MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Widzew wygrał z Cracovią 2:0 [ZDJĘCIA]

Paweł Hochstim
Piłkarze Widzewa wygrali na własnym stadionie z Cracovią 2:0. Ostatniego miejsca w tabeli łodzianie jeszcze nie opuścili, ale pewnie zdobyte 3 punkty pozwalają mieć nadzieję, że walka o pozostanie w ekstraklasie nie jest jeszcze rozstrzygnięta.

12 kwietnia piłkarze Cracovii mieli 17 punktów więcej od drużyny Widzewa, a dziś łodzianie tracą do nich już tylko... 5 oczek. Jeśli ktoś miał wątpliwości, że nowy system rozgrywek dał drugie życie widzewiakom, to już chyba zmienił zdanie.

- Nie mamy już marginesu błędu. My po prostu nie możemy tego meczu nie wygrać - mówił przed rozpoczęciem spotkania trener Artur Skowronek.

Po dziewięćdziesięciu minutach meczu z Cracovią można powiedzieć, że wygrana przyszła widzewiakom dość łatwo, ale duża w tym zasługa... rywali. W 14. minucie fatalny błąd popełnił bowiem bramkarz Krzysztof Pilarz, który przed polem karnym próbował powstrzymać Mateusza Cetnarskiego, ale był spóźniony i go sfaulował. Sędzia Krzysztof Jakubik chwilę się wahał, aż wreszcie wyjął z tylnej kieszeni czerwoną kartkę i odesłał Pilarza do szatni. Po chwili kontuzji nabawił się Sławomir Szeliga i po dwudziestu minutach Cracovia miała na koncie dwie zmiany i grała w dziesiątkę.

Łodzianie powinni ten mecz wygrać znacznie wyżej, niż 2:0, bo sam Eduards Visnjakovs miał 4-5 znakomitych sytuacji strzeleckich. Niestety, Łotysz od dawna pokazuje, że po fantastycznym początku sezonu zdecydowanie przecenialiśmy jego umiejętności i nie jest napastnikiem, który może mieć nadzieję na grę w czołowych ligach Europy. I choć "Wiśnia" skończył ten mecz z golem i asystą - bilans całkiem dobry - to jednak zadowolony być nie może.

Pierwszą okazję Visnjakovs zmarnował w 24. minucie. - Nie potrafię tego wytłumaczyć - komentował w przerwie Łotysz. Nic dziwnego, bo zmarnowania tej sytuacji wytłumaczyć się nie da. Mateusz Cetnarski wbiegł w pole karne i zagrał do Visnjakovsa, który miał przed sobą pustą bramkę. Nie trafił jednak w piłkę stopą, a kolanem. Pięć minut później idealnie piłkę Łotyszowi nagrał Marcin Kaczmarek, ale tym razem Visnjakovs kopnął nad poprzeczką.

Wreszcie za trzecim razem się udało, ale tu już udać się musiało - szybką kontrę wyprowadził Cetnarski, który zagrał do Kaczmarka, a ten wystawił nadbiegającemu Visnjakovsowi, który z kilku metrów się nie pomylił i wbił piłkę do bramki. Minutę później Łotysz znów znalazł się na sam z Matko Perdijiciem, ale Chorwat jakimś cudem wybił piłkę.

Po przerwie festiwal nieskuteczności Visnjakovsa zakończył się w 52. minucie, bo wtedy ostatni raz próbował pokonać Perdijicia. Minął już zresztą Chorwata, ale pod nogi rzucił mu się Mateusz Żytko i zablokował piłkę.

Ale nie tylko Visnjakovs miał okazje na gole, bo najlepszą sytuację zmarnował Princewill Okachi, który dostał doskonałe podanie od Bartłomieja Kasprzaka, znalazł się sam na sam z bramkarzem, ale posłał piłkę obok bramki.

Im bliżej było końca meczu, tym groźniej atakowała Cracovia. Patryk Wolański znakomicie jednak radził sobie ze strzałami Sebastiana Stebleckiego i Dawida Nowaka. A w 85. minucie, gdy głową Perdijicia pokonał Povilas Leimonas, stało się jasne, że łodzianie wygrają szósty mecz w tym sezonie.

- Dopiero dobijamy do peletonu, ale ten optymizm pomoże nam na koniec cieszyć się z osiągnięcia celu - komentował Skowronek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki