Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wezwali karetkę, żeby ratownicy uruchomili kuchenkę gazową

Anna Wiśnik
Pacjenci żądają przyjazdu karetki z lekarzem, aby ten wypisał im receptę na lekarstwa
Pacjenci żądają przyjazdu karetki z lekarzem, aby ten wypisał im receptę na lekarstwa DziennikŁódzki/archiwum
Lekarze z pogotowia biją na alarm. W całym województwie mnożą się przypadki, kiedy to karetki zamiast do stanów zagrożenia życia, jeżdżą do biegunek i bólu ucha. Doszło nawet do tego, że pacjenci oszukują dyspozytorów, wymyślając poważne schorzenia i bóle, byleby tylko karetka do nich dotarła.

Jak pogotowie walczy z pacjentami, którzy traktują karetki jak medyczne taksówki? - Bardzo trudno jest nam udowodnić, że pacjent wezwał karetkę bezzasadnie - mówi Krzysztof Chmiela, dyrektor medyczny prywatnego pogotowia Falck. - Często pacjenci, szczególnie starsi, po prostu nie zdają sobie sprawy, jak działa nowy system opieki zdrowotnej i starym zwyczajem wzywają karetkę.

Ludzie nie chcą przyjąć do wiadomości, że karetka powinna wyjeżdżać wyłącznie do stanów nagłych i zagrożenia życia. - W innych przypadkach działa całodobowa opieka medyczna - tłumaczy Chmiela.

- Już czas, byśmy uświadomili sobie, że jeśli ktoś wezwie jedyną w danym powiecie karetkę z lekarzem do infekcji wirusowej, to ktoś, kogo życie naprawdę znajdzie się w stanie zagrożenia, nie uzyska pomocy, bo karetka nie dojedzie na czas.

O najbardziej absurdalnych powodach wezwań pogotowia, dyrektorzy medyczni Falck i Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medyczngo w Łodzi, mogliby długo opowiadać. Krzysztof Chmiela pamięta sytuację, gdy wezwano karetkę do uruchomienia kuchenki gazowej - bo w końcu: "Pogotowie to pogotowie" - usłyszał. Był też przypadek wezwania do nieprzytomnej. Gdy ratownicy dotarli ze sprzętem reanimacyjnym do mieszkania, okazało się, że ratownicy przyjechali do kobiety, która wstała rano i mimo wypicia kawy nadal czuła się "jakaś taka nieprzytomna".

- Wzywa się nas do zwykłych zachorowań, do wypisywania recept, do zaparć - wylicza Paweł Goździk, kierownik Centrum Zarządzania Zespołami Ratownictwa Medycznego WSRM w Łodzi. - 30 proc. wyjazdów jest bezzasadna, ale proces prowadzący do nałożenia ewentualnej kary na osoby, które wszczynają fałszywe alarmy lub wzywają karetki bez uzasadnienia, jest bardzo skomplikowany, kosztowny, czasochłonny i przynosi marne efekty - denerwuje się.

W Łódzkiem nie ukarano ani jednej osoby, która wezwała pogotowie do nieuzasadnionego przypadku. Jakie jest rozwiązanie?
- Są kraje, w których osobom dopuszczającym się nieuzasadnionych wezwań, podnosi się składki ubezpieczeniowe - mówi kierownik Goździk. - Wydaje mi się to dobrym pomysłem.

CZYTAJ TEŻ: Pogotowie bez okulisty, laryngologa i stomatologa

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki