Biorąc pod uwagę, ile "dobra" uczynił Marcin P., jego żądanie jest bezczelne, ale nie da się wykluczyć, że zasadne. O tym rozstrzygnie sąd. Najbardziej zdumiewające nie jest to, że siedząc w areszcie, domaga się pieniędzy. Prawie każdy chętnie weźmie kasę, chociaż w podobnych sytuacjach oburza się na innych. Właśnie "Fakt" przypomniał, jak to Tusk zganił funkcjonariuszy Sejmu i Senatu za to, że sobie przydzielali nagrody, a sam nie był lepszy. Jako wicemarszałek też przyswoił 180 tysięcy. To prawda, chociaż odległa w czasie.
Zatem w historii Marcina P. najbardziej zdumiewające nie są jego żądania finansowe, ale to, że ten gość nadal formalnie pracuje w Amber Gold! I dlatego żąda. Od sierpnia nikt go nie zwolnił! Jego żona wspólniczka straciła etat dopiero w grudniu. Takiej historii nie wymyśliłby najbardziej zakręcony pisarz science fiction. Co najwyżej mogłaby się przyśnić paranoikowi. I to wyłącznie w makabrycznym śnie.
Dziś z żalem stwierdzam, że kilka lat temu miałem rację, kiedy pisałem o nierozwiązywalnym problemie psich kup w Polsce: nie można oczekiwać, że państwo, które nie radzi sobie z psimi kupami, będzie w stanie rozwiązać inne problemy. Nawet tak proste, jak wręczenie wypowiedzenia facetowi, który siedzi w areszcie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?