Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Świetne widowisko bez happy endu. ŁKS – Lech Poznań 1:2

R. Piotrowski
Wideo
od 16 lat
Piłkarze ŁKS przegrali pierwszy mecz w sezonie. Sposób na beniaminka w 3. kolejce ekstraklasy znalazł Lech Poznań, który po bardzo ciekawym meczu pokonał łodzian 2:1.

Ełkaesiacy oddali w meczu z Lechem aż 22 strzały na bramkę, znów też, jak w poprzednich dwóch kolejkach, częściej od rywala utrzymywali się przy piłce, a jednak tym razem po ostatnim gwizdku musieli przełknąć gorycz porażki. Dlaczego? – Odpowiedź jest prosta. Popełniliśmy wiele błędów w pierwszej połowie – stwierdził po spotkaniu trener łodzian, Kazimierz Moskal.

Ogólnie rzecz ujmując po stronie gospodarzy zgadzało się w sobotę niemal wszystko. ŁKS potrafił i przyspieszyć grę, i zaskoczyć Lecha rozegraniem piłki na tzw. jeden kontakt; zawodnicy w białych koszulkach wymieniali się pozycjami, a Daniel Ramirez mocno dał się we znaki lechitom.

Cały szkopuł w tym, że goście z mistrzowską precyzją wychwytywali momenty dekoncentracji łodzian, do tego zdołali z zimną krwią wykorzystać dwa z czterech poważnych błędów popełnionych przez gospodarzy. Te błędy, pomimo niezłej koniec końców postawy ełkaesiaków, kosztowały beniaminka punkty.

Lech lepiej rozpoczął zawody. Już pierwsza zwieńczona niecelnym uderzeniem Tymoteusza Puchacza akcja mogła zakończyć się golem dla przyjezdnych. Ełkaesiacy nie zdążyli wyciągnąć wniosków z błędów w ustawieniu, więc chwilę po tym najlepszy na boisku Pedro Tiba miał na tyle dużo miejsca i czasu w środku pola, aby dograć piłkę do João Amarala, a że lechitów nie udało się w tym przypadku złapać na spalonego, Portugalczyk otworzył wynik spotkania.

ŁKS przebudził się chwilę po stracie gola. W 14. minucie huknął nad poprzeczką Ramirez, w 17. minucie w światło bramki z prawej strony pola karnego nie trafił Rafał Kujawa, a w 20. minucie ełkaesiacy przeprowadzili najładniejszą akcję meczu, po której uderzającemu z dystansu Ramirezowi do szczęścia zabrakło kilkudziesięciu centymetrów.

Podopieczni trenera Kazimierza Moskala uparcie dążyli do zmiany wyniku i po upływie drugiego kwadransa za tę swoją konsekwencję zostali wreszcie nagrodzeni, choć pomógł im w tym Mickey van der Hart. Holenderski bramkarz świetnie gra nogami, ale to właśnie jego nieudany wykop rozpoczął akcję bramkową ŁKS. Po tym niefortunnym zagraniu golkipera futbolówkę przejął bowiem Jose Pirulo, natychmiast zagrał na lewe skrzydło do Macieja Wolskiego, ten z kolei przytomnie odegrał piłkę do ustawionego na środku szesnastki Ramireza. Hiszpan najpierw zatańczył z obrońcami Lecha, a potem huknął do siatki, zdobywając swojego premierowego gola w polskiej ekstraklasie.

Ełkaesiacy mogli w tym momencie odwrócić losy spotkania, lecz już sto dwadzieścia sekund później drugi poważny błąd popełniła łódzka defensywa, a że na domiar złego zaspała druga linia łodzian, Darko Jevtić miał okazję popisać się kapitalnym uderzeniem z dystansu, po którym futbolówka wpadła do łódzkiej bramki.

Dwóch kolejnych poważnych błędów ełkaesiaków w defensywie – najpierw tuż przed przerwą, a potem – chwilę po niej – poznaniacy nie zdołali wykorzystać, w czym największa zasługa świetnie interweniującego Michała Kołby, bo to kapitan „Rycerzy Wiosny” wygrał pojedynki z Amaralem i słabo tego dnia dysponowanym Christianem Gytkjaerem.

Od 60. minuty rozpoczął się natomiast szturm ełkaesiaków na bramkę Holendra. ŁKS grał szybko i z pomysłem, do tego dla piłkarzy beniaminka nie było straconych piłek, więc defensywa Lecha uwijała się jak w ukropie.
W 68. minucie po zamieszaniu w szesnastce gości jeden z defensorów Lecha cudem zablokował próbę uderzenia Rafała Kujawy z trzech zaledwie metrów. Mickeya van der Harta próbowali ponadto zaskoczyć Ramirez, Pirulo i dwukrotnie wprowadzony w drugiej połowie Wojciech Łuczak, za każdym jednak razem albo łodzianom brakowało precyzji, albo bez zarzutu między słupkami bramki Lecha spisywał się Holender. Należy przy tym zauważyć, że jakkolwiek łodzianie potrafili zaimponować sposobem rozegrania piłki, to wielu klarownych okazji do zdobycia gola nie zdołali wypracować i chyba nad tym właśnie problemem, jak i wspomnianymi indywidualnymi błędami popełnianymi w grze obronnej (dotyczy nie tylko obrońców), ełkaesiacy powinni pochylić się w pierwszej kolejności.

- Jeśli przegrać, to tylko po takim meczu – chwalili kibice piłkarzy ŁKS po ostatnim gwizdku, bo tego, że łodzianie przeszli obok meczu nie sposób beniaminkowi zarzucić. Lech wygrał pierwszy mecz wyjazdowy w 2019 roku. W sobotę okazał się zespołem zwyczajnie bardziej dojrzałym.

ŁKS Łódź – Lech Poznań 1:2 (1:2)
Gole: 0:1 João Amaral (4), 1:1 Daniel Ramirez (32), 1:2 Darko Jevtić (34).
Żółte kartki: Wolski, Bogusz, Guima - Tiba, Amaral, Marchwiński, Muhar.
ŁKS: Michał Kołba – Artur Bogusz, Maksymilian Rozwandowicz, Jan Sobociński, Adrian Klimczak (46, Jan Grzesik), Łukasz Piątek, Bartłomiej Kalinkowski (46, Ricardo Guima), Maciej Wolski (62, Wojciech Łuczak), Jose Antonio Ruiz Pirulo, Daniel Ramirez, Rafał Kujawa. Trener: Kazimierz Moskal.
Lech: Mickey van der Hart – Robert Gumny, Thomas Rogne, Dorde Crnomarković, Tymoteusz Puchacz, Kamil Jóźwiak, Karlo Muhar, Darko Jevtić (85, Jakub Moder), Pedro Tiba, João Amaral (76, Filip Marchwiński), Christian Gytkjaer (81, Paweł Tomczyk). Trener: Dariusz Żuraw.
Sędziował: Daniel Stefański (Bydgoszcz).
Widzów: 5450.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki