Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tadeusz Drozda: "Polska dziś kabaretem stoi" [WYWIAD]

Anna Gronczewska
Anna Gronczewska
Grzegorz Gałasiński
Dziś jest znacznie łatwiej, nie ma cenzury, wystarczy stworzyć grupę kilku śmiesznych ludzi - mówi Tadeusz Drozda

Polska telewizja opanowana jest przez kabarety, można je oglądać prawie na każdym kanale. Dlaczego tak się dzieje?

Jest monopol pewnej pani, która zebrała grupę ludzi i pokazuje się ich w telewizji. Ta grupa, w różnych konfiguracjach, przygotowuje telewizyjne programy kabaretowe. I już! Zawsze w polskiej telewizji było tak, że ktoś decydował o tym, jaki gatunek programów ma być pokazywany. Kabaret to dość specyficzny gatunek. Choć te programy są do siebie bardzo podobne, nie różnią się w formie, treści. To jest kolejny monopol.

Teraz mamy nowe władze telewizji publicznej...

Nie wiem, jak będzie wyglądała sytuacja po tych zmianach. Może nowa władza będzie miała swoich, którzy będą też robić takie rzeczy. Minęły czasy, gdy w telewizji były prezentowane wszelkie formy kabaretu. Jak na przykład monologi, które dziś nazywają się stand-up. Byli artyści występujący solowo czy też w grupie, jak kabaret OT.TO. Dziś tego nie ma.

Co więc jest?

Kabaret, który uprawia sztukę skeczu. Trzeba się przebrać, użyć w miarę możliwości kilku nieprzyzwoitych słów. To jest pomysł na kabaret. To się przyjęło, może nie tyle wśród publiczności, co decydentów, którzy decydują o tym co puszczać w telewizji.

Ale z drugiej strony, nie tylko telewizyjne, występy tych kabaretów budzą duże zainteresowanie. Ludzie lubią je oglądać. Na przykład tłumy przychodzą co roku na „Polską Noc Kabaretową”, która jest organizowana w łódzkiej Atlas Arenie.

Bo ludzie chcą oglądać to, co wcześniej widzą w telewizji. A tam widzą ciągle tę samą grupę osób. Są oni reklamowani w telewizji, potem występują na estradzie. Przecież kabaret to nie tylko to, co widzimy teraz w telewizji. Jest kabaret literacki, piosenka poetycko-kabaretowa. Ci ludzie tego nie uprawiają. Oni grają ze sobą skecze, przerabiając często dowcipy z internetu na dialogi. To jakaś forma pozornej wolności, by ludziom pokazać, że kpią ze wszystkiego. A z czego oni kpią? Głównie z policji i księży.

I polityków?

No tak. Ale głównie specyficznych. I tych, z których jest dobrze widziane, by z nich pożartować.

Z drugiej strony ludzie lubią oglądać te programy.

To niech oglądają.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Można to porównać do czasów Elity, kabaretu Tey..

Niech pani sama porówna. Kiedyś dla kabaretu pisało się specjalne programy, dalej też takie są. Trudno jednak dziś nazwać literaturą to, co ogląda się teraz w telewizji. Ja raczej tego nie oglądam.

A co u Pana słychać, niedawno obchodził Pan kolejny jubileusz?

Zawsze jakiś jubileusz się znajdzie. Ja sobie tylko z tych jubileuszy żartuję. Na estradzie występuję rzadko, a już w Polsce bardzo rzadko. Czasami ktoś o mnie sobie przypomni. Wyjeżdżam za to na dłużej za granicę i tam mnie jeszcze pamiętają. Na bieżąco nie oglądają telewizji, więc pamiętają, co było kiedyś.

Był Pan kiedyś „Dyżurnym satyrykiem kraju”, taki program prowadził pan w Polsacie.

I dalej robię program tego typu. Tylko w takiej stacji, której nikt nie ogląda. Nazywa się Superstacja. „Dyżurny satyryk kraju” był robiony dla Polsatu, ale stacja odstąpiła od tego typu programów. Było to już kilkanaście lat temu. Program, który przygotowuję dla Superstacji, nazywa się „Drozda na weekend”. Mało kto to ogląda..., ale można go obejrzeć w internecie. Trzeba jednak włączyć komputer i... poszukać.A tu pani wchodzi do domu, włącza Dwójkę i kabaret leci od rana do nocy.

Pan swoją przygodę kabaretową zaczynał w Elicie...

Ja sam ten kabaret założyłem! Tak więc zaczynałem sam u siebie. Kolegów namawiałem na ten kabaret, przede wszystkim Jana Kaczmarka. Razem zaczynaliśmy, a potem dochodzili kolejni koledzy.

Był to kiedyś kultowy kabaret...

Na pewno. Tylko nie mieliśmy możliwości, by stale być w telewizji. A nawet wcale nie można było w niej być. Trochę nas jednak pokazywano. Na tyle dużo, że ludzie przychodzili potem na nasze występy. Było tak: kiedyś podobno malował Matejko, ale już nie żyje, Mickiewicz pisał dobre wiersze. Tak do tyłu nie będziemy patrzeć.

Wam było kiedyś łatwiej niż dzisiejszym kabareciarzom?

Dzisiaj jest znacznie łatwiej. Nie ma żadnej cenzury. Wystarczy stworzyć grupę kilku śmiesznych, w miarę dowcipnych ludzi. Telewizja dziś „łyka” wszystko. Kiedyś nie można było zdobyć tak szybko popularności jak dziś.

Tych kabaretów jest teraz mnóstwo. Polska dziś kabaretem stoi. Ogląda się go w niemal wszystkich stacjach telewizyjnych. Tylko ciągle jest ten sam kabaret.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki