MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Strażnicy miejscy wjechali w auto łodzianki

Agnieszka Jasińska
Strażnicy miejscy tłumaczyli się, że wybiegł im pies i dlatego uderzyli w samochód
Strażnicy miejscy tłumaczyli się, że wybiegł im pies i dlatego uderzyli w samochód czytelnik
To była godz. 4:30 nad ranem. Pani Anna jeszcze spała. Jej mąż wybierał się już do pracy. Kobieta tak jak zwykle zaparkowała swoją czerwoną skodę fabię na chodniku przed blokiem przy ul. Bednarskiej. Nagle wszyscy usłyszeli huk. Radiowóz straży miejskiej wjechał w samochód pani Anny.

- Od razu zbiegłam na dół. Miałam zarysowaną całą lewą stronę auta. Lewy bok był wgnieciony, szyba była pęknięta, lusterko uszkodzone - opowiada kobieta. - Zapytałam strażników jak można było jechać tak blisko krawężnika. Odpowiedzieli, że jak widać można było.

Pod blok przy ul. Bednarskiej przyjechała policja.

- Strażnicy powiedzieli im, że przed radiowóz wybiegł pies i musieli zareagować, żeby w niego nie uderzyć. Wcześniej nie było o tym ani słowa - opowiada pani Anna. - Uważam, że to niemożliwe, że pies wybiegł przed radiowóz. Wtedy strażnicy wykonaliby przecież jakiś gwałtowny ruch i uderzyli w jedno miejsce. A tak mam przerysowany cały lewy bok samochodu.

Policja wszczęła dochodzenie w sprawie zdarzenia. Pani Anna wystąpiła też do ubezpieczyciela samochodu straży miejskiej o odszkodowanie za zniszczenie skody. Jednak policja umorzyła dochodzenie. W uzasadnieniu tej decyzji czytamy, że "przeprowadzone czynności wyjaśniające nie dostarczyły podstaw do skierowania wniosku o ukaranie do Sądu Rejonowego przeciwko nieznanemu właścicielowi psa, który wybiegł na jezdnię".

- Policjantka wytłumaczyła mi przez telefon, że skoro pies uciekł z miejsca zdarzenia, to nie ma sprawcy wypadku - mówi pani Anna. - Jeszcze nie dostałam odpowiedzi od ubezpieczyciela. Boję się, że nikt nie odda mi pieniędzy za uszkodzone auto. Poinformowano mnie, że mogę skierować sprawę na drogę sądową.

Leszek Wojtas z łódzkiej straży miejskiej podkreśla, że strażnicy przeprosili panią Annę.

- Pies wyskoczył strażnikom przed radiowóz i zmusił do gwałtownego hamowania. Sprawę prowadzi policja, my nic więcej nie mamy do powiedzenia - mówi Wojtas.

Pani Anna napisała odwołanie w sprawie umorzenia postępowania.

- Jeśli to nie pomoże, to pójdę do sądu. Mam uszkodzony samochód i nie może być tak, że nie ma za to winnego. To przecież strażnicy miejscy wjechali w moje auto, a nie pies. To jakaś paranoja - mówi pani Anna.

Gdyby znalazł się właściciel psa, który wybiegł przed radiowóz, wówczas zostałby ukarany grzywną 250 zł za jego niedopilnowanie. A jeśli to nie pies zawinił, ale nieuważny kierowca, wówczas mandat za spowodowanie takiego zdarzenia wynosi od 220 do 500 zł.

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki