Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uczelnie nie stracą więcej niż 5 proc. dotacji

Marcin Darda
Marcin Darda
Prof. Marek Ratajczak, były wiceminister nauki i szkolnictwa
Prof. Marek Ratajczak, były wiceminister nauki i szkolnictwa Fot. wikimedia commons/adrian grycuk
Z profesorem Markiem Ratajczakiem, ekonomistą, byłym wiceministrem nauki i szkolnictwa wyższego, rozmawia Marcin Darda

Ministerstwo nauki ma projekt nowego algorytmu dotacji, a na uczelniach zaczyna być gorąco. Na Uniwersytecie Łódzkim wyliczono, że może stracić od 9 do 15 mln zł.
Trudno mi się odnosić do wyliczeń, która uczelnia ile straci bądź zyska. To, ile pieniędzy dana uczelnia otrzyma, zależy po pierwsze od łącznej kwoty, która będzie do podziału w ramach algorytmu. Druga istotna rzecz jest taka, że to, ile otrzyma uczelnia, nie tyle zależy od jej składowych uwzględnianych w algorytmie, ale od tego, jak one wyglądają na tle innych uczelni. To nie jest tak, że dla każdej uczelni algorytm liczony jest oddzielnie, tylko wprowadza się dane dla wszystkich uczelni. Jeśli mam na uczelni 10 tys. studentów, to jest pytanie, czy to jest 1 proc. od całej puli, która jest uwzględniana, czy to jest 0,5 proc. Dlatego do tych wszystkich szacunków, które są teraz wyliczane na uczelniach, podchodziłbym bardzo ostrożnie. Warto pamiętać o tym, że ministerstwo chce wprowadzić korytarz ograniczający wahania dotacji.

Na czym ma to polegać?
Oznacza to, że dotacja na żadnej uczelni w tak zwanych warunkach porównywalnych nie może ostatecznie wzrosnąć więcej niż do 105 proc.w stosunku do roku wcześniejszego, nie może też zostać obniżona bardziej niż do 95 proc. Jeśli którejś uczelni dotacja miałaby wzrosnąć o 10-15 proc., to i tak nie dostanie więcej niż do poziomu 105 proc. I to samo jest ze spadkiem, co znaczy, że maksymalnie można stracić 5 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim. Tyle że w projekcie rozporządzenia nie ma żadnej informacji na temat tego, jak długo miałoby to obowiązywać i to jest ten dodatkowy element niepewności dla uczelni.

Związkowcy apelują, by ten nowy algorytm obowiązywał nie od 2017 r., ale żeby go wprowadzić co najmniej rok później. Na UŁ na jednego wykładowcę przypada więcej niż 11 do 13 studentów.
Nie wiem, co miałoby dać odsunięcie zmian o rok. Że zmniejszona i to radykalnie byłaby rekrutacja, albo więcej studentów eliminowanoby drogą oblewania? W moim przekonaniu kluczową kwestią nie jest to, czy zmiany zostaną wprowadzone już w przyszłym roku, czy też zostaną odroczone o kolejny rok. Znacznie ważniejsze jest pytanie, czy rzeczywiście wszystkie uczelnie podległe ministerstwu nauki bez względu na swoją specyfikę] powinny być objęte tą samą wzorcową liczbą studentów przypadającą na jednego pracownika.Przecież chodzi o uczelnie ekonomiczne, teologiczne, sportowe czy pedagogiczne, a wszystkie mają być objęte jedną wielkością, czyli 12 studentów na jednego wykładowcę. I to jest moim zdaniem najbardziej dyskusyjny element zmian.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki