Do szkoły chodziłem w tym czasie, co pan poseł. Ale pan poseł chyba żył w innym kraju, skoro u niego wszystkie dzieci były głodne. U mnie w domu się nie przelewało, ale chleb ze smalcem był zawsze. Koledzy z rodzin wielodzietnych na dużej przerwie też wyjmowali z tornistrów coś do jedzenia. No i w szkole było dożywianie, np. bułka z masłem (masło to był luksus!) i kawa z mlekiem. Młodsze dzieci jadły w przedszkolu. Przedszkole kosztowało 40 zł miesięcznie. Dla porównania, tabliczka czekolady, o której pan poseł wspomina - 19 zł. Majątek! Więc żeby zjeść coś słodkiego, wspinaliśmy się na morwy lub wędrowaliśmy do lasu na jagody. Też jedliśmy szczaw z łąki, bo nam smakował, i zbieraliśmy na zupę dla całej rodziny. Nie jedliśmy frykasów, ale głodu nie było! Była zwyczajna powojenna bieda!
Dziś, 68 lat po wojnie, 2,5 miliona Polaków żyje poniżej minimum egzystencji. To nędza. Pewnie niektórzy sami sobie są winni, bo są nieporadni i nie dali się wybrać do Sejmu lub nie ukradli pierwszego miliona. Milion dzieci żyje w rodzinach, którym nie wystarcza na podstawowe potrzeby. Takie są fakty. Oficjalne. I bulwersujące.
Proszę zejść na ziemię, panie pośle z Zielonej Góry.
Jerzy Witaszczyk
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?