Stwardnienie rozsiane wciąż pozostaje dla lekarzy zagadką. Mimo że to jedna z najczęstszych chorób autoimmunolo-gicznych układu nerwowego, jej rozpoznawanie nie jest łatwe. SM nie jest ani zakaźne, ani dziedziczne. Dlatego odkrycie łódzkich naukowców wydaje się być przełomowe dla diagnozowania choroby, a tym samym jest ogromną szansą dla pacjentów.
Neurolog z Łodzi, prof. Krzysztof Selmaj i jego współpracownicy, postanowili zbadać chorobę na poziomie molekularnym i zajęli się analizą RNA, czyli kwasów rybonukleinowych, które odpowiadają za proces tworzenia białka w naszym organizmie.
- Przez wiele lat prowadziliśmy badania i szukaliśmy biomarkerów, które mogą nam pomóc w rozpoznaniu stwardnienia rozsianego. Długi czas wynika z tego, że diagnostyka stwardnienia rozsianego jest bardzo skomplikowana i nie ma prostego testu, który umożliwiłby postawienie ostatecznej diagnozy - przyznaje prof. Krzysztof Selmaj, kierownik Katedry i Kliniki Neurologii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. - Zajęliśmy się grupą cząsteczek RNA, ponieważ niewiele było o nich wiadomo.
**Zobacz też:
Szpital w Tomaszowie Mazowieckim dostał pieniądze na leczenie stwardnienia rozsianego**
Łódzcy naukowcy skupili się na grupie cząsteczek mikroRNA, których odkrycie w 1993 r. mocno zaskoczyło świat nauki. Specjaliści pobrali krew od 101 chorych na stwardnienie rozsiane i 51 zdrowych osób.
- Szukaliśmy cząsteczek stosując bardzo zaawansowane techniki biologii molekularnej i udało nam się zidentyfikować kilka takich, które wydają się być ściśle związane z powstaniem choroby. Znaleźliśmy także pewne mechanizmy, które tłumaczą, w jaki sposób te cząsteczki mogą przyczyniać się do rozwoju stwardnienia rozsianego - dodaje prof. Krzysztof Selmaj.
Łódzcy specjaliści odkryli, że chorzy na SM mieli znacznie mniejsze ilości czterech typów cząsteczek mikroRNA, w przeciwieństwie do zdrowych osób.
Co więcej, mniej tych cząsteczek znaleźli także we krwi chorych, których stan się pogorszył (doszło do rzutu) w porównaniu z chorymi w okresie polepszenia (remisji). A to z kolei może wyjaśniać mechanizm rozwoju stwardnienia rozsianego.
- Cząsteczki te mają wpływ na mechanizmy, które prowadzą do rozwoju zmian patologicznych stwardnienia rozsianego. Obniżony poziom tych cząsteczek mikroRNA oznacza, że u chorych została odblokowana synteza niektórych białek, związanych z procesem chorobowym SM. Nasze badania mogą oznaczać szybszą diagnozę, a w dalszej perspektywie nowe opcje terapeutyczne - podkreśla łódzki neurolog.
Czytaj też:Łódź: lekarze pracują nad nową metodą walki leczenia SM
Liczba chorych na stwardnienie rozsiane nie jest dokładnie znana. Szacuje się, że w naszym kraju choruje 50 tys. osób, w woj. łódzkim ponad 3 tys. Specjaliści wciąż jednak zwracają uwagę, że problem ze stwardnienie rozsianym leży nie tylko w trudnym diagnozowaniu, ale i dostępie do programów lekowych.
- Warunki kwalifikacji do nich są bardzo restrykcyjne. W Polsce ze skutecznych terapii korzysta zaledwie 13 proc. chorych, tymczasem w Niemczech aż 70 proc. - mówi dr Bożena Adamkiewicz, neurolog i konsultant wojewódzki w tej dziedzinie.
W Polsce mamy dwa programy lekowe: pierwszej linii oraz drugiej - gdy choroba jest mocno rozwinięta, a pierwsza terapia była nieskuteczna.
Rok temu w woj. łódzkim programami lekowymi objętych było 854 chorych na stwardnienie rozsiane, czyli zaledwie ponad 26 proc. wszystkich chorych.
Stwardnienie rozsiane |
Stwardnienie rozsiane niszczy nie tylko zdrowie fizyczne, ale i drastycznie zmienia świat chorego. Chorują najczęściej młode osoby w wielu 19 - 44 lata. Choroba często prowadzi do utraty pracy, co wiąże się z odsunięciem chorego na margines społeczny. Dlatego też chorym towarzyszą depresja, myśli samobójcze i poczucie odtrącenia. SM atakuje osłonkę włókien nerwowych, czyli tzw. mielinę. Proces ten zachodzi w mózgu i rdzeniu kręgowym. Zostaje zaburzona ciągłość w przewodzeniu impulsów nerwowych, co prowadzi do różnych zaburzeń. Słabną mięśnie, trudniej chodzić, utrzymać długopis w dłoni, a ostrość widzenia zanika. Tylko odpowiednia i wczesna terapia farmakologiczna daje szansę chorym na utrzymanie aktywności zawodowej i zachowanie sprawności. W woj. łódzkim średni czas oczekiwania na leczenie wynosi niemal miesiąc, a na wizytę w poradni neurologicznej prawie cztery miesiące. W ubiegłym roku liczba hospitalizacji z powodu SM w woj. łódzkim wyniosła 3 tys. 526, przy czym w 2014 r. pobytów w szpitalu z tego powodu było ponad 900. - Nie każdego stać na leczenie w prywatnych klinikach. Zdarza się, że mimo czynników wskazujących na stwardnienie rozsiane, nie możemy włączyć leczenia, bo chory nie kwalifikuje się. Musimy czekać na kolejny rzut (pogorszenie zdrowia - red.). Zostajemy wtedy w kontakcie on-line i włączamy leczenie, gdy coś zacznie się dziać - mówi dr Bożena Adamkiewicz. W woj. łódzkim każdego roku wydaje się więcej na programy lekowe leczenia stwardnienia rozsianego. Na leki w pierwszej linii w tym roku przeznaczono ponad 18 mln zł, na leki w drugiej linii - 7 mln zł. |
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?