Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Witold Skrzydlewski: Dziś nie ma sensu wydawanie pieniędzy na wielkie stadiony

Piotr Brzózka
Witoldem Skrzydlewskim jest sponsorem Orła Łódź
Witoldem Skrzydlewskim jest sponsorem Orła Łódź Krzysztof Szymczak
Z Witoldem Skrzydlewskim, przedsiębiorcą pogrzebowym, sponsorem Orła Łódź, rozmawia Piotr Brzózka.

Dokładnie rok temu mówił Pan, że trzeba być niespełna rozumu, żeby sponsorować sport. Nie zmieniła się Panu optyka od tego czasu?

Podtrzymuję te słowa. Jeden, drugi, trzeci przedsiębiorca wydaje ciężkie pieniądze, a w zamian - jak drużyna wygrywa - w najlepszym razie może dostać podziękowanie od kibiców. A jak przegrywa, to usłyszy najwyżej parę wyrazów na "ch". Wystarczy wejść na fora kibiców, żeby poczytać, co ludzie myślą o niektórych właścicielach. Daję prosty przykład: chcieliśmy, żeby ktoś przejął Orła. Okazało się, że nie ma chętnych, dla wszystkich wydawało się podejrzane, że klub nie ma żadnych zobowiązań finansowych i jeszcze parę złotych na koncie. Więc się mówi, że gdzieś coś musi być nie tak, coś musi być ukryte, skoro ktoś chce oddać taki klub.

Pytanie drażliwe dla kibiców: Łódź jest biednym miastem, szaleje kryzys, jest sens budować dwa stadiony?

Mówiłem już kiedyś, że Łódź powinna mieć jeden stadion. Dziś podjęta jest już decyzja, że mają być dwa, a skoro taka decyzja już zapadła, to pewnie zostanie wykonana.

Ale nadarzają się okazje, by się z tego wycofać. Wystarczy mieć odwagę.

Ale kto dziś taką odwagę musi mieć? Hanna Zdanowska. Wszystko zależy od pani prezydent. Powiedziała, że wybuduje dwa stadiony.

Więc jest zakładnikiem kilkunastu tysięcy hałaśliwych potencjalnych wyborców.

Tak. Dzisiaj pani prezydent ma do wyboru dwie rzeczy. Może stanąć, zrobić wielką debatę i powiedzieć, że sytuacja gospodarcza się zmieniła. Bo gdy podejmowała decyzję, byliśmy zieloną wyspą, a dziś już tą wyspą nie jesteśmy. W związku z tym wybudujmy jeden stadion, w neutralnym miejscu, żeby żadna ze stron nie poczuła się pokrzywdzona. Ale może też pani prezydent dotrzymać słowa i dać pieniądze na dwa stadiony.

A gdyby to Pan decydował?

Mnie jest niezręcznie, bo jestem we władzach Widzewa. Ale na początku tej kadencji mówiłem pani prezydent, że stadion powinien być jeden. To jest jednak taka decyzja, którą się podejmuje na początku kadencji. Bo jest niepopularna, bo jedni i drudzy byliby wkurzeni. Ale później by się z tym pogodzili.

A jakby ktoś powiedział, że i ten jeden stadion to zbytek luksusu?

Miasto angażuje się w remonty dróg, teatrów i tak dalej, sport nie może być traktowany po macoszemu. Proszę pokazać jeden spektakl w teatrze, który jest dochodowy. Do wszystkiego trzeba dołożyć. A na stadionie są sprzedawane emocje. Ludzie się cieszą po tym szarym dniu, po spotkaniu ze złym szefem, takim jak ja, na przykład. Na stadionie można to odreagować. Pytanie, jaki to ma być stadion. Kiedy byłem radnym, mówiłem: dajmy obu klubom po 60 milionów, niech remontują swoją bazę. Mówiłem też, że jeśli ma powstać stadion, to jeden, wielofunkcyjny i taki, który będzie na siebie zarabiał. Mówiłem, że wystarczy wybudować stadion na 15 tysięcy miejsc, z możliwością ewentualnej rozbudowy. I mówiłem, że jeśli już ta Arena tak nieszczęśliwie stanęła praktycznie na stadionie, to grunt wokół trzeba sprzedać, a stadion wybudować w innym miejscu. Toruń był mądrzejszy, potrafił sprzedać stadion i za te pieniądze wybudować nowy na obrzeżach miasta. W Kielcach wybudowano stadion za niewielkie pieniądze, bo dziś można budować takie obiekty za 100 milionów. Już wiemy, że reprezentacja będzie grać na Narodowym, wszystkie wielkie stadiony generują straty. Trzeba na takie inwestycje patrzeć po gospodarsku, tak, jakbyśmy wydawali własne pieniądze, a nie społeczne. Wielkie stadiony będą generować straty, a płacić będzie gmina. Nie będzie na szkolenie młodzieży, nie będzie na teatry, będzie na utrzymywanie stadionów.

Miasto może też inwestować w ludzi, pojedyncze talenty. Pamięta Pan, jak ojciec Jerzego Janowicza żalił się, że Łódź nie pomogła w rozwoju talentu jego syna?

Jeśli pojedynczy talent promuje miasto, to należy o ten talent dbać. Trzeba talenty wyłapywać i obejmować je mecenatem. Ale kto miałby decydować o doborze talentów do sponsorowania? Jestem przekonany, że prężny biznesmen z kontaktami w świecie polityki prędzej wychodziłby takie wsparcie dla swojego dziecka, niż murarz z przedmieść.
Może ma pan trochę racji. Ale jeśli on dostałby stypendium na rok i po roku widzielibyśmy, że żaden z niego talent, że nie robi postępu, to straciłby to stypendium. Oczywiście, gdybym miał syna i mój syn dostał takie stypendium, to byłby skandal. Bo mnie stać. A największe talenty rodzą się w biedzie, bo tam jest największa motywacja.

Miasto może wykorzystywać marketingowo takie talenty, jak Janowicz? I czy korzysta z takich szans?

Dzisiaj to może być już duży problem. Bo wcześniej trzeba było pomagać, zawrzeć odpowiednią umowę. Bo co dziś może mu miasto dać? 50 czy 100 tysięcy? To on się z tego obśmieje. Czy można go zaangażować do działań marketingowych? To już wybitnie zależy od niego. Mnie się wydaje, że najważniejszy moment został przespany.

Reklama przez sport mogłaby przynieść Łodzi konkretne korzyści?

Jest chyba udowodnione naukowo, że nie ma większego nośnika reklamowego, niż sport. Jak są mistrzostwa świata, olimpiady, to firmy angażują wielkie pieniądze, żeby się znaleźć na banerach.

Pamięta pan hasło "tytan z Łodzi". Ładnie brzmiało, prawda?

No tak. Uważam się, że powinno się zmusić wszystkie kluby i osoby, które indywidualnie dostają pieniądze od miasta, żeby pomagały nazwie "Łódź" się przebijać na świecie. Wszystkie powinny mieć Łódź w nazwie. Jak to jest, dajmy na to, "Tęcza", to niech to będzie "Tęcza Łódź".

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki