Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wszystko w rodzinie - premiera w Teatrze Powszechnym w Łodzi [RECENZJA]

Dariusz Pawłowski
Dariusz Pawłowski
Janusz German jako doktor David Mortimor i Marta Jarczewska w roli jego małżonki w scenie z przedstawienia
Janusz German jako doktor David Mortimor i Marta Jarczewska w roli jego małżonki w scenie z przedstawienia Kasia Chmura
W Teatrze Powszechnym w Łodzi odbyła się premiera spektaklu „Wszystko w rodzinie” Ray’a Cooney’a.

Z farsami jest trochę tak, że jak się widziało jedną, to właściwie widziało się wszystkie. Precyzyjna konstrukcja, szalona logika, rozgrywana w zawrotnym tempie katastrofa wywracająca życie bohaterów do góry nogami. No i otwierane oraz zamykane drzwi, przez które coraz szybciej przetacza się sceniczny korowód postaci. Możliwość oglądania nieszczęśnika, który na własne życzenie stawiany jest w piętrowo narastających kłopotliwych sytuacjach, okazuje się jednak niezmiennie przyjemna dla zwolenników tego rodzaju zabawy. Pod warunkiem, że jest ze zrozumieniem zagadnienia przygotowana.

Premiera „Wszystko w rodzinie” Ray’a Cooney’a w reżyserii Giovanny’ego Castellanosa to kolejny dowód, iż w łódzkim Teatrze Powszechnym farsa stanowi temat naturalny, oczywisty, zrozumiały i wytrenowany do tego stopnia, że na scenie aktorzy - pod odpowiednią opieką - są w stanie zbudować ją ze wszystkiego: zaskoczeń może już nie ma, ale poszczególne elementy, skrupulatnie się zazębiające, wywołują wybuchy radości w tych momentach, w których powinny. Castellanos właśnie ze sprawdzonych rozwiązań spektakl konstruuje, pilnując rytmu, proporcji, właściwego oddziaływania na siebie postaci, stawiając aktorski i reżyserski warsztat na pierwszym miejscu. Bo przecież nie o poszukiwanie prawd głębokich chodzi, lecz uruchomienie maszyny, która bez zgrzytów, dostarczając frajdy, przewiezie widza przez absurdy.

We „Wszystko w rodzinie” sceniczne zamieszanie kręci się wokół doktora Davida Mortimora. Chirurg w szpitalnym pokoju dla personelu przygotowuje się do dorocznego przemówienia dla grona czołowych lekarzy świata, tymczasem pojawiająca się niespodziewanie po dwudziestu latach kochanka rujnuje misterny plan dnia. Janusz German w roli Mortimora kłamie bez mrugnięcia okiem, z wiarygodnością rozkręca nieuchronną kompromitację przekonanego o swoim sprycie medyka. Świetny, z pasją wprzęgnięty w sceniczny mechanizm jest Artur Zawadzki, jako jego prostoduszny przyjaciel, który musi wziąć na siebie najbardziej demoniczne oskarżenia. Błyszczy rzemiosłem Piotr Lauks, systematycznie „upijając” się wraz z rozwojem akcji, zajmująco dążą do konfliktu Marta Jarczewska jako żona doktora i Beata Ziejka w roli jego kochanki, gdy jedna próbuje uwierzyć w to, co widzi, a druga zmuszona jest udawać to, czego udawać by nie chciała. Zgrabne, zabawne uzupełnienie wydarzeń tworzą Barbara Lauks, Mirosław Henke, Michał Lacheta, Artur Majewski, Zofia Plewińska, Barbara Szcześniak. Do powstrzymania w przerysowywaniu emocji pretenduje Damian Kulec.

„Wszystko w rodzinie” to przedstawienie więcej niż solidne, łatwo zaskarbiające sobie sympatię. I tylko z niektórych żartów, np. mających bawić nakryciem na dwuznacznej sytuacji, która jest czymś zupełnie przeciwnym można by zrezygnować, tym bardziej, że nic do akcji nie wnoszą - farsa z założenia porusza się na granicy smaku, z taką dosadnością staje się kabareciarstwem.

A że całej farsy, jak i innych fars, nie byłoby, gdyby bohater zamiast niewinnego kłamstewka na początku wieczoru, powiedział prawdę? Można to potraktować jako najistotniejsze przesłanie gatunku, gdy już przestaniemy się śmiać...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki