Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

USG, kablówka i "brakujące" kobiety

Piotr Dominiak
Czy wiecie, że w Indiach liczba kobiet jest mniejsza od liczby mężczyzn o 35 mln? A przecież prawdopodobieństwo urodzenia chłopca i dziewczynki w tak dużej jak Indie społeczności jest takie samo. Skąd bierze się ta różnica?

O "brakujących" kobietach pisał w swych pracach noblista Amartya Sen. Po nim wracają do tej sprawy inni ekonomiści. O ich badaniach (ale także o wielu innych fascynujących sprawach) traktuje najnowsza książka S. D. Levitta i S. J. Dubnera "Superfreakonomia", która pojawiła się właśnie w polskich księgarniach. Ci, którzy czytali ich "Freakonomię", niech szybko biegną jej szukać. Ci, co nie czytali, też, bo "ekonomia dziwactw (dziwności?)" naprawdę wciąga.

Wracając do Indii. Tylko 10 proc. małżeństw mających 2 synów myśli o posiadaniu trzeciego dziecka. Ale aż 40 proc. rodziców 2 córek planuje kolejną próbę. Syn jest "lepszy", bo stanowi coś w rodzaju funduszu emerytalnego dla rodziców - będzie miał pracę, będzie więcej zarabiał i… nie trzeba mu dawać posagu. Ba, on posag dostanie. Instytucja posagu sprawia, że urodzenie córki to kłopot, czysty koszt. Kiedyś niemowlaki płci żeńskiej dusiło się zaraz po urodzeniu. Bogu dzięki, postęp cywilizacyjny i techniczny to zjawisko bardzo ograniczył. Choć, ten ostatni, to właściwie nie bardzo.

W Indiach bardzo rozpowszechniły się badania USG. Okazuje się, że nawet na zapadłej prowincji dostęp do nich jest bardzo łatwy, choć nie darmowy. I nawet bardzo ubogie kobiety w ciąży sprawdzają dzięki nim płeć dziecka. Jeśli okazuje się, że to dziewczynka, poddają się aborcji. Etykom pozostawiam rozważania na temat, czy to postęp w porównaniu z duszeniem. Dla ekonomistów, ale i dla lekarzy skutki wprowadzenia USG do Indii były nieoczekiwane. Przecież wdrażano te badania z myślą o ochronie zdrowia kobiet.

To nie koniec historii. Postęp techniczny zaskakuje nie tylko negatywnie. Bywają i optymistyczne niespodzianki. Badania młodych amerykańskich ekonomistów wykazały, że sytuacja kobiet (dorosłych, młodych i całkiem małych) uległa wyraźnej poprawie w tych wioskach i regionach, w których ludzie wcześniej zaczęli korzystać z telewizji kablowej i satelitarnej. Publiczna telewizja hinduska jest podobno gorsza od naszej i zachęca do zajmowania się czymś innym: płodzeniem dzieci, biciem żony itp.

Zachodnie seriale okazały się efektywniejsze niż programy ochrony zdrowia kobiet i wielki program rządowy zapewniający mężczyznom dostęp do mniejszych prezerwatyw. To kablówki przyhamowały przyrost naturalny, ale także zmniejszyły liczbę przerywania ciąży w przypadku dzieci płci żeńskiej. W rodzinach oglądających filmy z satelity lub kabla dziewczynki częściej były posyłane do szkół, żony rzadziej maltretowane, a struktura urodzin wg płci bardziej zrównoważona. Dziwne?

Levitt i Dubner piszą, że mottem ich książek jest teza: "Ludzie reagują na bodźce". Niby banał, ale jak się zastanowimy, to łatwiej zrozumiemy, dlaczego nauczyciele (a nie uczniowie) oszukują na testach, dlaczego ceny usług prostytutek spadły w porównaniu z XIX wiekiem, choć relatywnie podaż na tym rynku nie wzrosła. I parę innych całkiem poważnych kwestii stanie się dla nas jaśniejszych.

PS Czytając "Superfreakonomię", pomyślałem, że miałem szczęście. Mojemu teściowi (nie był Hindusem) dopiero za piątym razem udało się spłodzić syna. Dzięki tej determinacji (bo innych motywów mu nie przypisuję) miałem szansę ożenić się ze wspaniałą dziewczyną. Strach pomyśleć, co by było, gdyby czwarty był chłopak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: USG, kablówka i "brakujące" kobiety - Dziennik Bałtycki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki