Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Błeszyński: "Łódź stała się miastem leżącym obok autostrady"

Piotr Brzózka
Piotr Brzózka
Z Tomaszem Błeszyńskim, ekspertem rynku nieruchomości, rozmawia Piotr Brzózka

Na mapach Łódź od lat leżała obok skrzyżowania autostrad, od lat kusiliśmy inwestorów tą unikatową lokalizacją, jednak dopiero teraz rzeczywistość dopasowała się do przedwcześnie wyrysowanych map i zbyt optymistycznych folderów reklamowych. Czy należy się w związku z tym spodziewać wysypu nowych inwestycji, głównie w branży logistycznej, ale też na przykład - produkcyjnej?

Położona w środku Polski Łódź przez lata była źle skomunikowana. Wszystkie partie polityczne, posłowie, prezydenci miast zabiegali o autostrady, krzyczeli, że trzeba Łódź skomunikować z Polską, a kiedy to się stanie, to Łódź odżyje, to będą nowe inwestycje, większe zainteresowanie miastem.

A nie będzie? Słyszę powątpiewanie w Pana głosie...

Odpowiedzmy sobie na pytanie, kto zyska, kto straci. Zaczął pan temat centrów logistycznych. Te centra od lat są planowane i budowane w oparciu o europejskie korytarze komunikacyjne, takie ciągi, które spokojnie można porównywać ze szlakami bursztynowymi, którymi kupcy przewozili w dawnych czasach towary. Do dziś istnieją takie utarte szlaki tranzytowe, wzdłuż i wszerz Europy. Polska jest ważnym krajem, jeśli chodzi o tranzyt na linii wschód-zachód, nieco mniej ważnym jeśli chodzi o relację - północ-południe. Przejechałem się autostrada A1 i mówię sobie: no pięknie, ale to przecież zasługa Gierka, który położył podwaliny pod tę inwestycję, a kiedy Gierek dostawał z Zachodu pieniądze między innymi na budowę infrastruktury drogowej, to nie było to jego widzimisię, tylko realizacja idei korytarzy transportowych, dalekosiężna polityka wykraczająca poza granice Polski. Przypomniało mi się, jak siedzący w więzieniu prezydent Piotrkowa Trybunalskiego podpisał umowę na parki logistyczne pod Piotrkowem, ale przecież to też nie była jego zasługa, tylko konsekwencja działań firm logistycznych, wykorzystujących europejskie korytarze transportowe, a Piotrków akurat w takim korytarzu się znajduje. I rzeczywiście, wystrzeliły w swoim czasie centra logistyczne pod Piotrkowem, Strykowem, Toruniem, w naturalnych miejscach, w korytarzach, mniej więcej w geograficznym środku kraju. Stanowią bazę przeładunkową, choć nie są to wielkie centra logistyczne o zasięgu ogólnoeuropejskim, a raczej lokalne centra magazynowe, zaopatrujące rynek Polski i najbliższą zagranicę. W związku z oddaniem autostrady A1, w pobliżu skrzyżowania z A2, z S8, obok zjazdów, też będą nowe inwestycje. To normalne działanie, aczkolwiek musimy pamiętać, że dziś rynek nieruchomości płata figle, jeśli chodzi o logistykę, a to z powodu wzrastającego rynku handlu internetowego.

Co nam podpowiadają przykłady innych miast?

Analizowałem Piotrków, mało rozległe miasto, wokół którego rozlokowano różnego rodzaju centra logistyczne. Piotrków to bardzo dobrze wykorzystał, wszedł w pewną synergię, zaczął odtwarzać szkoły zawodowe, organizować kursy wózków widłowych, rozwinął komunikację autobusową wokół tych magazynów, włączając je niejako w życie miasta, żeby ludzie szybko mogli tam dojechać, zrobić zakupy i tak dalej. Ale Piotrków jest mały, a to wszystko działo się w bezpośrednim sąsiedztwie miasta. Toruń inaczej do tego podszedł, bo jest dalej odsunięty od autostrady, a jeszcze inną historią jest Stryków, bo tam nie chodziło o związki z miasteczkiem, tylko - mówiąc wprost - o zbieranie podatków od firm logistycznych i załatwienie miejsc pracy dla mieszkańców. Tak więc każde z miast ma swoją filozofię.

Czytaj:AUTOSTRADA A1 STRYKÓW - TUSZYN. Uroczyste otwarcie [ZDJĘCIA]

A co z Łodzią, czego Pan się spodziewa?

Przejechałem tą autostradą, jest fajnie: postawili ekrany, zrobili zjazdy, wszyscy się cieszą, że w mieście nie ma tirów, idealna sprawa. Z punktu widzenia kierowców tirów to też kapitalna rzecz, przysłuchuję się od lat rozmowom przez CB-radio, dla niech przejazd przez Łódź był udręką. Ale nasuwa mi się taka refleksja, że teraz czekają nas dwa zjawiska. Pierwsze, rzeczywiście kreujące rynek wokół nowych dróg: budowa centrów logistycznych, fabryk w rejonie autostrady. Ale ponieważ wszyscy mówią tylko o pozytywach, ja chciałbym zwrócić uwagę na drugie zjawisko, negatywne. Nie chcę tego akcentować zbyt mocno, ale chcę udowodnić, że wyrzucenie ruchu samochodowego na obwodnicę na węźle w Tuszynie, sprawi że Łódź stanie się miastem obok autostrady. Przypomniała mi się historia dotycząca trasy A2. Spotkałem się niedawno z przedstawicielami niemieckiej firmy w Warszawie. Rozmawiamy, ich dyrektor regionalny, Polak z pochodzenia, mówi do mnie: panie Tomaszu, jak się jechało, bo pan z Łodzi dzisiaj przyjechał, prawda? Ja na to, że teraz się już nieźle jedzie, odkąd jest autostrada. Na to Niemiec się pyta: przepraszam, a gdzie jest ta Łódź, daleko? Dyrektor odpowiada: jak się jedzie z Poznania do Warszawy, to trochę dalej niż w połowie drogi, po prawej stronie jest Łódź. Niemiec na to: nie widziałem, gdzie? Dyrektor: a bo to jest tam dalej, trzeba zjechać z autostrady do miasta. Niemiec: a, Łódź to takie miasto jest? I nagle obaj na mnie popatrzyli, skąd ja się w ogóle wziąłem, wyszło na to, że jest jakaś miejscowość, o której istnieniu nikt nie wie. Dokładnie taka sama sytuacja może mieć miejsce w przypadku A1. Samochody pędzące ze Śląska nad morze będą mijać Łódź, a ich kierowcy z czasem zapomną, że w ogóle istnieje takie miasto. Owszem, cieszę się, że przez Łódź przestaną jeździć tiry, to było zbyt uciążliwe. Ale inaczej patrzę na auta osobowe. Widziałem w ostatni piątek po południu, pędzące nad Bałtyk auta ze Śląska, Krakowa, z Czech, z Austrii, one nie wjadą już do Łodzi. Fakt, postawiła GDDKiA tablice Łódź Górna, Łódź Centrum, ale jechałem z kolegą z innego miasta tą autostradą, a on się pyta, co to jest ta Łódź Górna. To pokazuje, jak durnowata jest ta informacja. Może to zjazd na jakąś wioskę zabitą dechami, skoro nic nie widać z tej autostrady?

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Ale to co Pan mówi jest dość niemierzalne..

Ale to się przekłada na pieniądze. Tak jak powiedziałem, z tirów, które ominą Łódź się cieszę. Ale kierowcy samochodów osobowych też będą mijać Łódź Górną, Łódź Widzew, Łódź Centrum, nie wiedząc o co chodzi, w ogóle nie widząc, co to miasto oferuje, czy nie warto przypadkiem tam na piętnaście minut wjechać. To, co było poprzednio sytuacją wymuszoną, paradoksalnie było sytuacją pozytywną. Wielu moich znajomych z Częstochowy czy Krakowa, przejeżdżając przez Łódź, zaglądało przy okazji do Aquaparku, wpadało na zakupy do Manufaktury. Jadąc nad morze musieli się przeczołgać przez Łódź, więc i tak tracąc tu już czas, zostawiali sobie dwie czy trzy godziny dodatkowo, żeby coś zrobić w Łodzi.

I naprawdę Pan myśli, że dużo było osób, które wściekając się na korki, jeszcze oddawały się tu rozrywkom, zamiast jak najszybciej wyjechać za miasto?

Korki są wszędzie, każdy kto dużo jeździ wie, że tak wygląda przejazd przez duże miasto. A dzięki temu ludzie jeżdżący z południa na północ, wiedzieli gdzie jest Łódź, zobaczyli że miasto ma coś interesującego do zaoferowania, nawet jak się nie zatrzymywali w drodze na morze, to potem wracali na dłużej. Miałem znajomych, którzy zaczęli przyjeżdżać na festiwal światła, bo Łódź ich zainteresowała właśnie w czasie takiego przejazdu. Był to marketing przymuszony, ale był. Tymczasem dziś gnając autostradą A1 kierowcy widzą tylko ekrany dźwiękochłonne, ewentualnie pola i łąki. I nie wiedzą, co znajduje się obok, czy warto tam na dwie godziny zjechać.Przechodząc do meritum - nie chcę tego głośno mówić, ale podejrzewam, że te potoki samochodów omijające Łódź i mniejsze miejscowości przy starej krajowej jedynce, przełożą się ujemnie na ekonomię. Po prostu pieniądze, które mogłyby być wydane w czasie przejazdu przez aglomerację łódzką, zostaną wydane gdzie indziej. Nie chcę być złym prorokiem, ale podejrzewam, że w całkiem bliskiej perspektywie ucierpią takie miejsca jak Rzgów, Tuszyn, ucierpią wszyscy dealerzy samochodowi zlokalizowani u wylotów z Łodzi, wszystkie hurtownie w tych okolicach, restauracje, zajazdy.

Rozmawiałem ostatnio z byłym wiceprezydentem Łodzi i byłym wiceministrem infrastruktury Radosławem Stępniem. On przekonuje, że syndrom odcięcia od głównego szlaku komunikacyjnego, owszem, dotyka boleśnie, ale małe i średnie miejscowości, Łódź nie powinna więc ucierpieć.

Obserwowałem dokładnie to zjawisko w okolicach Warszawy, po tym jak jak wyremontowano drogę z Piotrkowa, widziałem co się dzieje na wjeździe do stolicy od strony Nadarzyna. Odcięci ekranami, oddaleni od zjazdów, przedsiębiorcy umierają. Widzę, jak zdychają te zajazdy. Właściciele knajp przez CB radio nawołują: przyjedźcie do nas, zjecie obiad za 10 złotych. Bo odcięci od drogi po prostu nie mają klientów, ludzie przejeżdżają obok nich, nawet nie mając pojęcia o ich istnieniu. Dlatego sądzę, że u nas sytuacja będzie taka: osoby, które znają Łódź i jej walory, osoby które przyjeżdżały do Ptaka na zakupy od lat dalej będą do nas przyjeżdżać, zjadą w Tuszynie z autostrady, pojadą starą drogą. Ale lwia część ludzi, która nigdy tu nie była, albo przejeżdżała Łodzią się nie interesując nią, już się nie zainteresuje. Dostając takie udogodnienie, jakim jest autostrada, nie zjadą z niej, to jest oczywiste. Jadąc ze Śląska nad morze cieszą się, że jest szybko, nie w głowie im interesowanie się Łodzią. Dlatego z jednej strony super, że nie będzie tirów, ale z drugiej strony budowa ringu komunikacyjnego sprawia, że mamy miasto odcięte w sensie przestrzennym od otoczenia. To dobre z czysto komunikacyjnego punktu widzenia, ale w ten sposób miasto dostało się w kleszcze.

Chce Pan powiedzieć, że autostrady odcinają miasto od świata?

Tak, znaleźliśmy się w zamkniętym kręgu. I jeśli będą nowe inwestycje, logistyczne, przemysłowe, mieszkaniowe, to moim zdaniem będą się lokalizować na zewnątrz tego ringu. Bo ciężko będzie wewnątrz kręgu o duże tereny inwestycyjne. Kto więc zyska? Ościenne miejscowości: Andrespol Justynów, Koluszki, Brzeziny, Rogów. Miałem trochę nieruchomości do sprzedania w tamtym rejonie, ale ludzie mówili: zaczekajmy aż wybudują autostradę. Teraz już droga jest i będzie się tam inwestować. Dla tych małych miejscowości inwestycje będą miały ogromne znaczenie, natomiast Łódź będzie tracić.

Na prawdę chce Pan powiedzieć, że Łódź per saldo wyjdzie na minus z powodu oddania autostrady?

Wyjdzie na plus, jeśli chodzi o sam ruch samochodów, to jest rzecz oczywista: mniej spalin, czystsze powietrze, mniejsze korki, większe bezpieczeństwo, lepszy stan dróg.

To bardzo dużo.

Tak, i to są elementy bardzo ważne, tych plusów jest masa. Ale chciałbym też zwrócić uwagę na minusy, o których się nie mówi. Jeśli miasto Łódź nie przyjmie odpowiedniej strategii w nowej sytuacji, w jakiej się znalazło, nie zachęci przyjezdnych, nie wskaże dlaczego warto zjechać z autostrady, to po prostu będzie tracić, jednocześnie nie zyskując tak wiele na inwestycjach twardych, bezpośrednich, bo tak jak powiedziałem, one raczej będą się lokalizować po zewnętrznej stronie ringu. Jechałem przez Widzew, tam jest naprawdę ciasno, jest dziwna zabudowa, trochę ogrodów działkowych. Teoretycznie tam można przygotować jakieś grunty inwestycyjne, ale miasto musiałoby się wziąć za kreowanie. A pewne jest, że gminy ościenne się teraz ruszą, zaraz zaczną podawać oferty inwestycyjne, reklamując położenie przy autostradzie. Łódź, zamiast się tylko cieszyć ze zmniejszonego ruchu, powinna jednak próbować coś więcej z tej autostrady wycisnąć.

Rozmawiał Piotr Brzózka

Wydarzenia tygodnia w Łódzkiem. Przegląd wydarzeń 4 - 10 lipca 2016 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki