Mobilizacja, alert, gotowość. Wszystko bardzo ładnie. Tylko jak długo można pozostawać w stanie bezustannej czujności? W końcu i najlepszy wartownik zaśnie na posterunku. Potrzeba czegoś więcej. Byłem w ubiegłym roku na Ukrainie. Tam policja nie ściga pijących piwo po ulicach i parkach. Ludzie siedzą na ławkach przed domami, w parkach, ciągną piwo, a policja sobie spaceruje. Ale niech tylko który krzyknie albo zacznie się awanturować, natychmiast ląduje w radiowozie.
A u nas? Kilka lat temu pisałem o placyku w parku Klepacza. Strażnicy co drugi dzień w ciemno przyjeżdżali, żeby wlepić mandaty studenciakom z puszką piwa w ręce. Nie awanturowali się, nie krzyczeli. I nie protestowali, gdy władza surowo egzekwowała zakaz spożywania alkoholu w miejscach publicznych.
Po co o tym wszystkim piszę? Jeśli wszyscy jęczą, że jest za mało patroli, za mało pieniędzy, to trzeba skierować strażników i policjantów do zadań ważnych z punktu widzenia mieszkańców, a nie statystyk interwencji i tabelek z przychodami z mandatów.
Sławomir Sowa
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?