Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wierzymy. Ale żeby o tym mówić?

Matylda Witkowska
Dyskoteki urządzane przez ks. Misiaka udowadniają, że młody katolik może się świetnie bawić nie naruszając wiary
Dyskoteki urządzane przez ks. Misiaka udowadniają, że młody katolik może się świetnie bawić nie naruszając wiary Krzysztof Szymczak
Nie rzucą cię na pożarcie lwom, nie ukrzyżują ani w żaden inny okropny sposób nie zrobią z ciebie męczennika. Bo to już nie te czasy. Ale publiczne przyznanie się do wiary w Jezusa może nie być przyjemne. Możesz zostać wyśmiany, obgadany za plecami albo nawet dostaniesz w zęby. Praktyka pokazuje, że im bliżej stolicy regionu, tym gorzej.

Ksiądz Michał Misiak, duszpasterz młodzieży, za bycie księdzem dostał w twarz raz, ale za to porządnie, na ulicy Sanockiej w Łodzi.

- Szedłem w sutannie ulicą, gdy zaczepił mnie jakiś człowiek i znienacka zasunął prawym sierpowym - wspomina duchowny. - Zdążyłem trochę się odsunąć, więc nie padłem nieprzytomny na chodnik, dostałem tylko w ucho i policzek. Przy okazji dowiedziałem się, że jestem pedałem, chodzę na prostytutki i rozbijam się drogim samochodem.

Drugiego policzka nie nadstawił, ale zaczął rozmawiać i po półgodzinie doszedł z napastnikiem do porozumienia. - Okazało się, że mężczyzna wrócił z zagranicy i zastał żonę w łóżku ze swoim kolegą. To go załamało - wspomina ks. Misiak.

Sutanna denerwuje

Strój duchowny budzi agresję nie tylko w kiepskich dzielnicach dużych miast. Przekonała się o tym siostra jednego z łódzkich zakonników, gdy wsiadła razem z nim do tramwaju. Brat był w habicie, a w wagonie jechała grupa młodych mężczyzn. Tego, jaką część ciała daje księdzu i dlaczego tak tanio - długo nie zapomni. Tak samo, jak poczucia bezsilności, bo z tramwaju nie od razu dało się wysiąść, nikt nie zareagował, a osobie w habicie nawet w obronie czci kobiety głupio komuś w mordę dać.

Świeckim katolikom też bywa nielekko. Choć według statystyk GUS 95 proc. ludności Polski wyznaje tę wiarę, w codziennym życiu reakcje na jej wyznawanie bywają zadziwiające.

- Znam dziewczyny wyśmiewane przez ginekologa i terapeutę, gdy z powodu wyznawanych wartości nie chciały stosować antykoncepcji albo współżyć przed ślubem - opowiada o. Krzysztof Pałys, dominikanin z Łodzi.

Wierzący przesadzają? Niekoniecznie.

- Do tej pory wstydzę się, gdy przypomnę sobie, jak potraktowaliśmy w pracy kolegę katolika - zwierza się 35-letnia Magdalena, pracownica jednego z łódzkich banków. - Żenił się kolega z działu, ślub był konkordatowy, więc wszyscy poszliśmy z kwiatami do kościoła. Przebrnęliśmy przez kazanie, przekazywanie znaku pokoju, niektórzy wymamrotali nawet pod nosem "Ojcze nasz". Ale gdy jeden z naszych kolegów nagle wstał i poszedł do komunii, osłupieliśmy. Za jego plecami zaczęliśmy robić głupie miny i wiatraczki na czole. A on wrócił, ukląkł i nawet tego nie zauważył. Potem w pracy niby znów byliśmy mili, ale dystans pozostał. A najgorsze, że to naprawdę świetny chłopak. Zawsze wychodził z nami na piwo, nigdy nikogo nie nawracał. Może nas zszokował i dlatego tak zareagowaliśmy?

Bezpieczniej po cichu

Mało kto chce paść ofiarą biurowych czy szkolnych żartów, dlatego do wiary nie wszyscy się przyznają.

- Przyszedł do mnie ojciec gimnazjalistki - opowiada ks. Misiak. - Radził się, co zrobić, bo córka odmówiła udziału w rekolekcjach. Z całej klasy tylko ona się na nie wybierała, a nie chciała być wyśmiana.

- Przyznać się do wiary nie jest łatwo - potwierdza 26-letni Kacper Kornacki, pracownik punktu serwisowego w Łodzi.

Swój religijny "coming-out" wykonał przed dwoma laty. Nawrócił się podczas spotkań wspólnoty Mamre i z łobuza zmienił się w grzecznego katolika. Z powiedzeniem o tym rodzicom nie było problemu.

- Są wierzący, a wcześniej robiłem takie rzeczy, że tylko się z mojego chodzenia do kościoła mogli ucieszyć - wspomina Kacper.

Z powiedzeniem przyjaciołom łatwo nie było.

- Przyznałem im się, gdy siedzieliśmy przy piwie. Rozmowa zeszła na sprawy Boga i wtedy powiedziałem, że zmieniłem poglądy i jestem wierzący. To moi najlepsi kumple, znamy się od lat, zrozumieli i zaakceptowali. Nadal trzymamy się razem.
Ale w pracy Kacprowi jest trudno.

- Nie obnoszę się z moją wiarą - mówi. - A koledzy lubią sobie robić żarty z księży czy Kościoła. Jak na to reaguję? Zwykle nie włączam się, tylko robię jakąś minę. Taką mocno krzywą, żeby widzieli, że mi się to nie podoba. Czasem próbuję tłumaczyć, że znam innych księży, ale często stać mnie tylko na ten grymas.
30-letnia Monika zrozumiała, że religia może być tematem drażliwym, gdy na Facebooku wyraziła się ciepło o odchodzącym na emeryturę papieżu Benedykcie XVI.

- To był czas konklawe - opowiada. - Wszędzie krążyły głupie obrazki o kardynałach walczących o stołki i Indianach puszczających znaki dymne. Ludzie się śmiali, komentowali, było wesoło. Ale gdy na swoim profilu pochwaliłam papieża zaległa cisza, jakbym strzeliła jakąś straszliwą gafę. A potem ludzie zaczęli pytać, czemu piszę takie rzeczy. Myślę, że gdybym przyznała się publicznie do grupowego seksu, zrobiłoby to mniejsze wrażenie.

Czasem młodzi katolicy wolą stosować uniki, niż przyznać się do wiary.

Ojciec Krzysztof Pałys zanim zdecydował się na wstąpienie do zakonu, namiętnie czytał książki o duchowości chrześcijańskiej. Kiedyś w pracy wypadły mu z plecaka dzieła Thomasa Mertona, kolega był w szoku.

- Co to k… jest? - zapytał.

- To dla znajomego, który jest ministrantem - wyjąkał przyszły zakonnik.

Nie miał ochoty tłumaczyć, że chociaż odnalazł Boga, nadal jest normalnym człowiekiem.

- Ludziom się wydaje, że jeśli ktoś jest katolikiem, to już nie jest normalnym człowiekiem. Mówi uduchowionym głosem i robi się czerwony, gdy tylko usłyszy wulgarne słowo. A wierząca kobieta powinna być niezadbana, nosić na piersi wielki krzyż i ubierać się w spódnicę zrobioną z koca - streszcza stereotypy o. Pałys.

Obaw nie miał Jarek Szmit, 19-latek z Łodzi, który nawrócił się krótko przed pobytem w poprawczaku. Gdy dostał tam łóżko, wyjął Pismo Święte i obrazek z ojcem Pio…

- Raz chłopaki spytali się, kim jest dla mnie Jezus Chrystus? Powiedziałem, że przyjacielem i całym życiem. Zasunęli karpia - relacjonuje Jarek.

Z czasem zyskał ksywę Katolik, a wychowawcy zlecili mu organizację niedzielnych wyjść do kościoła. Ale najpierw musiał sobie wywalczyć pozycję. W jednej bójce stracił kawałek zęba, po innej przez tydzień dochodził do siebie.

Byłem waleczny

- Szanowali mnie, bo miałem najgrubsze akta w całym zakładzie. Wiedzieli, że mam takie kontakty, że lepiej mnie nie ruszać. Byłem waleczny. I głośno mówiłem, że nie wstydzę się Jezusa - mówi Jarek.

Jarek żegna się w tramwaju, gdy przejeżdża koło kościoła.

- Wszystkie oczy patrzą się wtedy na ciebie - relacjonuje. -Starsza osoba w takiej sytuacji nikogo nie dziwi, młody człowiek bardzo.

Do takich postaw zachęcają twórcy akcji "Nie wstydzę się Jezusa". Od dwóch lat rozsyłają po całej Polsce breloczki z poparciem dla Jezusa. Do akcji namówili celebrytów. O wierze mówili m.in. tenisistka Agnieszka Radwańska, aktor Radosław Pazura, piłkarz Robert Lewandowski.

"Zakłócają spokój i zgromadzenia, wydzierając się w miejscach publicznych, że nie wstydzą się Jezusa. Czy także w łóżku - nie ujawniają" - napisała na blogu europosłanka Joanna Senyszyn.

Czy katolikom jest źle?

- Mówienie, że u nas katolicy są prześladowani to nadużycie - ocenia ojciec Pałys. - Ale w środowiskach wielkomiejskich przyznanie się do wiary powoduje przyklejenie etykietki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki