Szampan, tort, kwiaty i gratulacje od władz gminy. Kilka tygodni temu Stanisława Mroczkowska skończyła sto lat. Jej córka i wnuczka, które z nią mieszkają, nie kryją łez, ciesząc się, że babcia wciąż jest z nimi.
- Kiedy w maju trafiła do szpitala z zapaleniem płuc, wszyscy mówili, że już nie wyjdzie, a gdy przyplątała się jeszcze niewydolność krążenia, to sama straciłam nadzieję - mówi Anna Pal, córka jubilatki. - Ona nas wszystkich przechytrzyła i wyszła z tego- dodaje z uśmiechem.
To był pierwszy raz w stuletnim życiu Stanisławy Mroczkowskiej, kiedy trafiła do szpitala. Do tej pory cieszyła się dobrym zdrowiem. Podobnie jak jej wiekowe rodzeństwo. Jest ich sześcioro - cztery siostry i dwóch braci. Dzieli ich 15 lat. Z najmłodszego w rodzinie Stanisława Haładaja żartują, że to prawdziwy młodzieniaszek. Ma dopiero 85 lat. Razem rodzeństwo Haładajów (nazwisko rodowe) ma w sumie 561 lat. To tak, jakby sięgnąć do czasów, gdy królem Polski był Kazimierz Jagiellończyk!
- Fajnie jest mieć taką wielopokoleniową rodzinę - mówi Ilona Pal, wnuczka seniorki rodu. - Każdy żyje swoim życiem, ale jak wszyscy się zjadą, ciocie, wujkowie z rodzinami, to dom jest pełen. Często wspominają dawne czasy - dodaje.
Mimo tak wielu lat i historycznej zawieruchy, całe rodzeństwo mieszka nieomal po sąsiedzku. Na ojcowiźnie została pani Stanisława, seniorka rodu, choć po rodzinnym domu nie został ślad. Spalili go Niemcy podczas okupacji.
Czworo z sześciorga rodzeństwa mieszka w Postękalicach, niewielkiej wiosce parę kilometrów od centrum Bełchatowa. Do sąsiednich miast - Bełchatowa i Piotrkowa - wyprowadziły się dwie siostry - Maria i Zofia. Obie łączy też wspólna wojenna tułaczka. W trakcie okupacji zostały wywiezione na roboty do Niemiec.
Dziś pani Maria, w wieku 98 lat, już nie rusza się z domu. Rodzinna tragedia i śmierć syna załamała też młodszą o trzy lata panią Zofię, ale na rodzinne spotkania jeszcze przyjeżdża. Łatwego życie nie miała też seniorka rodu, owdowiała już w wieku 32 lat, została sama z trójką dzieci, bez dachu nad głową. Pomogła rodzina. Za mąż już nie wyszła.
- Żartowała, że mężczyzna dla niej ma być nie bogaty, nie urodziwy, tylko żeby tańcować umiał - śmieje się sąsiadka Janina Mikunda. - Zawsze była osobą pogodną, wesołą i ze znakomitą pamięcią. Wszystko pamięta i lubi opowiadać - dodaje.
- Mama powtarzała, że męża może i by sobie wzięła, ale ojca dla dzieci nie. I dlatego była tyle lat sama. Ale miała nas - podkreśla ze wzruszeniem Anna Pal.
Choć jak w każdej rodzinie bywały i niesnaski, to jednak wszyscy trzymają się razem. Rok temu hucznie świętowali swoje wspólne 555-lecie. Kieliszeczka nie odmówiła nawet 99-letnia wówczas pani Stanisława. - Myślę, że fakt, iż rodzina trzyma się razem, a dzieci opiekują się rodzicami, to jedna z recept na długowieczność - mówi Anna Pal.
Razem leciwe rodzeństwo doczekało się 14 dzieci, 31 wnucząt, 38 prawnucząt i 2 praprawnucząt.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?