Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Totolotek Puchar Polski. Krzta optymizmu. Zagłębie Sosnowiec – ŁKS 0:3

R. Piotrowski
Piotr Pyrdoł i Dragoljub Srnić świetnie spisali się Sosnowcu [Fot. Krzysztof Szymczak]
Piłkarze ŁKS awansowali do kolejnej rundy Totolotek Puchar Polski. Ełkaesiacy pokonali Zagłębie Sosnowiec 3:0, a pierwsze skrzypce w zespole trenera Kazimierza Moskala grali w czwartkowy wieczór dotychczasowi zmiennicy. I to już jest coś...

Ćwierć wieku temu prowadzony wówczas przez trenera Ryszarda Polaka ŁKS po raz ostatni zagrał w finale Pucharu Polski, dzięki czemu łódzcy kibice mogli później emocjonować się dwumeczem ze słynnym FC Porto. Ironia losu polega na tym, że tamten ŁKS, biedny jak mysz kościelna, należał do najlepszych w kraju, a ten dzisiejszy, choć z pewnością nie sposób zaliczyć go do krezusów, cieszy się opinią wiarygodnego w kwestiach finansowych, a na boisku od dwóch już miesięcy zawodzi na całej linii.

W Sosnowcu podopieczni trenera Kazimierza Moskala zamierzali przełamać fatalną serię siedmiu z rzędu porażek. – Dla nas każdy mecz to teraz szansa – przyznał szkoleniowiec beniaminka ekstraklasy. Nie ma powodów, by wątpić w szczerość intencji doświadczonego już przecież trenera, tym niemniej trudno nie odnieść wrażenia, że Kazimierz Moskal potraktował czwartkowe spotkanie z zawodzącym w pierwszej lidze (15. miejsce) Zagłębiem jak poligon doświadczalny. Miał zresztą do tego prawo, bo w zespole obciążonym katastrofalną serią coś przecież zmienić należało.

No i Moskal zmienił, desygnując do gry od pierwszego gwizdka na lewej stronie defensywy Kamila Rozmusa (na drugą stronę wrócił Artur Bogusz), w środku defensywy Maksymiliana Rozwandowicza, a w drugiej linii Dragoljuba Srnicia, Michała Trąbkę i Piotra Pyrdoła. Wszystkie te zmiany okazały się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę. Serb zaryglował środkową strefę boiska, Bogusz przestał popełniać kardynalne błędy i dał dużo zespołowi w ofensywie, a Trąbka z Pyrdołem raz po raz siali popłoch na połowie źle zorganizowanych gospodarzy. Nastawione na grę z kontry Zagłębie pozostawiło łodzianom dużo miejsca i faktu tego przyjezdni nie omieszkali wykorzystać.

Już w 5. minucie ŁKS powinien objąć prowadzenie. Nie udało się, bo strzał z woleja Piotra Pyrdoła obronił Krystian Stępniowski, a piłka po dobitce Dragoljuba Srnicia trafiła w słupek. W 13. minucie kapitalnym prostopadłym podaniem piętą (sic!) popisał się Michał Trąbka i tylko szkoda, że Rafał Kujawa nie spuentował tego zagrania celnym strzałem.

Niezrażeni tymi niepowodzeniami ełkaesiacy w dalszym ciągu ostrzeliwali bramkę Zagłębia (w uderzeniach zza pola karnego szczęścia szukali Bartłomiej Kalinkowski, Maksymilian Rozwandowicz i Srnić) i za ten swój optymizm zostali nagrodzeni w 21. minucie. Asystował – a jakże – Michał Trąbka, a futbolówkę w siatce zmieścił pod poprzeczką fantastycznym strzałem z ostrego kąta Piotr Pyrdoł.

Wspomniana dwójka mogła podwyższyć prowadzenie pod koniec pierwszej połowy, ale najpierw Pyrdoł zrezygnował z uderzenia na bramkę na rzecz dogrania do Rafała Kujawy (to przecięli obrońcy), a kilkadziesiąt sekund później Trąbka świetnym kierunkowym przyjęciem piłki zgubił co prawda defensora, a i zdołał oddać celny strzał, lecz tym razem golkiper miejscowych nie pozwolił się zaskoczyć.

W grze zespołu trenera Kazimierza Moskala wreszcie dostrzec można był konsekwencję, krztę finezji, swobodę (to także dzięki pasywnej postawie miejscowych) i przede wszystkim odrobinę radości – słowem luz, którego tak brakowało w ostatnich meczach przytłoczonym serią porażek piłkarzom beniaminka. Gwoli ścisłości dodajmy, że sprawę łodzianom ułatwili gospodarze. Podopieczni doskonale znanego w Łodzi Radosława Mroczkowskiego sprawiali wrażenie pogodzonych z losem, a ich nieśmiałe próby ataków prawym skrzydłem rozbijał szczelny tym razem łódzki mur.

Efekt? Bezrobotny w czwartek Arkadiusz Malarz tylko raz znalazł się w opałach, gdy łodzianie na chwilę odpuścili w środka pola. Skończyło się na strachu, bo Mateusz Szwed trafił w poprzeczkę. W tym momencie ełkaesiacy prowadzili już jednak 2:0, bo w 53. minucie po rzucie rożnym Dragoljub Srnić znalazł w polu karnym Artura Bogusza, a obrońca sprytnym strzałem z jedenastu metrów podwyższył prowadzenie.

Sympatyczny obrońca należał po przerwie do najlepszych zawodników beniaminka ekstraklasy i do gola dorzucił jeszcze efektowną asystę. A było na czym oko zawiesić, bo po precyzyjnym dośrodkowaniu w pełnym biegu pozostawionemu bez opieki Rafałowi Kujawie pozostało wpakować futbolówkę głową do siatki. ŁKS wygrał więc 3:0, a mógł wyżej (w końcówce spotkania Patryk Bryła trafił w słupek).

Warto podkreślić i to, że łodzianie tak efektownie a przy tym efektywnie (choć na tle zmagającego się z kryzysem pierwszoligowca) zaprezentowali się bez Daniela Ramireza. Hiszpan pojawił się na boisku dwadzieścia minut przed końcem spotkania (przy stanie 2:0) i okazało się, że bez swojego najlepszego piłkarza „Rycerze Wiosny” potrafią być i kreatywni, i skuteczni. Co zatem zrobić, by beniaminek nie stał się „zakładnikiem” swojego błyskotliwego skrzydłowego, a pozostali piłkarze wzięli na siebie odpowiedzialność za wynik także w ekstraklasie? Nad tym zapewne będzie się teraz głowić opiekun ełkaesiaków. Stranieri jest cennym piłkarzem dla beniaminka, rzecz w tym jednak, by znaleźć złoty środek, innymi słowy - zrównoważyć rolę poszczególnych zawodników na boisku.

Zmiennicy wykorzystali szansę. Bardzo aktywni, a przy tym błyskotliwi Piotr Pyrdoł i Michał Trąbka umiejętnie rozrywali szyki obronne miejscowych (prawda, że bardzo dziurawe), w dodatku ŁKS zdominował środek pola i duża w tym zasługa świetnie dysponowanego Dragoljuba Srnicia, choć na pochwały zasłużył w czwartek cały zespół, na czele z bardzo szczelną tym razem defensywą. Ta zagrała na zero z tyłu po raz pierwszy od inauguracyjnego starcia w ekstraklasie z Lechią Gdańsk.

Co dalej? Cóż, Zagłębie z Lubina zawiesi poprzeczkę w poniedziałek z pewnością znacznie wyżej od swego imiennika z Sosnowca, najważniejsze jednak, że trener Kazimierz Moskal ma wreszcie jakiś punkt zaczepienia. Tę krztę optymizmu należy teraz przekuć w dobry występ na Dolnym Śląsku. I przede wszystkim w cenne punkty.

Zagłębie Sosnowiec - ŁKS Łódź 0:3 (0:1)
Gole: 0:1 Piotr Pyrdoł (21), 0:2 Artur Bogusz (53), 0:3 Rafał Kujawa (69)
Żółte kartki: Grzelak, Mularczyk - Kalinkowski
Zagłębie Sosnowiec: Krystian Stępniowski - Dawid Ryndak, Tomasz Hołota, Piotr Polczak, Rafał Grzelak, Stanislav Bilenkyi (57, Tomasz Nawotka), Michał Kieca, Szymon Pawłowski (46, Patryk Mularczyk), Błażej Radwanek, Mateusz Szwed, Kacper Radkowski (50, Filip Karbowy). Trener: Radosław Mroczkowski.
ŁKS: Arkadiusz Malarz - Artur Bogusz, Kamil Juraszek, Maksymilian Rozwandowicz, Kamil Rozmus, Dragoljub Srnić, Bartłomiej Kalinkowski, Michał Trąbka, Piotr Pyrdoł (82, Adam Ratajczyk), Jose Antonio Ruiz Lopez Pirulo (68, Daniel Ramirez), Rafał Kujawa (73, Patryk Bryła). Trener: Kazimierz Moskal.
Sędziował: Łukasz Szczech (Warszawa)

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki