, bo wiadomo, że to będzie najwygodniejsze dla drużyny. Gram od sześciu lat w Polsce, więc ten język siatkarski dobrze poznałem i nie będę miał z tym problemów. Ale wiadomo, że będą momenty, w których będę chciał wyjaśnić coś bardziej szczegółowo i wtedy będę używał angielskiego lub włoskiego, ale to zależy od zawodnika, z którym będę chciał porozmawiać. Będę robił tak, żeby było to jak najbardziej wygodne dla siatkarzy.

Na razie w sztabie reprezentacji jest dwóch trenerów - Antiga i Blain. Co z resztą Pańskich współpracowników?
Na razie za wcześnie jest mówić o innych współpracownikach, tym bardziej, że jeszcze ja nawet nie mam podpisanego kontraktu. Ale nie oznacza to oczywiście tego, że nie mam w głowie różnych pomysłów.

Kiedy wreszcie Stephane Antiga złoży podpis na umowie i oficjalnie zostanie już trenerem reprezentacji Polski siatkarzy?
Na razie tego nie wiem. Ale mam nadzieję, że stanie się to niebawem i wszystko dla wszystkich będzie już pewne.

W sztabie będą pracowali Polacy?
Na pewno. Mogę nawet powiedzieć, że jego spora część będzie z Polski.

Kontakt ma obowiązywać do igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro, czyli przez trzy lata?
Tak. Sądzę, że to jest najlepsza decyzja.

Taka była propozycja związku, czy Pana?
Taką długość umowy ja zaproponowałem, bo jest to dla mnie bardzo ważne. Kończę karierę, wiem, że w wieku 37 lat, ale jednak ją kończę. Gdyby moja przygoda z prowadzeniem reprezentacji Polski miała trwać tylko przez kilka miesięcy, właściwie tylko przez lato, to to nie miałoby żadnego sensu. Praca z reprezentacją Polski na pewno będzie wspaniała i pasjonująca. Zaproponowałem, byśmy związali się umową od mistrzostw świata do igrzysk w Rio de Janeiro. Wtedy będę miał możliwość zrelizowania z tą drużyną własnych założeń.

Kto bardziej ryzykuje - Stephane Antiga, czy władze związku?
Ryzykują obie strony, bo związek do końca nie może być pewny, jakim będę trenerem, a ja mogłem sobie przecież jeszcze spokojnie przez minimum dwa lata grać w siatkówkę. Ale uważam, że jestem przygotowany do tej roli i na pewno się nie boję.

Wiele osób ze środowiska siatkarskiego uważa, że powinien Pan z dnia na dzień skończyć grę w PGE Skrze i już teraz zająć się pracą dla reprezentacji. Wiadomo, że sezon reprezentacyjny zaczyna się już po zakończeniu rozgrywek klubowych. To ma dla Pana jakieś znaczenie?
Proszę zwrócić uwagę na jedną rzecz - mam ważną umowę ze Skrą Bełchatów, jestem zawodnikiem tego klubu, a sezon już się zaczął. Dla mnie bardzo ważne jest, by zachowywać się w porządku. I od początku uważałem, że ze względu na klub, na drużynę, czy wreszcie na Miguela, będę chciał dokończyć ten sezon na boisku. Mam nadzieję, że tak się stanie i zdobędę na koniec kariery tytuł mistrza Polski z PGE Skrą Bełchatów. Nie sądzę, żeby w jakikolwiek sposób gra w klubie przez najbliższych kilka miesięcy mogła przeszkodzić mi w pracy z kadrą.

To, że zawodnicy, których będzie Pan powoływał do reprezentacji to w dużej mierze Pańscy koledzy z boiska pomoże w nawiązaniu dobrego kontaktu, czy raczej przeszkodzi w budowie odpowiedniej relacji trener - zawodnik?
Mam nadzieję, że nasze kontakty, z zawodnikami, z którymi grałem, czy gram obecnie, pozostaną takie same, jak w tej chwili. Mamy dobre relacje i chciałbym, żeby tak pozostało.

A jak zareagowała szatnia PGE Skry, gdy siatkarze poznali nazwisko nowego selekcjonera reprezentacji Polski?
Wiadomo, że dla wszystkich, także dla nich, było to bardzo duże zaskoczenie. A później dostałem gratulacje i usłyszałem od chłopaków wiele pozytywnych słów. Wszystko było bardzo fajnie.

Są jakieś żarty na ten temat? Bo w środowisku siatkarskim żartuje się, że teraz będzie Panu łatwiej, bo kto odważy się zablokować trenera reprezentacji.
Jak w każdej drużynie pojawiają się jakieś żarty, ale to przecież jest zupełnie normalne.

W Polsce przed trenerem reprezentacji siatkarskiej stawiane są zawsze bardzo wysokie cele. Pan usłyszał w Polskim Związku Piłki Siatkowej, że ma na przykład zdobyć medal na przyszłorocznych mistrzostwach świata?
To oczywiste, że dla federacji, dla sponsorów reprezentacji, a przede wszystkim dla kibiców najważniejsze jest, by drużyna zdobywała medale. Ja to rozumiem i doskonale wiem, jakie cele będą przede mną stawiane. Nie boję się ich i też marzę, by za rok cieszyć się z medalu mistrzostw świata. Wierzę w to i zamierzam pracować, by tak się stało.

Współpraca: Tomasz Koprowski/skra.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki