– Zatem obrona terytorialna nie jest jakimś wymysłem ostatnich lat, jak próbuje sugerować część polityków - mówił major Rubajczyk. Służy on w 9 Łódzkiej Brygady Obrony Terytorialnej, wciąż tworzonej w koszarach na granicy Zgierza i stolicy województwa.
Major Rubajczyk przekonywał, że „terytorialsów” boją się nawet „specjalsi” (czyli komandosi), ponieważ oddziały obrony terytorialnej jak nikt inny znają teren, w którym działają.
Umundurowani goście studentów sypali we wtorek wojskowym poczuciem humoru. – Wyróżniają nas berety, jestem facetem, ale powiedzieli mi, że nasze są oliwkowe – zakończył swoją część wystąpienia major Rubajczyk. Towarzyszyła mu trzymająca karabin kobieta służąca w 9. brygadzie, przedstawiona jako „Joanna, matka dwójki dzieci”.
Wojska Obrony Terytorialnej od początku ubiegłego roku są odrębnym rodzajem sił zbrojnych. Docelowo mają liczyć 53 tys. żołnierzy (obecnie jest ich prawie 18 tys.), zgrupowanych w 17 brygad - po jednej w każdym województwie (poza Mazowszem, dla którego przewidziano dwie brygady). Łódzka ma liczyć około 3 tys. żołnierzy - z czego 10 procent zawodowych.
Zdecydowana większość „terytorialsów” pracuje poza wojskiem i mieszka poza koszarami. Po wstępnym szkoleniu i przysiędze wojskowej zwykle spotykają się oni na ćwiczeniach przez dwa dni w miesięcznych odstępach oraz raz na rok w ramach dwutygodniowego szkolenia zintegrowanego. „Terytorialsi” mają płacone za swoją gotowość bojową oraz za dni ćwiczeń.
Uniwersytet Łódzki był we wtorek (26 lutego) gospodarzem spotkania, podczas którego żołnierze namawiali studentów UŁ do wstępowania w szeregi Legii Akademickiej oraz Wojsk Obrony Terytorialnej
Uniwersytet Łódzki był we wtorek (26 lutego) gospodarzem spotkania, podczas którego żołnierze namawiali studentów UŁ do wstępowania w szeregi Legii Akademickiej oraz Wojsk Obrony Terytorialnej