KLIKNIJ NA WYNIK, ABY PRZECZYTAĆ RELACJĘ Z MECZU
Stadion Warty Działoszyn był w środę oblężoną twierdzą.
- Zabezpieczenie jest lepsze niż na Widzewie, nie było takiego nawet na meczu Śląska Wrocław z Sevillą - mówił Piotr Frańczak, kierownik Warty. - Tyle policji w Działoszynie jeszcze nie było. Boisko pilnowane było już dzień wcześniej, bo baliśmy się, żeby nikt na placu gry nie rozsypał szkła, tak jak to było na stadionie Staru Łódź.
W Działoszynie była nawet policja konna oraz armatki wodne. Ci fani ŁKS, którzy dojechali do Działoszyna, choć po drodze wyłapywała ich policja w Rząśni i Widawie, nie mieli szans aby wejść na obietkt. Przy bramie stali działacze Warty i wpuszczali na stadion jedynie znanych sobie kibiców. Jeśli kogoś nie znali prosili o okazanie dowodu osobistego. Gość z Łodzi nie miał szans, aby wejść na stadion. Grupki fanów ŁKS stały za ogrodzeniem i stamtąd dopingowały swój zespół. Obyło się bez awantur.
Wysoka wygrana nie oddaje w pełni przebiegu boiskowych wydarzeń. Warta, zwłaszcza przez większą część pierwszej połowy, toczyła z zespołem trenera Wojciecha Robaszka wyrówną walkę. Łodzianie szybko objęli prowadzenie. Już w 5 minucie Dawid Sarafiński, po indywidualnej akcji, zdobył gola. Kilka minut później widownia oszalała z radości, bo było 1:1. Marek Grabowski, choć stał tyłem do bramki, strzelił sprytnie głową, wykorzystując dośrodkowanie z rzutu wolnego.
Po golach mecz się wyrównał. ŁKS zadał jednak drugi cios. Adrian Kasztelan dośrodkował z rzutu wolnego, a Marcin Zimoń oszukał obrońców Warty i strzałem głową podwyższył na 2:1.
Po zmianie stron łodzianie przeważali już zdecydowanie, czego konsekwencją były trzy kolejne gole. Najładniejszy Dawida Sarafińskiego, który przebiegł z piłką pół boiska.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?