Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tanie podróżowanie? To możliwe

Agnieszka Magnuszewska, Alicja Zboińska
fiord norweski
fiord norweski archiwum prywatne
- Za późno wróciłem do domu - narzeka 30-letni Marek, handlowiec z Łodzi. - Gdybym przy komputerze pojawił się kwadrans wcześniej, poleciałbym do Budapesztu za 10 groszy! A tak zostały mi bilety po 28 zł. Co za drożyzna!

Drożyzna? To, co dla "normalnego" człowieka wydaje się świetną ofertą, dla łowców okazji jest marnowaniem pieniędzy. Bo przy locie za grosze ceny w złotówkach są naprawdę wysokie. Okazji jest bez liku. Loty za trzy złote, bilety autokarowe za złotówkę, siedem noclegów w Danii za 243 zł... Wystarczy tylko wcześnie planować, mieć dostęp do internetu, cierpliwość i... szczęście.

Ogromne szczęście, ale jeszcze więcej cierpliwości miała pani Alicja z Łodzi, która w sierpniu ubiegłego roku wybrała się z mężem do Pragi. Początkowo mieli jechać samochodem, liczyli, że za benzynę w obie strony i autostrady zapłacą ok. 
500 zł. Skończyło się na kupnie biletów za 13 zł. I to dla dwóch osób w dwie strony. Ostatecznie nawet tej skromnej kwoty nie zapłacili, bo w obie strony pojechali 
za darmo. Jak to możliwe? 
- Na polskim rynku debiutował akurat nowy przewoźnik: PolskiBus.com, a ceny biletów zaczynały się od złotówki - wspomina pani Alicja. - Internetowa strona z rezerwacją zaczęła działać wcześniej, ale chętnych było tylu, że ciągle się 
zawieszała. Nie dałam jednak za wygraną. Po trzech godzinach... bez 
płacenia dostałam elektroniczne bilety na e- mail.

Sprawdziło się pierwsze przykazanie taniego podróżowania: warto polować na promocyjne oferty firm, które dopiero pojawiają się na rynku. Z takim nowym przewoźnikiem wybrał się Maciej Kozłowski z Łodzi. Za bilety do Berlina i z powrotem dla dwóch osób zapłacił w sumie... 4 zł. Do tego dorzucił trzygwiazdkowy hotel, 
w którym nocleg dla pary kosztował niecałe 80 zł. 
- Tydzień w stolicy Niemiec, licząc z wyżywieniem, kosztował mnie 400 zł od osoby - 
twierdzi pan Maciej. - Bilety rezerwowałem trzy miesiące przed wyjazdem, na tani hotel polowałem dwa miesiące. Wyszło tanio, gdyż nie żywiłem się w restauracjach, jadłem kebab z budek i słynne niemieckie kiełbaski. Były pyszne. Miałem jedne z najtańszych wakacji w życiu.

Pan Maciej i tak nie zapłacił wyjątkowo mało za nocleg. Przebiła go Agata Marusińska z Łodzi, która wynajęła dwugwiazdkowy hotel w centrum Aten za 94 zł za cztery noce dla dwóch osób, ze śniadaniami! Pomógł jej w tym przypadek oraz... świąteczne obżarstwo. 
- Po dwóch wieczerzach wigilijnych nie mogłam zasnąć - wspomina łodzianka. - Po godzinie pierwszej w nocy zajrzałam więc na Facebooka i przeczytałam informację o promocji, którą organizowała agencja turystyczna Tomasa Cooka. Do każdej rezerwacji hotelowej o wartości powyżej 50 funtów przyznawany był rabat - 50 fun
tów. Wybrałam hotel, który kosztował 67 funtów, a zapłaciłam tylko 17 funtów. Mocno się jednak nadenerwowałam, gdyż dopiero za czwartym razem system 
przyjął dane mojej karty kredytowej. Początkowo ją odrzucał.

Z tanim podróżowaniem jest jak z wyścigiem: zwycięża ten, kto pierwszy pojawi się na mecie, w tym przypadku na internetowej stronie. Ta zasada obowiązuje także, gdy wybieramy prom. "Teraz kupujesz, taniej podróżujesz", czyli promocja Polferries, polega na tym, że klienci płyną w dwie strony, a płacą za podróż w jedną 
stronę. 
- Dzięki połączeniu kilku okazji udało mi się spędzić tydzień w Danii za 800 zł - triumfuje Sebastian Wysocki z Łodzi. - Zaczęło się od taniego promu, skończyło na wynajęciu niedrogiego domu wakacyjnego. 
Pan Sebastian za siedem nocy spędzonych na duńskiej Zelandii zapłacił 243 zł. Jak to możliwe, skoro najtańszy hotel w Kopenhadze kosztuje ok. 300 zł za dobę? 
- To proste: zamieniliśmy ze znajomymi hotel na dom wakacyjny - mówi łodzianin. - Wynajęliśmy go za pośrednictwem firmy Novasol. Dom był w pełni wyposażony, 
w kuchni kuchenka i piekarnik, w ogrodzie do dyspozycji gości był grill. 
Niecałe 160 zł pan Sebastian zapłacił za rejs na linii Świnoujście - Ystad i z powrotem (promocja Polferries), mniej niż 100 zł kosztowała go benzyna z Łodzi do Świnoujścia, z Ystad do Danii i z powrotem. 
Tańsze promy dostępne są także dla osób, które nie lubią długich przygotowań do podróży. Szwedzka Stena Line często promuje oferty last minute, wówczas rejsy są tańsze o połowę. 


Aby płacić jak najmniej, najlepiej pomyśleć o podróży pół roku, a nawet dziewięć miesięcy wcześniej. Dotyczy to zwłaszcza Skandynawii. Dzięki temu można zarezerwować nocleg nawet dwadzieścia razy tańszy niż jego "normalna" cena! A 
przy wyjątkowo dużym szczęściu może być to tani nocleg w hotelu. 
- Chociaż brzmi niewiary- godnie, jest to możliwe - zapewnia pan Mariusz, 35-latek z Łodzi. - Wyjazd do Norwegii planowałem pod koniec sierpnia ubiegłego roku, ale noclegów zacząłem szukać już w listopadzie 2010. Zajrzałem na stronę booking.com i nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Nocleg w czterogwiazdkowym hotelu nad sa- 
mym morzem kosztował tylko 90 zł! To zwykle cena łóżka w wieloosobowej sali w skandynawskim hostelu. Mnie trafił się pokój dwuosobowy typu deluxe z balkonem, bezpłatnym zestawem kosmetyków i śniadaniem. Siedząc w wannie mogłem podziwiać przez okno cieśninę Skagerrak. 
Standardowy koszt takiego noclegu w Larviku to 1.828 zł.

To nie ostatnia promocja, którą ustrzelił pan Mariusz. W sąsiednim Skien udało mu się zarezerwować nocleg za 75 zł i to również w czterogwiazdkowym hotelu. Cena obejmowała nie tylko nocleg, ale i posiłki, czyli śniadanie, lekką kolację oraz 
bezpłatne gofry oferowane po południu. Standardowa cena za pokój dwuosobowy w tym hotelu to 916 zł. 
- Najbardziej ucieszyło mnie to, że w obu hotelach miałem wyżywienie, gdyż ceny artykułów spożywczych w Norwegii zwalają z nóg - dodaje łodzianin. - Samo śniadanie nie wystarczy, ale gdy do dyspozycji mamy bufet z lokalnymi wędlinami, rybami, serami, jajkami przygotowywanymi na sześć sposobów, o głodzie możemy zapomnieć 
do bardzo późnego popołudnia - śmieje się pan Mariusz. 


Czasami tani lot i niedrogie zakwaterowanie nie rekompensują wysokich innych kosztów i wyjazd robi się drogi. O tym, jak norweska żywność może odchudzić 
portfel, przekonała się pani Małgorzata. Kupując dwie kanapki, dwie herbaty i soczek na lotnisku w Sandefjord (100 km od Oslo) zapłaciła... 90 zł. 
- Przy tak kosztownym śniadaniu nawet duży zestaw w norweskim McDonaldzie, który kosztuje blisko 80 zł, nie jest znaczącym wydatkiem - podkreśla pani Małgorzata. - Wystarczy jeden dzień stołowania się w barach i w portfelu wiele nie zostanie. Dlatego pomyślałam, że kupię składniki na kanapki w markecie. Ale nic nie zyskałam. Kilogram najtańszej szynki kosztował 150 zł! Pocieszyłam się, że nie zostaję w Sandefjord przez tydzień. Wówczas musiałabym chyba wziąć kredyt na jedzenie...

Z przewiezieniem własnego jedzenia do Norwegii może być jednak problem, chociaż oficjalnie nikt tego nie zakazuje. Wszystko zależy od lotniska, z którego startujemy w Polsce. 
- W Łodzi celnicy nie zwrócili uwagi, że w bagażu podręcznym przewożę pęto kiełbasy. Gdy leciałam z Gdańska, nie obeszło się bez uszczypliwości. Odpytano mnie, czy mam zamiar zjeść całe pęto kiełbasy w samolocie i dlaczego jestem taka głodna - wspomina pani Agnieszka. - Co gorsza, upokarzające teksty pracownika lotniska opóźniały odprawę. Efekt? Zabrakło mi piętnastu minut, by wsiąść do samolotu. 


Pani Agnieszka poleciała do Oslo trzy dni później. Musiała jednak kupić bilet o 150 zł droższy. Choć powszechne przekonanie jest takie, że latanie się opłaca tylko z tanimi liniami, nie zawsze jest to prawdą. Tanie loty zmuszają do wydania kilkudziesięciu złotych na dojazd do większego miasta. Podróż z lotniska Torp Sandefjord do Oslo kosztuje 100 zł. "Tradycyjni" przewoźnicy nie zagwarantują biletu, który kosztuje 3 albo 5 złotych w jedną stronę, ale mają kilka zalet. Przede wszystkim nie ograniczają tak mocno wagi bagażu, jak tanie linie. Jeżeli planuje się dłuższą podróż, lepiej poszukać promocji gdzie indziej. Pani Agata za lot do Aten zapłaciła 683 zł (dla dwóch osób w dwie strony, każdy z bagażem podręcznym o wadze do 6 kg i bagażem do luku o wadze 20 kg na osobę. Tyle za bilety zażyczył sobie LOT. Podróż miała miejsce w styczniu tego roku, a bilety 
były kupione siedem miesięcy wcześniej. Na dzień przed odlotem cena biletów dla dwóch osób wzrosła do ponad 3 tysięcy zł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki