Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wybory prezydenckie 2015. Boją się fałszerstwa więc pójdą do głosowania z własnymi długopisami

Jacek Losik
Zdaniem twórcy wydarzenia, sfałszowanie wyborów w pojedynczej komisji obwodowej może kosztować tylko 10,5 zł. Właśnie tyle kosztuje długopis z tuszem, który znika z kartki w kilka godzin po jej zapisaniu
Zdaniem twórcy wydarzenia, sfałszowanie wyborów w pojedynczej komisji obwodowej może kosztować tylko 10,5 zł. Właśnie tyle kosztuje długopis z tuszem, który znika z kartki w kilka godzin po jej zapisaniu Mariusz Kapala/archiwum Polska Press
125 tys. osób obawia się, że wybory zostaną sfałszowane długopisami ze znikającym tuszem. Polacy deklarują na Facebooku, że pójdą do urn z własnymi przyborami do pisania.

Zbliżające się wybory prezydenckie są - jak się okazuje - idealnym czasem do tworzenia teorii spiskowych z Państwową Komisją Wyborczą w roli głównej. Ostatnie dni na Facebooku należą do wydarzenia "Weź swój długopis na wybory!". W momencie gdy pisany był ten artykuł, pójście do urn z własnym długopisem zadeklarowało 125 tysięcy osób. Dlaczego ludzie nie ufają przyborom, przygotowanym przez komisje?

Zdaniem Pawła Rybickiego, twórcy wydarzenia, sfałszowanie wyborów w pojedynczej komisji obwodowej może kosztować tylko 10,5 zł. Właśnie tyle kosztuje długopis z tuszem, który znika z kartki w kilka godzin po jej zapisaniu. Dzięki temu oddane głosy dosłownie wyparowałyby z urn, pozostawiając w niej puste karty.

Pozostaje jednak pytanie, kto i co ewentualnie może zyskać dzięki podłożeniu trefnych przyborów. Jeden scenariusz może zakładać celowe działania komisji lub poszczególnych ich członków albo próbę sabotażu ze strony osób postronnych.

Sędzia Tomasz Szabelski, łódzki komisarz wyborczy, wykluczył pierwszą możliwość ze względu na to, że w dziewięcioosobowych komisjach zasiadają członkowie rywalizujących ze sobą komitetów wyborczych, którzy nawzajem się kontrolują. Dodatkowo komitety mogą dodatkowo powołać tzw. mężów zaufania, którzy również mogą czuwać nad porządkiem w trakcie głosowania. Zakładając jednak, że zostało zorganizowane fałszerstwo na skalę całego miasta. Oznaczałoby to, że w samej Łodzi jest w zmowie przeszło 3,5 tysiąca osób (420 obwodowych komisji po dziewięć osób). Zdaniem łódzkiego komisarza wyborczego jest to mało prawdopodobny scenariusz, tym bardziej na skalę mogącą wypaczyć ogólnopolskie wyniki wyborów.

Dodatkowo nad tym, aby do lokali wyborczych nie trafiły trefne materiały, czuwają służby wójta, burmistrza lub prezydenta miasta. W przypadku Łodzi jest to Urząd Miasta Łodzi.

- Wszystkie dostarczone materiały (długopisy, karty do głosowania, stemple, urny, obwieszczenia, plakaty informacyjne o sposobie i warunkach ważności oddanego głosu itp.) są dwukrotnie komisyjnie sprawdzane przez członków łódzkiej Okręgowej Komisji Wyborczej w przeddzień wyborów i bezpośrednio przed otwarciem lokalu wyborczego - twierdzi Grzegorz Gawlik z biura rzecznika prezydenta Łodzi.

Ewentualną podmianę długopisu przez osoby trzecie ma udaremnić stała kontrola członków komisji i powołanych mężów zaufania.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki