Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Witold Skrzydlewski: Chcę zobaczyć, czy ludzie głosują na nazwiska, czy na szyldy

Piotr Brzózka
Witold Skrzydlewski
Witold Skrzydlewski Krzysztof Szymczak
Z Witoldem Skrzydlewskim, kandydatem do Sejmu z listy Polskiego Stronnictwa Ludowego, rozmawia Piotr Brzózka

Przewodzi Pan stawce w prawyborach do Sejmu „Dziennika Łódzkiego”...
Szczerze mówiąc, nie liczyłem, że będę w czołówce. Choć skłamałbym, nie przyznając, że dzwoni do mnie wielu znajomych - mówią, że puścili na mnie esemes. Ja osobiście nie puszczam, to można sprawdzić. Ja po prostu nie potrafię wysyłać esemesów.

Wybory parlamentarne 2015. Wybieramy najpopularniejszych kandydatów w Łódzkiem

Może PSL popełniło błąd, dając Panu 20. miejsce na liście. Może to Pan powinien otwierać listę?
Nie uważam, że to błąd. Ja nie zabiegałem o miejsce. Nie jestem ani w PSL, ani w PO, ani w żadnej innej partii. Mam odrobinę rozumu, zawsze byłem niezależny i dla mnie te wybory są testem. Jestem zadowolony, że mam ostatnie miejsce na liście partii, która ma najmniejsze szanse zdobyć w Łodzi mandat. Chcę zobaczyć, czy dla ludzie jest ważny szyld, czy osoba? Uważam, że moja rodzina dla tego miasta coś zrobiła... Zobaczymy, czy ludzie postawią krzyżyk przy moim nazwisku, czy zobaczą, że to zielona karta, PSL, i powiedzą „be”.

Szyld PSL nie jest dla Pana ważny?
Nie będę naginał. Jestem rolnikiem, płacę taki podatek, a PSL to partia z tradycjami. Dla mnie jednak było też ważne, że do tej pory PSL nie wziął w Łodzi mandatu. To oznacza, że startując z tej listy, nie dostaję bonusu. Gdybym kandydował z PO czy PiS, na starcie miałbym dodatkowe punkty. Choć oczywiście może wyjść z tego totalna porażka, zobaczymy.

Czyli gra Pan na siebie czy na PSL?
Jestem w drużynie i nie walczę z nikim. Wszystkich polityków zapraszałem na niedzielny mecz żużlowy, wszystkich byłem w stanie przywitać i promować, obojętnie, kto z jakiej listy startuje.

Na co Panu do szczęścia Sejm? Jest Pan bogaty, ma Pan firmę, jeżdżąc na Wiejską więcej by Pan pewnie stracił, niż zarobił.
Wychodzę z założenia, że dla ludzi, którzy sprawdzą się w jakimś biznesie, później nie jest już ważne, czy będą mieli 100 złotych więcej, czy mniej, bo dwóch obiadów i tak nie zjedzą. Byłem 12 lat radnym, złotówki diety nie wziąłem. Czasem zachowywałem się kontrowersyjnie, bo nikt nie był mi w stanie narzucić żadnej dyscypliny klubowej. Są czasem tacy posłowie czy radni, do których można podejść i postraszyć, że jeśli nie podniosą za czymś ręki, to więcej się nie znajdą na liście czy zwolni mu się mamę z pracy. Ale ja zawsze głosowałem, tak jak uważałem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki