Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wygrana w totka - przyjemny ból głowy

Dorota Abramowicz
Szóstka w totka - milionów marzenie o milionach
Szóstka w totka - milionów marzenie o milionach Dziennik Łódzki / archiwum
Trafienie szóstki w totka może przysporzyć bólu głowy. 16 lipca w Gdańsku ktoś wygrał 12 mln złotych.

O takich pieniądzach mieszkańcy Nowego Portu, dzielnicy Gdańska, mówią chętnie. I nawet z pewnym rozmarzeniem...

- On gdzieś tu musi mieszkać - siwowłosy pan Marian zsiada z roweru, którym podjechał pod spożywczy przy ul. Wyzwolenia 28 w Nowym Porcie. - Od poniedziałku rozglądam się po twarzach na osiedlu, myślę, na kogo trafiło... Niech pani popatrzy na te bloki. Mieszkania po 40 - 50 metrów, małe pokoje, kuchnia. Wielu spłaca kredyty, szuka lub już nie szuka pracy, zarabia grosze albo liczy każdą złotówkę na emeryturze. Aż tu nagle ponad 12 milionów! Człowiek musi być w szoku...

W szoku jest także Ewa Kawińska, która w osiedlowym sklepie sprzedała w ostatnią sobotę szczęśliwy los za trzy złote. Na losie ktoś długopisem skreślił liczby, znane z popularnego przed kilkudziesięcioma laty programu telewizyjnego dla młodzieży - 5, 10, 15. Dołożył 3, 13 i 33. Trafił szóstkę, wygrywając rekordową, jak na Gdańsk, i jedną z najwyższych w Polsce kwotę: 12.631.492,90 złotych. Nawet po odliczeniu dziesięcioprocentowego podatku szczęściarzowi pozostaje do wydania ponad 11 mln 368 tysięcy złotych. Sporo. Nic więc dziwnego, że w Nowym Porcie aż huczy od domysłów, kim jest ów tajemniczy bogacz.

- Ktoś, kto wygrał tak oszałamiającą sumę, nie podzieli się informacją o wygranej ze światem - kręci głową pani Ewa z kolektury. - Jest się o co bać...

- Raczej doradzamy w tej kwestii powściągliwość - wyjaśnia rzecznik Totalizatora Sportowego Piotr Gawron. - Trzeba się poważnie zastanowić nad konsekwencjami. Jeśli wygrywający sam się nie pochwali, to z naszej strony gwarantujemy mu pełną anonimowość. Spotkanie z posiadaczem szczęśliwego kuponu nie jest rejestrowane, dane przekazujemy jedynie do urzędu skarbowego.

Rzecznik totalizatora dodaje, że w Polsce nie przyjęły się nowinki rodem z USA, gdzie posiadacze szczęśliwych losów stają się bohaterami masowej wyobraźni. Również ostatni przypadek z Wielkiej Brytanii powinien dać do myślenia zwycięzcom, marzącym o pięciominutowej sławie. Małżeństwo Weir, które kilkanaście dni temu wygrało w loterii EuroMillions ponad 161 milionów funtów (ponad 725 mln zł) i oznajmiło o tym w mediach, musiało salwować się ucieczką do Hiszpanii po tym, jak pod ich adresem zaczęły napływać setki listów z prośbą o pomoc finansową.

Uciekali również polscy milionerzy. We wrześniu ubiegłego roku wieś Wydminy koło Giżycka opuścił niejaki Ryszard M., wcześniej utrzymujący z tysiączłotowej renty żonę i troje dzieci. Kiedy wieść o wygraniu przezeń 13,3 mln złotych zaczęła zataczać coraz szersze kręgi, do Wydmin zjechali nie tylko dziennikarze, ale także dwaj ogoleni na łyso panowie w bmw. Przerażony rencista spakował się i w nocy wyruszył z najbliższymi w świat.

Większość przezornych trzyma wygraną w tajemnicy. Skutecznie. Do tej pory nie wyszło na jaw, kto w kwietniu ubiegłego roku wygrał w Elblągu największą w historii polskiego totalizatora kwotę 24.636.124 złotych. Anonimowość zachował również mieszkaniec (mieszkanka?) Gdyni - zdobywca ponad 17 mln złotych w styczniu 2008 r. Tajemnicą pozostało też, kto w maju 2011 roku wygrał w podłódzkich Grotnikach 7 mln 200 tys. zł.
Szansa na skreślenie sześciu szczęśliwych numerów jest, szczerze mówiąc, niewielka. Wynosi jeden do prawie czternastu milionów. Oczywiście zdarzają się cuda, jak ten w Olsztynie, gdzie pewien mężczyzna dwukrotnie - 26 sierpnia 1995 oraz 6 września tego samego roku trafił szóstkę i wszedł na stałe do historii polskiego lotka. Czy tak samo będzie z kolekturą w sklepie w Nowym Porcie?

We wtorek od godziny 7 rano do sklepu przy ul. Wyzwolenia 28 wchodzą kolejni optymiści. Wprawdzie według badań socjologów typowy gracz jest mężczyzną w średnim i starszym wieku, który wie już, że dzięki talentowi i pracy nie dorobi się majątku, do kasy kolektury w Nowym Porcie podchodzi tyle pań, co i panów.

Pani Renata przynosi kupon, wypełniony przez męża.

- Gramy od lat 70. - opowiada. - Dawniej mieszkaliśmy na wsi i trzeba było jechać do kolektury w Tczewie. Kiedyś nie chciało się nam ruszać z domu ze względu na pogodę. Sprawdziliśmy później kupon i okazało się, że fortuna umknęła nam sprzed nosa. Wyobraża pani to sobie? Teraz już nie ryzykujemy - gramy regularnie.

A co naprawdę robią z pieniędzmi milionerzy z Totalizatora? Przed kilkunastoma laty tygodnik "Przegląd", opierając się na szczątkowych danych (większość osób nie chciała z oczywistych względów rozmawiać z dziennikarzami), napisał, że pieniądze z wygranych są wydawane przede wszystkim na mieszkania i samochody. Niektórzy rozkręcają drobny biznes, większość nie rezygnuje z pracy. Niewielu spełnia marzenia o dalekich podróżach...

Zdarzają się, niestety, spektakularne katastrofy finansowe. Pewne małżeństwo z Kujaw, które przed 30 laty wygrało równowartość dzisiejszego miliona złotych, kupiło córkom mieszkania, a teraz bez szans na wdzięczność dzieci gnieździ się z synem na 23 metrach kwadratowych i korzysta z pomocy MOPS. Z pieniędzmi pożegnał się też pracownik dawnej gdańskiej rafinerii, który wygrał pół miliona złotych i zainwestował w kupno drogich samochodów. Wszystko stracił przez oszusta.

Ponoć najbardziej bezpieczne są wygrane nieprzekraczające miliona złotych. Można je wydać na rzeczy najpotrzebniejsze - mieszkanie, auto, spłacenie kredytów. Im większa wygrana, tym większy kłopot.

Piotr Gawron ujawnia, że Totalizator Sportowy w "pakiecie" z wygraną przekazuje graczowi numery kontaktowe do zaufanego psychologa i doradcy finansowego. Jednak już tylko od nowego milionera zależy, czy z tych numerów skorzysta.

Na pytanie, co mógłby mieszkaniec Gdańska zrobić z 11 milionami i 368 tysiącami złotych, analityk z Open Finance Bernard Waszczyk odpowiada pytaniem: A kto wygrał? Każdy przypadek należy rozpatrywać indywidualnie. Jeśli jest to osoba starsza, w wieku 50 - 60 lat i więcej, to nie ma co ryzykować. Należy rozdzielić pieniądze na kilka banków, wpłacić na lokaty i obligacje skarbowe Ministerstwa Finansów. Oprocentowanie nie jest duże, sięga od 4 do 6 proc. rocznie, ale przy takiej kwocie można bezpiecznie utrzymać się z odsetek. Myślę, że 500 tysięcy złotych rocznie wystarczy na całkiem godziwe życie. A kapitał zostaje...
Inne rady analityk finansowy kieruje do ludzi młodszych. Tu jednak wiele zależy od charakteru, wykształcenia i priorytetów takiej osoby.

- Oczywiście, najpierw trzeba spłacić wszelkie zobowiązania, kredyty, wzięte np. na mieszkanie - tłumaczy Bernard Waszczyk. - Resztę należy zainwestować w przyszłość. Optymalne rozwiązanie to własna firma, ale zdaję sobie sprawę, że nie jest to rozwiązanie dla wszystkich. Jeśli ktoś nie czuje się przedsiębiorcą, powinien także podzielić pieniądze, ale ulokować je nieco bardziej agresywnie - jakieś 30 proc. w akcje, reszta w obligacje i na lokaty.

Nieruchomości warto kupić, ale tylko na własne potrzeby. Zabezpieczeniem może być również złoto.

Wśród pracowników Totalizatora Sportowego krąży opowieść o pewnym telefonie. Zadzwonił dyrektor hospicjum, działającego "gdzieś w Polsce".

- Chciałbym się dowiedzieć, czy ostatnio padła wygrana w wysokości około 3.200.000 złotych? - zapytał.

- Taka wygrana padła w... - odpowiedziano, zgodnie z prawdą dyrektorowi. - A o co chodzi?

- Właśnie z mojego biura wyszedł starszy pan - rzekł dyrektor. - Powiedział, że wygrał szóstkę w lotka. Jest już na emeryturze, ma mieszkanie, samochód, żyje całkiem godnie. Postanowił więc przekazać wygraną na rzecz hospicjum. Pieniądze przyniósł w reklamówce.

Dr Wiesław Baryła, psycholog społeczny, nie dziwi się tej opowieści. Już dawno temu stwierdzono, że obdarowywanie innych, jeśli ma sens - daje satysfakcję.

A czy zostawienie sobie tak dużych pieniędzy daje szczęście? - Podejdźmy do tego inaczej - tłumaczy psycholog. - Brak pieniędzy na zaspokojenie podstawowych potrzeb może unieszczęśliwić człowieka. Z kolei nagłe pojawienie się tak dużej kwoty to "słodki kłopot". Zwłaszcza dla osoby bez doświadczenia w zarządzaniu finansami. 99 proc. społeczeństwa dysponuje kwotami nie większymi niż kilkadziesiąt, góra kilkaset tysięcy złotych. Aż tu nagle pojawia się pełna abstrakcja - niewyobrażalna góra pieniędzy. A wraz z nią stres - co z nimi zrobić? Wydamy jeden, góra drugi milion, mamy dom, samochód, ubrania - i co dalej? Jak zabezpieczyć się przed ich utratą? Zadajemy sobie pytanie - o co chodzi w życiu, które - niezależnie od tego, ile zostawimy na koncie - przecież musi się skończyć. Stresuje także tajemnica i problem, czy mówić, że nagle zostałem milionerem. Strach o bezpieczeństwo własne i rodziny.

Oczywiście można sobie z tym poradzić... W takiej sytuacji trzeba mieć wokół siebie osoby, którym można zaufać. Przeważnie to rodzina jest instytucją, pomagającą oddzielić stres. Warto więc podzielić się informacją o wygranej z najbliższymi...

Jeśli mamy satysfakcjonującą pracę, nie powinniśmy z niej rezygnować. - Zło wynikające z bezrobocia nie wiąże się jedynie z brakiem pieniędzy - tłumaczy dr Baryła. - Sam brak pracy, która zajmuje trwałą część życia, jest złem. Ogranicza nasze kontakty z ludźmi, naturalną aktywność.
Niewykluczone więc, że multimilioner z Gdańska przyszedł dziś do pracy. Siedzi przy sąsiednim biurku. Może od kilku dni jest trochę bardziej zamyślony i zestresowany. No cóż, ma pewien kłopot...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki