Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szuranie na plamach

Marcin Darda
Marcin Darda
Marcin Darda
Najsłabszym punktem politycznego planu ministra Cezarego Grabarczyka jest sam Cezary Grabarczyk - pisze Marcin Darda.

Z apetytem Cezarego Grabarczyka, by ponownie dostać tekę ministra infrastruktury już w nowym rządzie, jest tak jak z myciem Piotrkowskiej przez prezydenta Jerzego Kropiwnickiego: dużo szurania, a plamy i tak zostają. Plamy, bo dziś jest tak, że Łódź rzeczywiście wiele mu zawdzięcza, ale minister ma fatalny PR, bo stał się idealnym chłopcem do bicia dla mediów. Dziś nie mówi się o tym, że to twórca specustawy drogowej, która skończyła z bezustannym blokowaniem protestami przetargów, które hamowały budowę autostrad. Dziś pisze się tylko o tym, że to twórca dwóch spółdzielni: pierwsza to ta, która zatrudnia w ministerstwie i synekurach ze czterdziestu Grabarczykowych totumfackich, druga spółdzielnia to ta, która daje w samej Platformie taką władzę, że z Grabarczykiem musi się od czasu do czasu liczyć sam premier Donald Tusk. Łódzki minister to taki zakulisowy gracz, który zbudował swe zaplecze, by dobrnąć do połowy głosów w zarządzie PO. A to moc tak duża, że ma znaczenie przy dobieraniu czołówki list w wielu okręgach. Czyli de facto może decydować o przepustkach na Wiejską. Grabarczykowi w budowaniu autostrad poszłoby o niebo lepiej gdyby nie kryzys, gdyby nie powodzie, gdyby nie Chińczycy na A2. Ale ta zbieranina faktów polityczno-infrastrukturalnych decyduje o obrazie Grabarczyka w mediach. Decyduje też o sondażowych słupkach PO, a na te uwielbia spoglądać Donald Tusk.

On nieraz już sugerował, że Grabarczyk nie musi być ministrem infrastruktury ponownie...
A dlaczego Cezary Grabarczyk chce znów być ministrem? Opinia obiegowa jest taka, że musi przypilnować, by Łodzi nie odebrano tych inwestycji, które już ma i tych, które ma szanse mieć. To się teraz zastanówmy. Autostrada A1 pilnowana być nie musi, to priorytet krajowy i czy minister infrastruktury będzie z Białegostoku, czy z Ciepielowa, nikt mu nie przeszkodzi w budowie tej drogi, także bez względu na to, czy będzie z PiS, PO czy Samoobrony. A2? To samo. S-8? Identycznie. Budowa supernowoczesnego dworca z węzłem multimodalnym w Łodzi? Też, bo umowa jest już podpisana, a żaden minister - czy będzie się nazywał Grabarczyk, czy Polaczek, nie pozwoli by mu wyciekło 1,2 mld zł dotacji z Unii Europejskiej. Zresztą wystarczy wychylić się poza nasze województwo: "Ruszyła budowa obwodnicy Hrubieszowa w ciągu drogi krajowej nr 74", "Rozstrzygnięto przetarg na kontynuację budowy autostrady A4 na odcinku Brzesko-Wierzchosławice", "Ruszyła budowa obwodnicy Leżajska" - to tylko kilka tytułów ze strony GDDKiA. Czy ktoś w Hrubieszowie albo Leżajsku obgryzał nerwowo paznokcie i biadolił, że z obwodnicy nici, bo minister infrastruktury jest z Łodzi? Nie, bo dziś to już bez znaczenia. Przecież "Budujemy".

Owszem, tu i ówdzie usłyszeć można, że sama budowa dworca w Łodzi to tylko połowa sukcesu. Że kluczowe będzie wpisanie go w sieć TEN-T, bo tylko wtedy przejedzie przezeń kolej dużych prędkości. Tylko czy aby na pewno Grabarczyk będzie w stanie trzymać rękę na pulsie tylko w roli ministra infrastruktury? Naciski jego środowiska, by dostał tę tekę mogą obniżyć wiarygodność PO, jeszcze bardziej zdołować wiarygodność samego Grabarczyka, a potem może jeszcze wiarygodność Łodzi. Dziś jeden z mocno ustawionych w klubie PO polityków powiada, że przy pozycji Grabarczyka w partii, to "będzie jak nic marszałkiem Sejmu, albo szefem klubu". Ta ostatnia funkcja w klubie partii rządzącej jest niemal jak wicepremier, w każdym razie wyżej, niż którykolwiek minister. Czy na takim fotelu można nie załatwić TEN-T dla nowego dworca? Wątpię, a można postawić tezę, że będzie jeszcze łatwiej i szybciej. Jeśli PO wygra te wybory i znów pod pachę weźmie PSL, to nawet przy wypchnięciu Grabarczyka z resortu, jego aparat, ten łódzki desant, i tak tam pozostanie. Zapewne również pozostanie lojalny wobec starego szefa, któremu przecież sporo zawdzięcza. A szef ma szansę stać się jeszcze większym szefem niż jest dziś, nawet mimo fatalnego PR, który i tak paradoksalnie staje się marką Grabarczyka. On chce zostać ministrem infrastruktury nie po to, by wszystkiego przypilnować, bo to zrobi bez infrastrukturalnej teki. On chce nim być, by skończyć to, czego nie dokończył teraz. Bo jeśli nie, to z dzisiejszej perspektywy nie ma szans, by kiedyś wskoczyć w buty Tuska jako szefa PO. A już tak po ludzku, to Grabarczyk jeszcze nikogo do swych sukcesów nie przekonał. Przecież "mężczyznę poznaje się po tym jak kończy, a nie jak zaczyna". To dlatego dziś wygląda na to, że najsłabszym punktem planu Cezarego Grabarczyka jest sam Grabarczyk.

Marcin Darda

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki