Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tajemnicza śmierć Włady Bytomskiej. Przez wiele lat uznawano ją za komunistyczną męczenniczkę HISTORIA

Anna Gronczewska
Muzeum Tradycji Niepodległościowych
Rok przed wybuchem wojny o tej sprawie mówiła cała Łódź. Zastanawiano się kto podpalił młodą kobietę. Ta kobieta została potem patronką jednej z łódzkich, osiedla mieszkaniowego i uznana przez nową władzę za męczennicę, ofiarę sanacyjnej policji.

3 listopada 1938 roku w łódzkich gazetach można było przeczytać dramatycznie brzmiące tytuły: „Usiłowali spalić kobietę! Kim są bestialscy okrutnicy?”, „Potworna zbrodnia czy niezwykłe samobójstwo”, „Zbrodnia przy ul. Brzezińskiej”. Po głębszej lekturze okazało się, że wieczorem 2 listopada posterunek policji przy ul. Brzezińskiej został zaalarmowany, że na tej samej ulicy, pod numerem 147 znajduje się poparzona, prawie naga, nieprzytomna kobieta. Zabrano ją do szpitala na Radogoszczu, gdzie po kilku godzinach zmarła.

Policja szybko wyjaśniła, że że tragedia rozegrała się na polach przy ul. Smutnej, przy cmentarzu na Dołach. Kobieta została oblana naftą lub benzyną, a potem podpalona. Płonąc jak żywa pochodnia przebiegła 300 metrów do domu przy ul. Brzezińskiej 147. Wyglądała strasznie, miała zwęglone fragmenty naskórka. Wpadła na podwórze i straciła przytomność.

- Skończ ze mną, skończ ze mną! - miała krzyczeć przed utratą przytomności.

Początkowo nie było wiadomo jak się nazywa. Gazety podawały jej rysopis:162 centymetry wzrostu, wysmukła budowa ciała, wiek od 25 do 30 lat, włosy ciemnoblond, twarz owalna, oczy szare, brak jednego zęba w szczęce przedniej górnej, i dwóch w dolnej, też z przodu(...) Miała jasną jedwabną bluzkę wełnianą czerwoną suknie, czarne buty, bawełniany płaszcz, „deszczówkę”. Informowano, że obok miejsca podpalenia kobiety znaleziono neseserek, taki w jakim robotnicy noszą śniadania, z czego wynikało, że pracowała w łódzkiej fabryce. Odnaleziono tam też kawałek drutu co świadczyłoby, że miała związane ręce. Podejrzewano, że była zakneblowana, by nie krzyczeć. Z drugiej strony zastanawiano się dlaczego do zbrodni doszło w oświetlonej części ul. Smutnej.

Na drugi dzień łodzianie znali już tożsamość podpalonej kobiety. Na policję zgłosił się Wawrzyniec Bytomski, który powiedział, że jego córka Włada nie wróciła do domu. Rozpoznał jej zwłoki. Okazało się, że ofiara miała 31 lat, mieszkała przy ul. Dworskiej 29 i od półtora roku pracowała w tkalni wełny i jedwabiu fabryki „Hirszberg i Birnbaum” przy ul. Wodnej 23. Ustalono, że 2 listopada, o 9.00 wieczorem wyszła po pracy z fabryki. Zawsze wracała do domu w towarzystwie koleżanek, tym razem poszła sama. Do podpalenia miało dojść około godziny 23.

– Władysława Bytomska była kobietą samodzielną - pisało łódzkie„Echo”. – Zachowaniem swym zdradzała charakter ponury. Niewątpliwie piętno to wywarła jej przeszłość.

Wyjawiano, że była dwa razy karana więzieniem za przynależność do Komunistycznej Partii Polski. Koleżanki z fabryki mówiły, że choć odpychała od siebie swoim ponurym charakterem, miały do niej zaufanie. Reprezentowała je przed szefem w sprawach zawodowych.

Działaczka KPP

Rodzice Włady Bytomskiej pochodzili ze wsi. Ojciec Wawrzyniec przyjechał do Łodzi z okolic Sieradza, a matka Michalina z Lipin koło Głowna. W Łodzi pojawili się koło 1900 roku. Mieszkali na parterze kamienicy przy ul. Dworskiej 29.

Włada była najstarszą z córek. Urodziła się 16 października 1904 roku. Po niej na świat przyszły jeszcze Celina i Marianna. Włada miała 17 lat, gdy zaczęła pracować w fabryce. Najpierw związała się z PPS- Lewica, a potem z KPP. Pierwszy raz za działalność komunistyczną trafiła do więzienia w 1928 roku. Pracowała w fabryce Roseblatta. Była bardzo aktywna w czasie strajków o podwyżki płac. Kiedy PPS postanowił je zakończyć, ona namawiała robotnice do wyjścia na ulice. Skazano ją na cztery lata więzienia, wyszła z niego po trzech. W sierpniu 1932 roku jechała do Ozorkowa, by zorganizować strajk w fabryce bawełnianej Schlosserów. Została zatrzymana w tramwaju. Tym razem dostała sześć lat, na wolność wyszła po czterech.

Na drugi dzień po ustaleniu tożsamości Bytomskiej łódzkie gazety obiegła kolejna sensacja. Okazało się, że ojciec Włady ścieląc jej łóżko znalazł w nim liczący osiem stron list pożegnalny. Jak zaznaczano, pisany jej ręką! „Głos Poranny” wyjawiał, że Włada postanowiła się zabić, za co przepraszała ojca i prosiła, by wybaczył jej przykrości na które go naraża. W pożegnalnym liście napisała, że odchodzi na zawsze, bo życie nie przedstawia dla niej żadnego uroku. Wszystkie rzeczy ofiaruje ojcu i by jej miejsce u niego zajęła siostra. „Echo” zacytowało nawet fragmenty tego listu: Dotrzymałam słowa i wyprowadziłam się. Nie szukajcie mnie, ani czekajcie, bo nigdy już nie wrócę. W fabryce należy się jedna tygodniówka i za dwa dni. Pójdziesz z moją książką z kasy chorych na godzinę pierwszą, powiesz, że wyjechałam i za pracę dziękuję - to ci wypłacą Ojcze. Zostawiam Wam wszystko, przyda się. Maryśkę wyrzucają, to się na moje miejsce wprowadzi i nie będziesz samotny. Żegnajcie. Włada.

Skrupulatni policjanci przeszukując mieszkanie przy ul. Dworskiej 29 znaleźli przelany do karafki ocet. Natomiast butelkę po nim odkryli za płotem cmentarza na Dołach. Szybko ustalono, że musiało to być samobójstwo. Włada oblała się spirytusem i naftą przy cmentarnej bramie. Butelki przerzuciła przez płot. Potem zakneblowała usta, by nie krzyczeć, związała ręce, by się nie bronić. Następnie położyła się i zapaliła zapałkę. Ból spowodowany oparzeniami był jednak tak wielki, że podniosła się i zaczęła biec. Ujawniono też wyniki sekcji zwłok Włady Bytomskiej podczas której nie wykryto śladów gwałtu czy pobicia. Śledztwo w sprawie jej śmierci umorzono i wydano zgodę na pogrzeb.

W „Głosie Porannym” pojawiła się też informacja, że Włada miała histeryczne usposobienie, cierpiała na nieuleczalną gruźlicę płuc i dlatego pewnie odebrała sobie życie.

To było zabójstwo?

Czy jednak to było samobójstwo? Dr Jacek Walicki z Instytutu Historii Uniwersytetu Łódzkiego nie ukrywa, że sprawa Włady Bytomskiej jest bardzo zagadkowa. Trudno będzie tę zagadkę kiedykolwiek rozwiązać. Tym bardziej, że była członkiem Komunistycznej Partii Polski, a ona jak wiele organizacji konspiracyjnych miała powiązania ze światem przestępczym. KPP była też a przeniknięta przez agentów policji i sowieckiego wywiadu. Jedna z hipotez, którą skwapliwie przyjęła ówczesna łódzka policja, było samobójstwo Włady Bytomskiej. Dr Jacek Walicki zastanawia się dlaczego wybrałaby taki rodzaj śmierci samobójczej. Znacznie prościej byłoby zażyć kwas solny, co przed wojną było często stosowane przez samobójców czy skoczyć z piątego piętra kamienicy.

– Taki rodzaj samobójstwa jak podpalenie ma zwykle być demonstracją, dokonuje się w miejscu publicznym – mówił nam dr Walicki. – Ona podpaliła się na przedmieściach Łodzi, wieczorem, przy cmentarzu. Warto by zapytać psychiatrę czy lekarza sądowego, czy mieli do czynienia z takimi przypadkami samobójstw przez podpalenie, gdy wcześniej samobójca wiązał sobie ręce. A potem biegnie i prosi o pomoc.

Choć z drugiej strony mogła mieć powód do samobójstwa. Podobno w więzieniu była gnębiona przez strażników. Pojawiają się hipotezy, że załamała się i wsypała towarzyszy.

– Albo też została posądzona o zdradę i nie potrafiła sobie z tym poradzić – twierdzi dr Walicki.

Dr Jacek Walicki uważa, że Włada Bytomska przechodziła w swym życiu różne zawirowania. Jedno z nich jest związane z osobą Józefa Sroczyńskiego, też działacza KPP, pseudonim „Jan”. Nie byli formalnie małżeństwem. Był on jednak wielką miłością Włady. Mieszkali razem. Jak wynika z dokumentów zebranych w archiwach zaszła nawet z nim w ciążę, ale ją usunęła, bo została etatową działaczką partii. Józef Sroczyński został jednak podejrzany o to, że był wtyczką policji. Zarzucano mu nawet, że to on „wsypał” Władę.
Ona opowiadała potem, że Sroczyński, którego nazywała mężem, uparł się, by dnia kiedy została aresztowana założyła czarną sukienkę z białym żabotem. Doszła do wniosku, że ubranie było sygnałem rozpoznawczym dla policji. Po tym wydarzeniu Sroczyński wyjechał do Związku Radzieckiego i tam ślad po nim zaginął.

– Nie wiadomo czy to oskarżenie było słuszne, ale ciągnęła się za nią opinia, że była związana z prowokatorem – mówi dr Jacek Walicki.

Jedna hipotez zakłada też , że jej podpalenie mogło być zemstą rodziny Sroczyńskiego, która zarzucała Władzie, że przez nią przepadł bez wieści.

Patronka ulicy

Po wojnie komunistyczne władze zrobiły z Włady Bytomskiej męczennice. Jej imieniem nazwano jedno z osiedli mieszkaniowych. Ulicę Dworską na której mieszkała nazwano ulicą Włady Bytomskiej(dziś WiN). Lansowano teorię, że została porwana i podpalona przez sanacyjną policję.

– Nie widzę sensu takiego działania policji – wyjaśniał nam dr Walicki. – Bytomska nie była działaczką wysokiego szczebla. Poza tym policja wtedy nie porywała tak sobie ludzi i potem ich zabijała. Bywało, że ginęli z jej ręce robotnicy, ale podczas tłumienia demonstracji.

Jeszcze jeden argument świadczy o tym, że nie było to dzieło policji. Bytomska została podpalona 2 listopada, za dwa tygodnie miały odbyć się wybory parlamentarne. Według Jacka Walickiego sanacyjnej władzy nie zależało na zaognianiu sytuacji. Wręcz odwrotnie. Chciała, by podczas wyborów była jak najwyższa frekwencja. To partie opozycyjne namawiały by nie brać udziału w głosowaniu.

– Świadczy o tym to, że policja szybko uznała, że doszło do samobójstwa – mówi dr Walicki. – Chcieli jak najszybciej zakończyć sprawę.

Zdaniem dr Jacka Walickiego przyczyną podpalenia mogły być porachunki na styku rozpadającego się KPP ze światem przestępczym. Ale jak było naprawdę pewnie nigdy się nie dowiemy. Chyba, że historycy trafią w Moskwie na jakieś raporty...

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki