Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sylwester Tonderys: "My zarabiamy po 2200 złotych, a kurator 5 tysięcy" [ROZMOWA]

Agnieszka Krystek
Agnieszka Krystek
Z Sylwestrem Tonderysem ze Związku Zawodowego Pracowników Socjalnych przy MOPS w Łodzi, rozmawia Agnieszka Krystek

Dlaczego zdecydowaliście się na strajk?

Strajkujemy, bo sytuacja w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej w Łodzi się pogarsza. Walczymy o to, by pracownik socjalny zarabiał średnią krajową. Mamy wykształcenie, doświadczenie, kursy, staż pracy. Nasze awanse powinny wiązać się ze zwiększeniem wynagrodzenia. Pracownik socjalny jest w międzynarodowych standardach pracy zaszeregowany identycznie jak kurator sądowy. Nie widzimy powodu, dlaczego my zarabiamy 2 tys. 200 zł netto, a kurator sądowy ponad 5 tysięcy. Dlaczego, jak kurator ma 23 rodziny pod opieką, to może się buntować i ktoś go wysłucha, u nas, jak mamy sto rodzin, to zaczyna się je liczyć w taki sposób, by wykazać, że jest ich 50? Pisaliśmy o naszej sytuacji do władz miasta, organizowaliśmy manifestacje, ale nie odniosło to żadnego skutku. Jest nas 314. Jeśli porównać to z normą ustawową na liczbę mieszkańców, to w Łodzi brakuje około 40 terenowych pracowników socjalnych. Gdy spojrzymy na inne miasta, to u nas jest najgorzej, jesteśmy najbardziej obciążeni pracą. We Wrocławiu jest pięć razy mniej podopiecznych pomocy społecznej. W Łodzi podopiecznych MOPS jest ponad 30 tysięcy. We Wrocławiu jest około 300 pracowników socjalnych i tam norma ustawowa jest spełniana.

Jak wygląda wasza praca na co dzień?

Na co dzień pracujemy ze środowiskami trudnymi, wykluczonymi społecznie. Chodzi o bezrobotnych od pokoleń, osoby bez kwalifikacji, uzależnione. Pracujemy z osobami opuszczającymi zakłady karne, bezdomnymi bez świadczeń zdrowotnych. Zajmujemy się też rodzinami wielodzietnymi, gdzie rodzic musi zrezygnować z pracy, by zająć się dziećmi. Mnóstwo ludzi w Łodzi kwalifikuje się do dożywiania. Każdą taką rodzinę musimy sprawdzić. Nawet, kiedy dyrektor szkoły przyznaje posiłki dziecku, MOPS mu nie ufa i wysyła pracownika socjalnego, by to skontrolował. Do naszych obowiązków należy przeprowadzenie wywiadu środowiskowego. W przypadku dożywiania dziecka w szkole, rodzina musi nam pokazać wszystkie zaświadczenia o sytuacji materialnej, zdrowotnej i rodzinnej. Sprawdzamy na przykład wyroki o alimentach i decyzje o pomocy finansowej. Podczas wywiadu pytamy, ile jest pokoi w mieszkaniu, czy jest ktoś z rodziny, kto byłby w stanie pomagać zamiast MOPS. Patrzymy, jak wygląda mieszkanie. Możemy odmówić pomocy, jeśli widzimy, że sytuacja materialna nie jest współmierna do opisanej. Jeśli ktoś korzysta z pomocy społecznej od lat i twierdzi, że nie może znaleźć pracy, a nagle kupuje telewizor plazmowy za 5 tysięcy złotych czy robi remont łazienki za kilkanaście tysięcy złotych, to odmawiamy mu dalszych świadczeń. Jednak takie osoby znajdują najróżniejsze wyjaśnienia. Najczęściej w następnym miesiącu znów się zgłaszają po pomoc i mają wspaniałą historię, jak to ten telewizor kupili w lombardzie za 150 zł, a remont za półdarmo zrobił konkubent, który nie ma pracy. Bajki są przeróżne. To skutkuje kiepską pomocą dla rzeczywiście potrzebujących osób. Niestety, terenowi pracownicy socjalni nie mają wsparcia kierownictwa w swoich decyzjach. Nasza ocena sytuacji nie jest wiążąca. Jeśli ktoś przyjdzie i zrobi awanturę w dyrekcji, to dostanie pomoc niezależnie od opinii pracownika socjalnego. Nasze decyzje są podważane. Przez to często zdarza się, że krzykaczowi się nie obcina zasiłku, ale rodzinie wielodzietnej, która wstydzi się upomnieć, już tak.

Jak pracuje się w Łodzi?

Łódź jest jednym z najtrudniejszych miast do pracy. Tu dużo rodzin potrzebuje wsparcia. Wynika to z tego, że nagle załamał się przemysł tekstylny. Osoby, które wychowywały się w domach bezrobotnych, bardzo często nauczyły się tej bezradności. Usamodzielnienie w ich przypadku nie polega na znalezieniu pracy, ale na ubieganiu się o własne świadczenia z pomocy społecznej. To duży problem. Wydano na ten cel ogromne pieniądze w ramach projektu unijnego, który nie dał nic. Pojawiły się staże dla takich osób, ale nie były dobrze zorganizowane. Odpowiadał za to pracownik MOPS, któremu bardziej zależało, by projekt miał numer, a nie patrzył na jego jakość. Z osób, które uczestniczyły w stażach, aż 95 procent nie podjęło żadnego zatrudnienia. Nagminnie zdarzało się, że szły od razu na zwolnienie lekarskie, bo było ona sto procent płatne od pierwszego dnia. Jak tylko się podopieczni dowiedzieli, że mają taką możliwość, to brali zwolnienie na siebie albo dziecko. Niestety, w Łodzi pomoc nie jest koordynowana przez pracownika socjalnego. To dotyczy wszystkiego: szkoleń zawodowych, ofert pracy, mieszkań socjalnych. Nasza opinia nie jest brana pod uwagę przez komisję socjalną, która przyjmuje wnioski. Taka komisja składa się z urzędników czy innych działaczy społecznych, których w ogóle nie znamy, nawet nie wiemy czy mają pojęcie, w jakich warunkach mieszkają podopieczni MOPS.

Najważniejsze wydarzenia minionego tygodnia w skrócie
4 stycznia 2016 roku - 10 stycznia 2016 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki