Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sukcesy dzięki porażkom. Taki był rok 2012

Marcin Darda
Marcin Darda
Marcin Darda Grzegorz Gałasiński
Świat można opisywać nie tylko za pomocą wydarzeń, ale także nazwisk bądź słów powszechnie uznawanych za klucze. Jeśli zatem wybierzemy słowo "reaktywacja", to w kontekście mijającego roku w polityce skojarzy mi się z Jerzym Kropiwnickim oraz Krzysztofem Kwiatkowskim.

Były prezydent Łodzi choćby na polu komentowania bieżącej łódzkiej polityki był w roku 2012 dwa razy aktywniejszy niż wcześniej, poza tym nie zaprzecza ani plotkom, ani nawet oczekiwaniom, że mógłby bić się o prezydenturę w 2014 r.

Kwiatkowski? Jego frakcja w Radzie Miejskiej urosła już do siedmiu radnych, a oni sami jakby obudzili się po dwuletnim śnie. Może nie liczą, że ich protektor będzie kandydował na prezydenta Łodzi, ale gdyby stało się tak, że budżet miasta się nie zbilansuje, zadłużenie przekroczy 60 proc. i potrzeba będzie komisarza, to jest tylko jedna osoba na świecie, która uznałaby, że Piotrkowska 104 to lepsza fucha niż Wiejska w stolicy.

Na zasadzie kontrastu, najbardziej schowanym politykiem roku jest Cezary Grabarczyk. Wicemarszałka Sejmu oczywiście widać przy okazji oficjalnych przecięć przeróżnych wstęg, ale nie skupia już uwagi mediów, także centralnych, co może zadziwiać w kontekście innych byłych ministrów, którym trudno wyjść ze studiów telewizyjnych. Niby aktywny nie jest, ale gdzieś po Sejmie chodzą plotki, że to tylko inny sposób zbierania sił. Bo kolejki do wicemarszałkowskiego gabinetu ponoć coraz dłuższe...

W kategorii "występ sceniczny" nie licytowałbym na siłę prezydent Hanny Zdanowskiej z jej odważną interpretacją hymnu Euro 2012, bo próżno szukać innego kandydata niż Leszek Jażdżewski. Jako liberał wszedł w towarzystwo narodowców, słowa nawet nie powiedział, ale to dziś innym brakuje słów, by Jażdżewskiego opisać. Na razie wokół tego spory szum, Jażdżewskiemu trudno odmówić odwagi, ale czas pokaże, czy to dla sprawy, czy dla sławy.

Awans roku? Wcale nie Radosław Stępień w roli wiceprezydenta Łodzi, bo to akurat było do przewidzenia. Zatem kto? Jak na Łódź, to bardzo niszowy awans, ponieważ miasto to nie żyje sprawami PSL. Bo to wybory w PSL rzuciły na deski Waldemara Pawlaka, a prezesem uczyniły Janusza Piechocińskiego. Ta nominacja pchnęła zaś na szczyt Dariusza Klimczaka, członka zarządu województwa łódzkiego, który został sekretarzem zarządu PSL. Kto wie, może za parę lat, gdyby ludowcy utrzymali się w koalicji (z kimkolwiek, bo przecież PSL to "sprawdzony" koalicjant), będzie Klimczak liczył się nawet w rozdaniach ministerialnych. A już raczej na pewno zostanie posłem z pierwszego miejsca na piotrkowskiej liście ludowców, w ciemno można też założyć, że niedługo potem wskoczy w buty szefa PSL w Łódzkiem.

"Paradoksem" roku można spokojnie uznać niegasnącą cierpliwość i wiarę Leszka Millera w Dariusza Jońskiego, rzecznika SLD. Skoro Joński nadal jest twarzą i ustami SLD, to znaczy, że ludzie na niego nie zwracają uwagi, bo mimo efektownych wpadek, Sojusz po roku w Sejmie w sondażach ma więcej, niż miał po wyborach.

Joński zgarnąłby też kategorię "cytat", ale tu znów zaintrygował Jerzy Kropiwnicki zdaniem, że "nie zdążył oszlifować Hanny Zdanowskiej". Tę konstatację polecam wszystkim, którzy uważają, że wszystko co w Łodzi złe, to dzieło Zdanowskiej. Otóż jak widać, do odpowiedzialności poczuwa się ktoś jeszcze.

Plotka roku? Ta, wedle której prezydent Łodzi jest chora, idzie na długotrwałe zwolnienie, a komisarzem, potem kandydatem na prezydenta zostaje wiceprezydent Stępień. Niemożliwe, bo pani prezydent powiada, że jest zdrowa, a gdyby taki był plan, to można by uznać, że Stępień nie do końca jest zdrowy.

Na koniec "zwycięzca" i "przegrany" roku. Powiedziałbym, że tym drugim jest Wojciech Bednarek, jeden z inicjatorów odwołania w referendum prezydent Zdanowskiej, które do skutku nie doszło. Ale tak nie powiem, bo porażka Bednarka nie niesie dla niego żadnych konsekwencji, po prostu nie musiał być zwycięzcą.

Zwycięzcą została właśnie Hanna Zdanowska. Nadal co dzień budzi się prezydentem Łodzi, wsiada w służbowy samochód i melduje się na Piotrkowskiej 104. Tak, to jest sukces, ale osiągnięty dzięki totalnej porażce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki