Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Walasek: Jeśli sprywatyzujemy ZWiK, to woda się od tego nie zatruje

Redakcja
Mateusz Walasek. Rocznik 1970, absolwent m.in. ekonomii, doktoryzuje się na UŁ. Od 2006 r. radny miejski, obecnie szef klubu PO. Jest także jednym z wiceprezesów PO w Łodzi.
Mateusz Walasek. Rocznik 1970, absolwent m.in. ekonomii, doktoryzuje się na UŁ. Od 2006 r. radny miejski, obecnie szef klubu PO. Jest także jednym z wiceprezesów PO w Łodzi. Jakub Pokora
Z Mateuszem Walaskiem, przewodniczącym klubu PO w łódzkiej Radzie Miejskiej rozmawia Marcin Darda

Był Pan na poniedziałkowej debacie organizowanej przez przeciwników prywatyzacji Zakładu Wodociągów i Kanalizacji?

Nie byłem, natomiast znam jej przebieg.

To zna Pan także argumenty przeciw zarzynaniu kury, która znosi złote jaja.

Pytanie, czy to rzeczywiście jest kura znosząca złote jaja i kolejne pytanie: kto się przy okazji tych jaj pożywia. Bo przyznam, że z niesmakiem obserwuję zainteresowanie polityków obroną tej spółki przed prywatyzacją i to tych, którzy w swoim CV mają zapisaną pracę właśnie w ZWiK.

Myślałem, że rzuci Pan raczej przykład ze związkowcami, bo niedawno wiceprezydent Marek Cieślak zasugerował, że związkowcy bronią ciepłych posadek opłacanych z kasy spółki.

To jest kwestia szersza, bo ja rozumiem niepokoje pracowników o miejsca pracy, nie rozumiem natomiast tego co mówi wiceprezydent, że związki mimo propozycji rozmów z potencjalnymi inwestorami, tych rozmów odmawiają. Zakładam, że przy ewentualnej sprzedaży musi dojść do wynegocjowania pakietu socjalnego. Zastanawia mnie dlaczego tych tych rozmów nie podejmują, a mówią, "nie, bo nie".

Czyli zamiast protestować powinni rozmawiać z potencjalnymi nabywcami o swojej przyszłości w ZWiK?

Tak, bo dziś jest informacyjny szum z nieprawdziwymi informacjami. Ani w Gdańsku, ani w Poznaniu, gdzie te spółki sprywatyzowano, woda nie podrożała. To jest gra, w której wykorzystuje się mieszkańców i ich obawy, że prywatna własność wywoła wzrost cen wody. Fakty tego nie potwierdzają, potwierdzają natomiast, że prywatni właściciele wprowadzają nowe technologie, usprawniają funkcjonowanie firm i dosyć dokładnie przyglądają się temu, kto pracuje. Opowieści o masowych zwolnieniach są dosyć dziwaczne, bo zakładają, że prywatny właściciel podetnie gałąź na której siedzi, zwalniając fachowców. Zastanowi się natomiast, czy wszyscy inni są tam potrzebni, bo akurat ZWiK słynął z tego, że był politycznym przytuliskiem różnych działaczy i trzeba się zastanowić, ilu tych "znajomych" jeszcze tam tkwi.

Skoro pada już argument efektywności zarządzania czy zatrudnienia, to skąd np. w Miejskim Przedsiębiorstwie Oczyszczania taka relacja, że na 100 pracowników fizycznych przypada 70 administracji? Kto za to odpowiada?

Nazwiska osób, które tą spółką zarządzały są znane, ale chodzi też o system, bo w prywatnych firmach nadzór nad efektywnością jest nie do porównania z nadzorem w spółkach miejskich. Jeśli ktoś gospodaruje w czyimś imieniu, to może mieć pokusę przymykania oka i zatrudniania kogo zechce i wcale nie myślę tu tylko o zarządzie, ale i niższych szczeblach, za co płacą łodzianie. Ale przed MPO stoi inna kwestia do rozwiązania - jeśli spółka nie będzie wygrywać przetargów, to stanie przed problemem, jakie mają niektóre przychodnie w związku z brakiem kontraktowania przez NFZ. Zmienia się ustawa, a ostatnie doświadczenia z NFZ uczą, że jednostki prywatne wypierają w przetargach te publiczne, bo mają lepszą racjonalizację kosztów i żadnego zbędnego balastu.

Pan jest radnym partii obywatelskiej z nazwy, jak zatem może Pan przejść do porządku dziennego nad faktem, że prywatyzacji ZWiK sprzeciwia się 46 tys. łodzian?

Materiały, które rozdawano przy zbieraniu podpisów moim zdaniem świadczą o tym, że łodzian nie pytano o to czy są za prywatyzacją, a o to, czy są przeciwko podwyżkom cen wody. Nie jestem sędzią, ale z podpisami różnie też bywa. Ale mniejsza z tym, oporu trudno nie zauważyć, dlatego trzeba się skoncentrować na rozmowie z łodzianami, na dialogu, bo to jest kwestia przedstawienia jasnych propozycji. Na Facebooku poseł Joński wypisuje różne rzeczy o prywatyzacji, a pojawiają się pod tym wpisy z Gdańska, które mówią, że to bzdury. Twierdzenie, że od prywatyzacji woda się zatruje można porównać do bajek o złych kapitalistach, jak ci, którzy w latach pięćdziesiątych stonkę zrzucali. Cały czas trwa dyskusja o rozdawaniu stanowisk w spółkach miejskich. To skoro proponujemy rozwiązanie, które usprawni zarządzanie i zlikwiduje to rozdawanie stanowisk, to ja wątpię, by przeciw temu był społeczny opór.
Bo prywatyzacja odpolityczni spółki, tak?

Tak, mówi się przecież o politycznych synekurach, a jak się pojawia pomysł odejścia od tego, to zaczyna się obrona takiego stanu rzeczy. Wiem, że działają tu różne mechanizmy, bo kto odmówi podpisu pod petycją sprzeciwiającą się podwyżkom cen wody? Dysponuję ulotkami, na których wołami napisano "czy wiesz, że prywatyzacja to większe opłaty za wodę?", "czy chcesz mieć nadal dobrą i tanią wodę?". Też bym nie chciał więcej płacić, ale analizując wzrost cen wody w dużych miastach w ostatnich latach, można zauważyć, że akurat Łódź ma jeden z największych wskaźników wzrostu cen wody, większy od tych miast, gdzie woda jest "prywatna". To oczywiście nie wynika z jakiejś szczególnie złej gospodarki, tylko z wysokiego poziomu inwestycji, za które trzeba dopłacić. Natomiast jeżeli zarządzanie spółką jest bardziej racjonalne, nie ma przerostów administracyjnych, to może oznaczać, że wzrost nie będzie duży.

Pan mówi o odpolitycznieniu spółek, a szefem MPK został właśnie znany polityk PO.

Żaden organ Platformy Obywatelskiej nie zajmował się zatrudnieniem pana Zbigniewa Papierskiego, jest to więc pytanie do Rady Nadzorczej spółki. Rozumiem, że chodzi o to, iż ma doświadczenie w zarządzaniu spółkami. Użyję innego przykładu, czyli Miejskiego Przedsiębiorstwa Ogrodniczego słynącego z zatrudniania osób o doświadczeniu bardziej politycznym, niż menedżerskim. Wciąż dyskutowano, czy to dobrze, czy źle. A dziś nie jest już to przedsiębiorstwo miejskie i dyskusje umilkły. Problemu nie ma, a jeśli jest, to już nie nasz. Zgadzam się, że w przypadku spółki wodociągowej wątpliwości budzić może fakt, że to spółka związana z infrastrukturą, ale akurat w razie prywatyzacji infrastruktura zostanie własnością miejskiej Łódzkiej Spółki Infrastrukturalnej, a tej nie zamierzamy prywatyzować.

Które z 24 spółek miejskich powinny jeszcze trafić w prywatne ręce?

W siedmiu z nich rozpoczęto proces likwidacji, albo jest jasna deklaracja jednego ze wspólników co do zamiaru likwidowania. Tych bym nie rozpatrywał, choć mogą być problemy z przeprowadzeniem likwidacji. Tak jak w przypadku likwidacji Camerimage Łódź Center, gdzie wspólnik się nieco opiera. Zostaje więc siedemnaście spółek. Spośród nich nie należy prywatyzować tych objętych różnymi nakładami inwestycyjnymi czy programami europejskimi, bo tam nie ma sensu prywatyzować. Chodzi o MPK, ŁSI, Grupową Oczyszczalnię Ścieków, spółkę targowa i Technopark. MPK nie możemy sprzedać, bo wtedy wyklucza się możliwość powierzenia usług. Jeśli nie ma tej możliwości, to musi być przetarg. A co jeśli MPK ten przetarg przegra? Ktoś zostanie z dużą liczbą tramwajów i autobusów. Wracając do sedna, do tych podmiotów, które nie będą prywatyzowane dochodzą trzy spółki związane z obsługą biznesu, które w zasadzie nie mają wartości rynkowej, tym bardziej, że Łódź ma w nich mniejszościowe udziały. To Łódzka Specjalna Strefa Ekonomiczna, Fundusz Poręczeń Kredytowych i Łódzka Agencja Rozwoju Regionalnego. Osobnym problemem jest lotnisko, które teoretycznie może działać w postaci podmiotu prywatnego, ale to jest problem inwestycji infrastrukturalnych i wymogów ustawowych, dlatego w przypadku lotniska musiałoby dojść raczej do wydzielenia operatora, niż prywatyzacji samego majątku. O czym należy rozmawiać? O sprzedaży mniejszościowych udziałów w Rynku Hurtowym "Zjazdowa". Kolejne spółki to Aquapark Fala, MAKiS, czyli Atlas Arena, można dyskutować też o drugiej spółce targowej, która zajmuje się organizacją targów. Zostaje jeszcze Zakład Drogownictwa i Inżynierii, choć była już próba jego sprzedaży.

Ale nikt nie chciał kupić. I co dalej z ZDiI? Do skutku?

Jeżeli ZDiI nie poprawi swojej pozycji rynkowej, to będziemy musieli w którymś momencie zacząć do tego dopłacać. Moje założenie podstawowe jest takie, że jeżeli jakieś zadania może wykonywać prywatny przedsiębiorca, to nie ma racjonalnych argumentów do tego, by wykonywało to miasto. Oczywiście są takie sytuacje jak ta z Aquaparkiem Fala, kiedy wskutek niezbyt udanego eksperymentu miasto musiało przejąć nad tym kontrolę, ale nie jest to rozwiązanie docelowe. Wracając do ZDiI, to jeśli ta spółka sobie nie poradzi, to albo ją dofinansujemy, albo trzeba będzie ją zlikwidować, zatem w tym kontekście lepiej byłoby ją sprzedać.

A co z zyskami? Chodzi tylko o optymalizację kosztów, czy zainwestowanie?

Każdy pieniądz miastu się przyda, a założenie jest takie, by dofinansowywać tymi pieniędzmi programy inwestycyjne, choćby drogowe, czy kolejowe. W każdym razie ja jestem przeciwny, by za te pieniądze postawić jakiś spektakularny budynek, bo w pierwszym rzędzie trzeba poprawić funkcjonowanie miasta. A ono lepiej i z większym pożytkiem może funkcjonować także wtedy, gdy część jego zadań przejmą prywatni przedsiębiorcy.

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki