Po pierwsze, poszli z chorym dzieckiem wprost szpitala. Błąd - szpital przyjmuje chorych wyłącznie ze skierowaniem od lekarza albo przywiezionych przez pogotowie. Dla przykładu, jeśli komuś tramwaj utnie nogę, niech się nie czołga do szpitala, bo nawet jeśli się doczołga, to i tak odeślą go do lekarza pierwszego kontaktu lub każą skoczyć na jednej nodze do pogotowia.
Drugi błąd rodziców był taki, że - jak wyjaśnił dyrektor szpitala, który nie przyjął dziecka - z wypowiedzi matki "nie wynikało, by stan dziecka był naglący". Znaczy, baba zawracała gitarę, zamiast powiedzieć, że dziecko za kilka godzin umrze. Powinna to wiedzieć. Ciekawe, ile jeszcze trupów musi wyprodukować system, żeby ktoś w tym bagnie zrobił porządek?
Jerzy Witaszczyk
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?