18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wychowawca: Trzeba sprawdzać, kto organizuje kolonie dla dzieci

rozm. Joanna Leszczyńska
Jolanta Sieradzka
Jolanta Sieradzka Grzegorz Gałasiński
Rozmowa z Jolantą Sieradzką, kierownikiem świetlicy osiedlowej MSM "Czarne Stopy" w Łodzi, wychowawcą kolonijnym i obozowym.

Odpoczywający na obozie harcerskim 13-letni Mateusz za złe zachowanie został odesłany do domu pod opieką kierowcy, dostawcy warzyw i podczas tej podróży zginął w wypadku. Z dotychczasowych relacji wynika, że wychowawcy odesłali chłopca bez uzgodnienia tego z kierownikiem obozu. Matka twierdzi, że nie miała możliwości sama odebrać syna i zgodziła się na opiekę kierowcy, gdyż wychowawcy powiedzieli jej, że jeśli nie odbierze Mateusza, trafi on do Policyjnej Izby Dziecka. Czy takie zachowanie wychowawców można nazwać odpowiedzialnym?
Trudno to komentować, nie znając wszystkich okoliczności. Jeżeli rzeczywiście komendant obozu o tym nie wiedział, to już mamy pierwszy błąd. Nikt poza kierownikiem nie podejmuje decyzji o wydaleniu dziecka. Chociaż nie chce mi się wierzyć, by komendant tego nie wiedział. Do "szantażu" Policyjną Izbą Dziecka podchodziłabym ostrożnie, bo nie wiemy, jak naprawdę wyglądała rozmowa wychowawcy z rodzicami. Zdarza się, iż rodzice nie chcą przyjechać po dziecko nie dlatego, że nie mogą, ale nie mają co z nim zrobić i uważają, że skoro ktoś wziął za nie odpowiedzialność, to niech ją bierze do końca. Na pewno dziecko nie może jechać do domu bez opieki. Kierowca nie jest opiekunem, bo on nie jest przecież wychowawcą, chyba że kierownictwo ma na piśmie zgodę rodziny na wyjazd dziecka z taką osobą.

CZYTAJ TEŻ: Wrocław: Trzynastolatek wyrzucony z obozu zginął w wypadku w drodze do domu

Czy nie od tego są wychowawcy, by sobie poradzić z dzieckiem sprawiającym kłopoty?
Na pewno tak. Nie przypuszczam, by ci wychowawcy już po pierwszym wybryku chłopca zareagowali w ten sposób. Z pewnością trzeba rozmawiać nie tylko z winowajcą, ale też z jego kolegami, bo bez popleczników on nic nie znaczy. Powinno się powiadomić też rodziców, by byli świadomi, jak się zachowuje ich dziecko i porozmawiali z nim. Trudno mi powiedzieć, czy tak było w tej sytuacji. Ale może być tak, iż dziecko stwarza takie kłopoty, że kadra sobie z nim nie radzi. Na przykład zagraża życiu innych obozowiczów, grozi, bije. Wtedy wzywa się policję. Policja sama podejmuje decyzję, czy zatrzymuje obozowicza, czy sama odwozi go do rodziców. Ja nie musiałam, na szczęście, nigdy wzywać policji ani rodziców. Ale wiem z opowieści innych wychowawców, że bywają obozowicze, którzy przyjeżdżają z nożami czy kijami bejsbolowymi.

Dlaczego organizator kolonii czy obozu zabiera na kolonie łobuzów?
Jeżeli bym o tym wiedziała, na pewno bym takiej osoby nie przyjęła. Organizator ma do tego prawo. Generalnie opieramy się na opiniach ze szkoły. Nie wierzę, by w opinii wspomiany chłopiec miał napisane, że jest agresywny. Z własnego doświadczenia wiem, że najczęściej wychowawca wpisuje, że dziecko nie stwarza żadnych problemów, bo nie chce przeszkodzić mu w wyjeździe. A bywa różnie. Z kolei rodzice też zazwyczaj nie wpisują, jakie mają problemy z dzieckiem, przemilczają także te zdrowotne. Miałam kiedyś podopiecznego chorego na padaczkę, co rodzice zataili. Kiedy ktoś taki dostaje ataku, nie wiadomo, jak się zachować. Jeśli natomiast dziecko jest nadpobudliwe, też warto to napisać, bo wtedy inaczej się do niego podchodzi. Ale choćby wychowawca miał oczy dookoła głowy przez 24 godziny na dobę, nie można nad wszystkim zapanować. Wydaje mi się też, że powinno być więcej wychowawców na koloniach, że jeden opiekun na 20 podopiecznych to za mało, ale trzeba mieć świadomość, że wtedy rosną koszty.

Na koloniach w Białym Dunajcu 7-letni chłopiec z domu dziecka prawdopodobnie wypadł z balkonu. Wygląda to na nieszczęśliwy wypadek, ale obie te historie podważają zaufanie do kolonii i obozów. Ponadto na koloniach na Mazurach, zorganizowanych przez MOPS w Pruszkowie, dzieci miały fatalne warunki i sprawą zajmuje się prokuratura.
Przed zapisaniem dziecka na kolonie czy obóz powinniśmy sprawdzić, czy oganizator jest zgłoszony do kuratorium. Warto zapytać o opinię rodziców, którzy już korzystali z usług danego organizatora, a jego samego, czy widział na własne oczy ośrodek, w którym mają wypoczywać dzieci. Ja nigdy nie kupowałam kota w worku. Ciekawe, czy MOPS w Pruszkowie sprawdził, w jakich warunkach będą przebywać dzieci?

Rozm. Joanna Leszczyńska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki