Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tragiczny pożar w szpitalu w Łagiewnikach. Dlaczego zginął 72-letni mężczyzna? Szpital wstrzymał przyjęcia pacjentów. Na jak długo?

Alicja Zboińska
Alicja Zboińska
Jak doszło do tragedii?
Jak doszło do tragedii? Grzegorz Gałasiński
Jedna osoba zginęła, dwie podtruły się dymem, a 40 zostało ewakuowanych - taki jest bilans pożaru, który wybuchł w nocy z poniedziałku na wtorek w pawilonie C szpitala w łódzkich Łagiewnikach. Z ogniem przez trzy godziny walczyło 30 strażaków. Szpital wstrzymał przyjęcia pacjentów. Sprawą zajęła się prokuratura.

Pożar w Centrum Leczenia Chorób Płuc i Rehabilitacji w w Łodzi wybuchł 27 grudnia około godziny 0.30 na pierwszym piętrze pawilonu C. Najprawdopodobniej zaprószył go 72-letni pacjent, który nie przeżył pożaru. Leżał sam w dwuosobowej sali. Dymem podtruły się dwie pracownice szpitala, które ewakuowały pacjentów z sąsiednich sal.

- Panie wymagały hospitalizacji - mówi mł. kpt. Łukasz Górczyński, rzecznik Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Łodzi. - W sumie ewakuowanych zostało 40 osób, w tym 32 pacjentów i 8 osób z personelu. Ewakuację rozpoczął personel szpitala, a następnie pomogli w tym strażacy.

Pielęgniarki i lekarka ranne w pożarze

Pomocy medycznej wymagała także lekarka, która – jak informuje dyrekcja szpitala – mocno przeżyła całe zdarzenie. Razem z pielęgniarkami trafiła do szpitala w Zgierzu, jedna z pielęgniarek po kilku godzinach wyszła z placówki, druga była ciągle badana. Ewakuowani pacjenci zostali natomiast umieszczeni w innych pawilonach szpitala.

Olbrzymie zniszczenia w szpitalu po pożarze

To personel szpitala pierwszy zauważył ogień. W sali, w której leżał 72-latek, uruchomiona była instalacja tlenowa. Chory był w stanie ciężkim, miał utrudnione poruszanie się. Walka z ogniem trwała trzy godziny, brało w niej udział 30 strażaków. Zniszczenia są olbrzymie.

- Dym był tak gęsty, że nie dało się go rozgonić rękami – tak podczas wtorkowej konferencji prasowej zdarzenie opisywał Piotr Adamczyk, wicemarszałek województwa łódzkiego. - Sala, w której leżał pacjent, jest całkowicie zniszczona, a dym wydostał się do części wspólnej pawilonu. Ściany są od połowy czarne, podobnie jak sufit. Dym przedostał się też do drugiej części oddziału, która była odgrodzona szczelnymi drzwiami.

Ta część oddziału, na którym leżał 72-latek została zalana, tak stało się też z pomieszczeniami na parterze, w których znajdowały się m.in. tomograf komputerowy i rezonans. Nie wiadomo, czy urządzenia zostały zniszczone, najpierw trzeba je osuszyć. Dopiero wówczas będzie można je przetestować.

Dlaczego w szpitalu wybuchł pożar?

Początkowe ustalenia strażaków wskazują na to, że pożar wybuchł wskutek zaprószenia ognia przez mężczyznę, który zginął. Dyrekcja szpitala tego jednak nie potwierdza, czeka natomiast na ustalenia biegłego z zakresu pożarnictwa.

Postępowanie dotyczące pożaru w szpitalu w Łagiewnikach prowadzi Prokuratura Rejonowa Łódź - Bałuty.

- Po zakończeniu akcji gaśniczej prokurator i policjanci przeprowadzili oględziny - informuje Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi. - We wtorek realizowane były oględziny uzupełniające z udziałem biegłego z zakresu pożarnictwa. Ustalenia trwają, jest zbyt wcześnie aby wyciągać wnioski co do przyczyny pożaru.

Ile wynoszą straty po pożarze w szpitalu?

Strażacy wstępnie oszacowali straty na 200 tys. zł, dyrekcja szpitala uważa, że te wyliczenia są przedwczesne. Ostateczną wysokość strat ustali rzeczoznawca.

- Nie jesteśmy w stanie oszacować kosztów, bo nie wiemy, co zostało zniszczone – mówi Waldemar Kowalczyk, dyrektor Wojewódzkiego Zespołu Zakładów Opieki Zdrowotnej Centrum Leczenia Chorób Płuc i Rehabilitacji w Łodzi. - Wiele będzie zależało od tego, czy tomograf i rezonans zostały uszkodzone czy też będą działały. Na pewno odnowienie części, która uległa spaleniu, będzie wymagało olbrzymich nakładów finansowych. Musi zostać zniwelowany odór.

Druga część oddziału, na którym wybuchł pożar jest w lepszym stanie, doszło w niej głównie do zadymienia.

Po pożarze szpital wstrzymał przyjęcia pacjentów

We wtorek zostały wstrzymane przyjęcia pacjentów do szpitala w Łagiewnikach, z wyjątkiem dzieci. Dyrekcja chce jak najszybciej ponownie przyjmować pacjentów, przynajmniej częściowo. Może to nastąpić nawet od środy, ale wiele będzie zależało od tego, czy sprawny jest sprzęt, który służy do diagnostyki. Bez niej nie ma bowiem mowy o leczeniu. Szpital nie chce zwlekać, kieruje się przy tym dobrem pacjentów.

- To są chorzy, którzy wymagają natychmiastowych działań – zaznacza dyrektor szpitala.

Piotr Adamczyk podkreśla, że sytuacja jest traumatyczna, składa kondolencje rodzinie pacjenta.

- Chcemy też pomóc ewakuowanym pacjentom, dla nich sytuacja również jest trudna – mówi wicemarszałek. - Do pożaru doszło w szpitalu, czyli w miejscu, w którym chorzy mają czuć się bezpiecznie, dlatego proponujemy pomoc psychologa tym pacjentom, którzy będą jej potrzebować.

Nie wiadomo, kiedy wyłączony obecnie oddział będzie znów gotowy na przyjęcie pacjentów. Piotr Adamczyk podkreśla, że chodzi o osoby z chorymi płucami, dla których każda dawka dymu, a nawet sam zapach, a w zasadzie smród, jaki po nim pozostał, jest groźny.

Szpital jest ubezpieczony, dyrektor i wicemarszałek mają nadzieję, że ubezpieczenie pokryje poniesione straty. W sali nie było czujek dymu.

Jak doszło do tragedii w szpitalu w Łagiewnikach?

Tragiczny pożar w szpitalu w Łodzi. Zginął pacjent szpitala ...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki