Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Boruszczak: Uwielbiam łódzkie parki!

Anna Gronczewska
Tomasz Boruszczak
Tomasz Boruszczak Grzegorz Gałasiński
Z Tomaszem Boruszczakiem, rzecznikiem prasowym UŁ, byłym dziennikarzem telewizyjnym, rozmawia Anna Gronczewska

Łódź to Pana rodzinne miasto. Za co można je pokochać, polubić?
Przede wszystkim za ludzi, których spotyka się w Łodzi, pracuje z nimi.

Wiele osób podkreśla, że łodzianie są wyjątkowi. Na czym polega ta wyjątkowość?
Na tym, że żyją tu wspaniali artyści reprezentujący światowy, europejski poziom. Podobnie jest z filmowcami, ludźmi telewizji czy naukowcami. W ostatnich latach spotykam właśnie fantastycznych ludzi nauki.

A Łódź to niezwykle miejsce na mapie Polski?
Myślę, że tak. Szczęśliwie, a zarazem nieszczęśliwie, geograficznie znajduje się w środku Polski. Wiele osób podkreśla, że Łódź znajduje się za blisko Warszawy. Nie zapominajmy jednak, że dzięki temu, że leży w centrum kraju, to stąd wszędzie jest blisko.

Ma Pan w Łodzi swoje magiczne miejsca?
Na pewno. Uwielbiam łódzkie parki. Można się w nich czuć jak w wiekowej puszczy. Tak jest na przykład w Lesie Łagiewnickim. Fantastyczny jest również Park im. 3 Maja. Bardzo lubię też te urządzone na wzór angielskich, jak choćby Park im. Matejki, Źródliska, im. Poniatowskiego. Te kompleksy przyrodnicze są dla mnie cudownymi miejscami. Ja tam uciekam mając każdą wolną chwilę. Spaceruję po nich, jeżdżę na rowerze, biegam. Jestem z wykształcenia ogrodnikiem, miłośnikiem pięknej przyrody i Las Łagiewnicki jest dla mnie cudownym miejscem. Tak jak Palmiarnia i łódzki Ogród Botaniczny.

Co jeszcze oprócz parków można polecić w Łodzi?
Na pewno fantastyczną architekturę. W wielu wypadkach zabytkowe budynki są bardzo dobrze wykorzystane. Nie chce być banalny i mówić o Manufakturze, która odniosła ogólnopolski, a nawet światowy sukces. Mamy jednak sporo obiektów, które może nie do końca są odremontowane, ale dają wspaniały klimat, możliwości do realizowania fajnych projektów.

Uniwersytet Łódzki też może się pochwalić tym, że jest właścicielem bardzo ciekawych, zabytkowych budynków...
Na pewno. Dzisiejszy Uniwersytet Łódzki zachowuje część zabytkowych budynków. Dba o nie, remontuje. Na pewno oczkiem w głowie jest pałac Biedermanna oraz budynek przy ul. Narutowicza 68. W przyszłości ma tam znajdować się rektorat Uniwersytetu Łódzkiego. Budynek ten na razie jest remontowany. Wzniesiono go w 1910 roku. Mieściła się tam renomowana szkoła Zgromadzenia Kupców. Po wojnie swoją siedzibę miał tam Wydział Chemii.

Jakie było Pana łódzkie dzieciństwo?
Spędzałem je w autobusach i tramwajach.

Z zamiłowania czy konieczności?
Raczej z konieczności. Gdy mieszkałem na Bałutach, to dojeżdżałem do szkoły podstawowej. Potem przeprowadziłem się na Retkinię i nie zmieniłem szkoły, więc znów dojeżdżałem. Następnie jeździłem autobusami i tramwajami do Technikum Ogrodniczego na ulicę Żubardzką. Trochę pojeździłem sobie po Łodzi komunikacją miejską.
Teraz jeździ jeszcze Pan autobusami i tramwajami?
Absolutnie tak. Choć niezręcznie mi słuchać siebie.

No właśnie. Jak się Pan czuje, gdy słyszy swój głos zapowiadający kolejne przystanki?
Przywykłem do tego. Ludzie bardziej kojarzą mój głos niż osobę. Choć pewnie to się, gdzieś miesza.

Co Pana zdaniem może być atutem Łodzi, na co to miasto powinno stawiać?
Atutem tego miasta jest na pewno to, że mamy kilka wspaniałych uczelni. Warto na nie postawić. Oczywiście nie chcę nikomu wskazywać drogi. Ale jeśli dziś mówimy o akademickiej Łodzi, to mamy do czynienia nie tylko z potencjałem naukowo-dydaktycznym. To także wszystko to, co dzieje się wokół łódzkich szkół wyższych. Mam na myśli wykładowców, studentów, którzy tu przyjeżdżają. Na przykład 11 listopada miasto było puste. Tak samo dzieje się podczas długich weekendów. Studenci jadą wtedy do rodzinnych domów. To miasto zaczyna żyć w czasie roku akademickiego.

Uczelnie są największym pracodawcą w mieście?
Nie wiem jak jest z innymi uczelniami, ale Uniwersytet Łódzki to w tej chwili największy pracodawca w regionie.

Czy Łódź wykorzystuje tę swoją akademickość?
Od stosunkowo niedawnego czasu zaczęła i chwała jej za to. Ktoś to wreszcie dostrzegł. Od kilku lat możemy mówić o intensywnej współpracy z miastem, samorząd zauważa akademicki potencjał Łodzi. Widać to choćby po tablicach informacyjnych, które pojawiły się na ulicach. Nie było ich przecież przez całe dekady. Nagle okazało się, że Łódź jest bardzo silnym ośrodkiem akademickim i można tu zrealizować dobre pomysły dla miasta.

Doczekamy się chwili, że będzie się mówić nie o robotniczej, a o akademickiej Łodzi?
Ja już dawno nie słyszałem określenia robotnicza Łódź. Częściej słyszę akademicka. Dostrzega się, że to miasto wyższych uczelni.

Wiele osób z Łodzi wyjeżdża, Pan nie miał pokus, by też ją opuścić, zwłaszcza gdy pracował w telewizji?
Nie miałem pokusy. Wyjeżdżałem z Łodzi do pracy w innych miastach, zwłaszcza do Warszawy. Ale jestem tu dalej i nie jest to przypadek, tylko świadomy wybór.

Czego Pan by życzył rodzinnemu miastu?
By te wszystkie inwestycje, które są realizowane, zakończono o czasie. I żeby były na nie pieniądze. Potem, by można było usiąść na ławce, popatrzeć na nie i pomyśleć jak to teraz funkcjonuje. Inwestycji w Łodzi jest bardzo dużo. Chciałbym zobaczyć jak za kilka lat zmienią oblicze miasta, jak z nich korzystamy.

Rozmawiała Anna Gronczewska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki