18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Typowy, napływowy

Anna Gronczewska
fot. archiwum
Z pisarzem, poetą i twórcą teatralnym Zdzisławem Jaskułą, rozmawia Anna Gronczewska

Czy Łódź Zdzisława Jaskuły to przede wszystkim ul. Wschodnia?

Och, nie. Jestem kojarzony z tą ulicą, bo na niej mieszkam, bo tu się zakorzeniłem. To element mojej mitologii. Ale dla mnie Łódź to ludzie. Myśląc o Łodzi, zawsze myślę przez pryzmat wspaniałych ludzi, których tu spotkałem, z którymi się przyjaźniłem, studiowałem, coś wspólnie robiłem i dalej robię. Ważną rzeczą są tradycje miasta, architektura, w której człowiek żyje, ale najważniejsi są ludzie.

Jednak wrócę do Wschodniej. Co jest wyjątkowego w tej ulicy?

Wie pani, tu pod numerem 50 mieszkał Reymont zbierając materiały do "Ziemi obiecanej" i już to samo czyni tę ulicę szczególną. Ale przylgnęła do niej zła sława, związana głównie z tzw. marginesem społecznym doby PRL-u. Podobnie jak sąsiadująca z nią ul. Włókiennicza. Róg ul. Włókienniczej i Wschodniej to było kiedyś centrum tzw. ciemnego życia Łodzi. Wbrew rozpowszechnionym opiniom, nie było ono niebezpieczne. Choćby dlatego, że kwitł tu czarny handel alkoholem i nikomu nie zależało na robieniu burd, bo przeszkadzałyby w interesie. Spokój zapewniał tu w komunizmie swego rodzaju instynkt czysto kapitalistyczny. Poza tym było wiele rozmaitych sklepików, prywatnych warsztatów, jakby utrzymywała się przedwojenna tradycja, choć przecież większość dawnych mieszkańców już nie żyła. Ulica Wschodnia była właściwie samowystarczalna. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych nie trzeba było wychodzić poza nią, bo wszystko się tu kupiło. Oczywiście, to co było wtedy dostępne.

Czy ta ulica bardzo się zmieniła?

Stała się być może groźniejsza, bo nie ma tego czarnego handlu alkoholem. Cały ten obszar - bo łączyłbym ul. Wschodnią z Rewolucji, Kilińskiego, Jaracza i Włókienniczą - to teren biedy, która, jak się mówi w języku socjologicznym, jest reprodukowana. Był taki moment w drugiej połowie lat 90., że wielu mieszkańców tego obszaru podjęło pracę, na chwilę wszystko się podźwignęło. Potem jednak ci ludzie zostali bez żadnej pomocy. To są zapuszczone miejsca. Nie ma tu żadnego ośrodka dla młodzieży, poradni społeczno-psychologicznej. Młodzi nie mają tu dla siebie żadnego miejsca. Pozostaje im ulica, na której grają w piłkę, albo bawią się na betonowych podwórkach. Żal, że dla tych młodych ludzi miasto nie tworzy żadnych perspektyw.

Urodził się Pan w Łasku. Czy jako chłopiec marzył pan, by wyjechać do Łodzi?

Często jako chłopiec wsiadałem w pociąg i jechałem do Łodzi, a potem całe godziny tłukłem się po niej tramwajami. Łódź mnie fascynowała. Nie widziałem w niej tej brzydoty, o której się tyle mówiło. W jej architekturze było coś zachwycającego, a poziom dewastacji miasta miał w sobie melancholię, w której pragnąłem się zanurzyć. I było w tym coś bardzo autentycznego, prawdziwego. Moi rodzice nawet nie wiedzieli, że mając te 10-11 lat robię takie eskapady. Potem Łódź przyciągnęła mnie w sposób naturalny, jako ważny ośrodek kulturalny i akademicki. Miałem 16 lat, gdy zostałem członkiem Koła Młodych przy łódzkim oddziale Związku Literatów Polskich. Poznałem tutejszych pisarzy, młodych poetów, m.in. Jacka Bierezina, z którym bardzo się zaprzyjaźniłem. To zadecydowało w dużej mierze o moich dalszych losach.
Jednak nie jest Pan absolwentem Uniwersytetu Łódzkiego, a Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Dlaczego?

Za sprawą historii. Studiowałem w Łodzi polonistykę, ale z przyczyn politycznych wyrzucono mnie z Uniwersytetu Łódzkiego. Pojechałem na KUL. Ten lubelski epizod był dla mnie bardzo ważny, a zawdzięczam go wybitnej łódzkiej uczonej, profesor Stefanii Skwarczyńskiej. Nie mogła pogodzić się z decyzją o wyrzuceniu mnie ze studiów. Dzięki niej trafiłem do Lublina.

Ale wrócił Pan po studiach do Łodzi.

Tak, bo tak naprawdę z niej nie wyjechałem. Na KUL-u studiowałem krótko, miałem tylko kilka egzaminów.

Czuje się Pan stuprocentowym łodzianinem?

Jestem typowym łodzianinem, bo napływowym, jak większość dzisiejszych mieszkańców tego miasta. Ponieważ nie jestem rodowitym łodzianinem, takim jak moje dziecko, to nie jestem też lokalnym patriotą pełnym sercem. Mam dosyć krytyczny stosunek Łodzi. Dużo bym dla tego miasta zrobił, ale bywa, że mnie irytuje.

Dlaczego?

Są różne powody. Myślę, że nad Łodzią ciąży niepotrzebnie jakiś rodzaj prowincjonalnego kompleksu. Mam też wrażenie, że jego mieszkańcy nie traktują tego miasta ciągle jak własnego. Przyzwalają na brud, niedbalstwo i rujnowanie.Ubolewam, że przez ostatnich dwadzieścia lat nie zmuszono władz miejskich, by zajęły się porządnie łódzką architekturą. To przecież miasto posiadające takie budynki jak Wiedeń. A jak wygląda?Smuci mnie upadek Piotrkowskiej i brak sensownych sposobów przeciwdziałania jej degradacji. Poza tym nie widać łódzkiej inteligencji. Uczelnie działają same dla siebie. Wszyscy żyją w jakichś gettach czy enklawach. To w Łodzi jest bardzo irytujące.

Czyli Łódź nie jest przyjazna dla ludzi kultury?

Nie jest. I nie wyłącznie dlatego, że jest źle zarządzana. Po prostu nie wytworzył się klimat wspólnych działań. Tak już było za komuny. Może dlatego, że nie wszystkie powojenne rany są zabliźnione, nie wszyscy są tu osadzeni. Wojna sprawiła, że Łódź pozbawiona została dwóch nacji, żydowskiej i niemieckiej. W to miejsce przybyło wielu ludzi ze wsi, z różnych subkultur i mentalności, o stosunkowo niskich aspiracjach duchowych. Moim zdaniem, Łódź nie jest dalej zrośniętym organizmem, który ma sprecyzowane cele i pomysł na siebie. Poza tym ten prowincjonalizm. Sztandarowym hasłem polityki kulturalnej jest "Łódź festiwalowa". A co to jest festiwal? Ściąga się tu wielkie gwiazdy, a nie dba się o własne środowiska twórcze. Inaczej mówiąc, wspiera się kulturę bierną, kulturę odbioru. To przejaw zakompleksienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki