Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wraki samochodów zagracają Łódź. Strażnicy miejscy rozkładają ręce

Jacek Losik
Jacek Losik
Łódzcy strażnicy co miesiąc mają kilkanaście zgłoszeń o stojących na ulicach wrakach samochodów. Usuwanie ich jest jednak utrudnione przez prawo.

Mieszkańcy okolic parku Sielanka w Łodzi nie mogą doczekać się usunięcia zniszczonego samochodu, który stoi niedaleko terenu zielonego. Auto jest częściowo spalone oraz ma m.in. powybijane reflektory. Łodzianie poprosili straż miejską o interwencję pod koniec marca, ale wrak jak stał, tak nadal stoi.

- Przede wszystkim martwimy się o dzieci, które często biegają w pobliżu. Auto ma mnóstwo wystających ostrych elementów, więc bardzo łatwo mogą się skaleczyć. Dzwoniliśmy na numer alarmowy straży, ale nadal niczego z tym nie zrobili - mówi pan Przemysław Pawlak, który mieszka w pobliżu parku.

Marek Marusik z wydziału dowodzenia łódzkiej straży miejskiej potwierdził, że strażnicy wiedzą o problemie. Nic jednak nie mogą zrobić, ponieważ samochód został podpalony i sprawa wyjaśniana jest przez policję. Wrak nie może zatem zostać usunięty, aż do zakończenia śledztwa. Strażnik zdradza jednak, że to nie jedyny przypadek, gdy funkcjonariusze nie mogą podjąć interwencji, bo mają związane ręce przez obowiązujące przepisy.

- To bardzo specyficzny rodzaj zgłoszeń. Nie ma ogólnej definicji wraku, a ponadto, jeśli pojazd nie stoi na drodze publicznej nie możemy go usunąć. A niestety najwięcej próśb o interwencje dotyczy zniszczonych samochodów stojących na przykład na podwórkach, parkingach itp. Trudno wówczas zastosować działania kodeksowe - tłumaczy Marek Marusik.

Strażnik miejski zapewnia jednak, że funkcjonariusze starają się sprawdzić każde zgłoszenie. - Próbujemy skontaktować z właścicielem każdego porzuconego auta i zmobilizować ich do usunięcia wraku. To jednak również jest czasochłonne, ponieważ często okazuje się, że właściciel jest w szpitalu, wyjechał za granicę lub zmarł. Ogólnie każdego miesiąca otrzymujemy od kilku do kilkunastu zgłoszeń o zdezelowanych autach - dodaje Marusik.

Problem z blaszanymi rupieciami dotyczy jednak nie tylko stolicy województwa łódzkiego. W 2015 r. udało się z ulic Łodzi usunąć 32 wraki, w 2016 r. - 35, a w pierwszych trzech miesiącach 2017 r. - 14. W o wiele mniejszym Piotrkowie Trybunalskim, tylko w tym roku usunięto już 30 aut.

Również tutaj uwalnianie ulic od rupieci przypomina walkę z wiatrakami. W ubiegłym roku wiele pracy wymagało usunięcie opla vectry, który przez co najmniej kilka lat stał na osiedlowym parkingu przy ul. Norwida. Ktoś go w końcu podpalił, ale i to nie pomogło w usunięciu pojazdu. Piotrkowska spółdzielnia mieszkaniowa zwróciła się do straży miejskiej o interwencję, ale również tym razem prawo uniemożliwiło podjęcie interwencji.

Wrak nie stał w pasie drogi publicznej, dlatego potrzebne było oświadczenie właściciela, że zamierza się go pozbyć. Ten tymczasem przebywał za granicą i strażnicy nie mogli się z nim skontaktować. Sytuacja była więc patowa, a spółdzielnia mogła co najwyżej wystąpić na drogę cywilną przeciwko właścicielowi.

Po publikacjach w lokalnych mediach problem znalazł rozwiązanie. - Strażnikom udało się w końcu skontaktować z właścicielem, który na własny koszt usunął wrak - mówi Jacek Hofman, komendant piotrkowskiej straży.

Wsp.: OBY, TYKA, EMD

PROCEDURY

Przepisy określają, że procedurę usunięcia rozpoczyna właściciel, zarządca drogi, który zgłasza taką potrzebę pisemnie do straży miejskiej lub policji.

Usunięcie gruchota przez firmę wynajętą przez miasto musi poprzedzić procedura sprawdzająca, czy właściciel nie ucierpiał na przykład w szpitalu i dlatego nie może zająć się swoim pojazdem. Sprawdzane jest również, czy samochód kwalifikuje się do odholowania. Kluczowe jest to, aby pojazd nie miał tablic rejestracyjnych lub jego stan wskazywał, że nie jest używany.

Jeśli nie ma kontaktu z właścicielem i nie można go nakłonić do zajęcia się autem, zarządca drogi wydaje dyspozycję usunięcia. Następnie samochód trafia na parking strzeżony, rozpoczyna się też specjalna procedura związana z poszukiwaniem właściciela. Jeśli po sześciu miesiącach nie przynosi ona efektów, dochodzi do przepadku mienia, czyli w tym wypadku tego właśnie auta, na rzecz gminy. Gmina najczęściej decyduje o zutylizowaniu pojazdu.

SPRAWDŹ:**Fabryczna instalacja LPG. Co warto o niej wiedzieć?**

ZOBACZ TEŻ| Straż miejska odholowuje wraki samochodów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki