Szpital im. WAM w Łodzi przekłada operacje

Od kilku dni szpital przy pl. Hallera przeżywa oblężenie pacjentów wymagających natychmiastowej pomocy. Przez tę sytuację chorzy czekający w kolejce na zabieg, muszą być przesunięci na inny termin, minimum za dwa tygodnie.

PRZECZYTAJ TAKŻE:**CKD w Łodzi odłączone od szpitala WAM, a połączone z CSK. Co z pacjentami?**

- Od lat chiruriga jest niedofinansowana. W każdym szpitalu przynosi długi, więc dyrektorzy szpitali dążą do zlikwidowania chirurgii, by nie mieć długów. W Łodzi zlikwidowano w ten sposób kilka oddziałów chirurgicznych, a kliniki uniwersyteckie, takie jak nasza, mają pacjentów z całej Polski, z powikłaniami, to są chorzy, którzy wymagają długiej hospitalizacji - mówi prof. Adam Dziki, kierownik kliniki chirurgii ogólnej i kolorektalnej w szpitalu przy pl. Hallera w Łodzi. - Oprócz przeprowadzania dużych operacji, przyjmujemy chorych na bieżąco. W ostatnich dniach mieliśmy bardzo wielu pacjentów z poważnymi zapaleniami trzustki, których nie mogliśmy odesłać do innego szpitala - dodaje.

Pacjenci wymagali natychmiastowych zabiegów, po których przyjęto ich na oddział. W szpitalu jest jednak ograniczona liczba łóżek i już teraz konieczne jest ich dostawienie. W dwuosobowych salach stoją teraz nawet cztery łóżka. Sytuację komplikuje dodatkowo pacjentka, która z powodu zakażenia musiała zostać odizolowana i zajmuje jedną salę.

ZOBACZ TEŻ:**NFZ ukarał szpital WAM za "wirtualną" kolejkę na operację kolana i biodra w CKD**

Nowe terminy zabiegów dostają pacjenci, którzy nie wymagają natychmiastowej operacji. To osoby z przepukliną, pęcherzykiem czy przetoką. Chorzy z kolejki z realnym zagrożeniem zdrowia lub życia, są przyjmowani.

- Zabiegi u nich zostaną wykonane niezwłocznie po tym, jak będą wolne miejsca - zapewnia Jacek Dudek, rzecznik Uniwersyteckiego Szpitala Kliniczego im. WAM w Łodzi.