Domokrążcy najczęściej nie przychodzą sami. W ich imieniu mówią do nas ulotki zostawiane w drzwiach albo w skrzynkach na listy. Osobiście podchodzę do nich z dużą uwagą - pilnuję, żeby wszystkie pozbierać, bo zaśmiecają klatkę schodową. Ale moja znajoma wręcz przeciwnie. - Zobacz - mówi. - Patrzę na te gęby na plakatach, wszystkie jakieś obce, a ta kobieta X się pofatygowała i przyniosła ulotkę do domu. Znaczy, że jej zależy.
Pewnie, że zależy. I będzie zależeć aż do 16 listopada. Później przestanie to być ważne, niezależnie od tego czy się dostanie do Rady Miejskiej czy nie.
Cyniczne? Oczywiście. Ale kto z Państwa zna radnych ze swojej dzielnicy? Chodzili do was przez te cztery lata i pytali, co was boli, co chcielibyście poprawić? Na sesjach Rady Miejskiej podnosili rączki w waszym imieniu, ale czy interesowało ich wasze zdanie, czy może tylko polityczne rozróby?
Jak już sobie odpowiecie na te pytania, popatrzcie jeszcze raz na twarzy i nazwiska na ulotkach i przypomnijcie sobie ile razy wcześniej je u siebie widzieliście.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?