Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Za śmieci moje i twoje

Piotr Brzózka
Piotr Brzózka
Piotr Brzózka DziennikŁódzki/archiwum
Co jak co, ale esemesowa demokracja działa w Łodzi nie gorzej, niż w stacji TVN. Wysyłając SMS-y o treści LODZ.A, bądź LODZ.B (koszt 0,61 zł z VAT), łodzianie wskazali na preferowany przez siebie sposób płatności za wywóz śmieci. Jak nietrudno było zgadnąć, wolimy płacić od osoby, a nie od metra. Tylko po co akurat ten dylemat czynić przedmiotem konsultacji społecznych? Postawić taką alternatywę, to tak jakby zapytać ludzi, czy wolą być piękni, mądrzy i bogaci, czy też brzydcy, głupi i głodem przymierający. Oczywista oczywistość.

Jeśli pozory uczestnictwa w podejmowaniu kluczowych dla miasta decyzji miały przykryć przykry w odbiorze fakt radykalnego wzrostu kosztów wywozu śmieci - to się nie udało. Gdyby zaproponowana stawka 18 złotych i 12 groszy za osobę miała się utrzymać, dla przeciętnego mieszkańca bloku spółdzielczego podwyżka będzie wynosić około 50 procent. W Łodzi to nic dziwnego, jeśli spojrzeć choćby na ostatnie podwyżki opłat za parkowanie. 50 procent tu, 50 procent tam. Jeśli dla kogoś 50 procent mało, to może - jak sugeruje jeden z naszych internautów - niech rządzący Łodzią o te symboliczne 50 procent obniżą sobie wynagrodzenia.

W ogłoszeniu o esemesowym plebiscycie, wytłuszczonym drukiem podano orientacyjną stawkę 18,12 zł za osobę. Mniej w oczy rzuca się informacja, że tyle zapłacimy, jeśli wstawimy do naszych ciasnych kuchni trzy woreczki na śmieci. Bo jeśli segregować nie będziemy, opłata wzrośnie do 36 złotych. Trochę to przypomina reklamy samochodów "już od 19 900 zł". W kredycie 50 na 50. Dla czteroosobowej rodziny wychodzi równo 144 złote za miesiąc. Można oczywiście, a nawet trzeba segregować - powiedzą władze Łodzi. Niektórych to faktycznie nauczy segregacji i dobrze. Ale wyobraźmy sobie blok, 11 pięter, 10 klatek, tradycyjny zsyp. Kilkuset lokatorów. Do pilnowania dyscypliny segregacji trzeba będzie tam chyba wyznaczyć sąsiedzkie patrole. Ale podobno tak ma być - sąsiedzi mają się teraz nawzajem pilnować.

Dla wielu łódzkich rodzin opłaty w takiej wysokości, jak proponowane dziś, będą pozycją nie do akceptacji w domowym budżecie. Ekonomiści powiedzą, że przy podnoszeniu cen jest granica, po przekroczeniu której dochody z tym związane zamiast rosnąć, zaczną spadać, bo zmaleje liczba osób, które będzie na płacenie stać. Proste, choć nie dla wszystkich. A przepraszam, w Łodzi wiemy co zrobić, jeśli część z mieszkańców nie zapłaci. Zrzucimy to na resztę. W wyliczonej kwocie aż 30 procent to stawka ryzyka. Uczciwi zapłacą z naddatkiem, bo miasto z góry zakłada, że 30 procent nieuczciwych nie zapłaci w ogóle. Doskonała motywacja dla uczciwych.

Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki